Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

18 wrzesnia 2012, wizyta w urzedzie stanu cywilnego

Dwa po moim starcie w pracy mielismy zajety poranek. Esperanza zarezerwowala dla nas spotkanie w Urzedzie Stanu Cywilnego. Pierwszy krok - zlozenie dokumentow i wyznaczenie kolejnej daty spotkania. Prawniczka instruowala nas rzeczowo poprzedniego dnia:

- Przedstawiacie to, co macie. Zabierzcie ze soba tlumacza, znajomego, moze byc Abdul. Jesli urzedniczka stwierdzi, ze czegos brakuje, dzwoncie do mojego biura. Javier jej wszystko wytlumaczy. Macie umowe o prace?
- Tak, ale jeszcze przygotowuje ja ksiegowa szefa - odpowiedzial H.
- To doniescie mi ja jak najszybciej, musimy miec kopie przed spotkaniem z urzednikami imigracyjnymi. Moze tez kontraktu bedzie potrzebowac USC. Nie ma czasu do stracenia! - mrugnela znaczaco okiem Esperanza.

Tego dnia Abdul wstal wyjatkowo wczesnie, zrezygnowal z nocnego maratonu filmowego z puszka coca-coli, jak mial w zwyczaju, i udal sie z nami do nieprzyjaznego budynku USC w dzielnicy Prosperidad. Ta nowa okolica, ze znacznie wzmozonym ruchem samochodowym, nie przypadla mi do gustu. Duze bloki sprzed 30. albo 40. lat, butiki i chinskie sklepy - wszystko bardziej ekskluzywne, drozsze, ale jakies obce. Byc moze dlatego, ze przywyklam do wypelnionych wszystkim 'bazarow', do spiewajacych pozytywek, jakie Chinczycy wystawiaja obok roslin doniczkowych i ubran przed witrynami.
Wreszcie widze ogromny gmach na ulicy Pradillo. Glowny USC Madrytu. W drzwiach dwoch ochroniarzy zarzadza ruchem przy wykrywaczu metali. H. na nieszczescie 'piszczy'.
- Ma Pan pasek? Pasek ! - krzyczy zniecierpliwiony ochroniarz. Abdul zgubil sie gdzies w przejsciu, wiec ja krzycze, zeby pokazal swoj pasek do spodni.

Nareszcie wchodzimy do sali. 5 pietro, rownie duzo ludzi. Roznych narodowosci, wyznan, w roznym wieku. Sliczna Marokanka w zwiewnym stroju slubnym, przestraszona ceremonia, siedzi ze swoja matka. W rzedzie przed nia zasiada mniej odswietny wybranek: czapka-baseballowka, dzinsy, skwaszony wyraz twarzy, diament w uchu. Inna ciekawa para - grubawy Sikh z charakterystyczna bransoletka, ale bez turbanu i afrykanka o sniadej, wysmarowanej olejem twarzy. W turbanie. Jeszcze inni - na oko Latynos po 50. z dziewczyna wygladajaca na nieletnia, o indianskim typie urody w widocznej ciazy.
Spogladam na informacje urzednikow do 'petentow':
--'Brazylijczycy przedstawiaja dwoch swiadkow'
--'Uprzejmie informujemy, ze spotkanie, podczas ktorego wybiera sie date slubu, nie jest jednoznaczne z ceremonia. Ceremonia jest pozniej'
--'Hiszpanski rzad dazy do likwidacji urzedow. Nie damy sie zlikwidowac!'
--'Petencie! Po prywatyzacji urzedow za slub trzeba bedzie zaplacic nawet 500 EUR. Do tego daza prawnicy, politycy i ich koledzy notariusze. Czy chcesz tego?!'

Kiedy koncze czytac ogloszenia i odezwy, chuda urzedniczka z zacisnietymi wargami wzywa H. po nazwisku.

- Pan tlumaczy, tak? - pyta Abdula, bo patrzymy na nia, jak zakleci, kiedy wyjasnia, czego potrzebuje. - Akt urodzenia Pani, akt urodzenia Pana, certyfikaty: zameldowanie, kawaler, panna - wylicza i zarazem wypisuje na bialej teczce. A wiec bedziemy taka teczka z numerem referencyjnym. Podaje go nam razem z data 6 listopada, kiedy mamy pojawic sie, aby wybrac date wlasciwego slubu. Kiedy Abdul pyta, czy to wszystko, zasuszona urzedniczka dodaje z wyrazna ironia:
- To znaczy jesli wezwiemy Panstwa na wywiad matrymonialny, wtedy ta data nie obowiazuje. Jesli do 6 listopada Pan nie otrzyma wezwania, wtedy tylko wybieramy date i miejsce slubu. To wszystko, dziekuje - ucina urzedniczka.

Tego samego dnia po pracy znow odwiedzilismy Esperanze, aby opowiedziala nam o wywiadzie. Uspokajala nas, ze nie mamy sie czego bac, ale dodala, ze narodowosc meza to gwarancja rozmowy z urzednikami przez to, ze jego krajanie zawieraja papierowe malzenstwa...Pozostalo czekac na wezwanie.


Brak komentarzy: