Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

20 wrzesnia, jak poznaje ksiegowa szefa

Biuro szefa miesci sie w Vallecas. O ironio, mielismy mieszkac w tej samej czesci Madrytu, ale wybralismy centrum miasta. Duze, industrialne powierzchnie, magazyny, doki, wielkie hale. W tej czesci urzeduja koncerny kurierskie, madrycka poczta, firmy budujace konstrukcje stalowe, przedsiebiorstwa zajmujace sie dystrybucja owocow, mechanicy samochodowi, firma produkujaca torby i pudla. Nasz magazyn znajduje sie na tylach wielkiego 'poligonu industrialnego', jak Hiszpanie nazywaja ten koniec swiata, w poludniowo-wschodniej czesci miasta. Dojezdzam wiec dwoma liniami metra i autobusem.

Sam magazyn jest dobrze zarzadzany. Wszystkie towary poukladane sa w ikeowskie plastikowe pudla, oznaczone numerem referencyjnym i ustawione na polkach zgodnie z rodzajem. Naszyjniki po lewej stronie, w centralnej czesci bransolety, na prawo kolczyki. Na oko ok. 450 pudel z roznymi pipsztykami i swiecidelkami. Wszystko z Indii, robione recznie przez kobiety, moze takze dzieci. Sklep zajmuje sie tylko rozprowadzaniem tego wszystkiego po preferencyjnych cenach, wiec nie pytam o sile robocza. Jestem taka sama robotnica, pakuje i selekcjonuje towar. Dla mnie wazne jest, ze mam prace, ze nie musze mowic po hiszpansku, i ze pozwoli ona przetrwac w tym miescie.

Pakowanie stosu kolczykow przypomina mantre. Jest automatyczne, ale musisz miec otwarte oczy, zeby nie przegapic felernej pary kolczykow, kolczykow uszkodzonych, o innej barwie, zdeformowanych przez pakowanie, lezenie w pudlach czy przez nieuwazne przepakowanie. Cierpliwie wiec ogladam blyskotki, naprawiam te, ktore daja sie naprawic, wreszcie wypisuje i naklejam numer referencyjny. Szefowi moje poswiecenie sie podoba. Dodaje, jakby od niechcenia:

-Ja nie mam czasu isc do ksiegowej w Twojej sprawie. Napisalem jej maila, ze przyjdziecie, dalem kwote wynagrodzenia i zakres obowiazkow. Jak skonczysz pakowac, przygotuje cie do zawodu sprzedawcy.

Ksiegowa szefa to dobroduszna kobieta bliska 60. Nie wyglada na elegancka paniusie, ktora chce, aby wiedziano, ze ma kase. Ubrana skromnie, staroswiecko, przypomina babcie raczej, niz bizneswoman. Inez cierpliwie, wolno i z akcentowaniem kazdej sylaby tlumaczy, co powinnismy zrobic:

- Imran przekazal, ze zatrudnia cie na pol etatu. Na poczatek. Potem masz zarabiac wiecej. Jednak teraz musimy wypisac Twoje dane, a do tego potrzebuje numeru NIE. Masz cos takiego?
- Nie - odpowiadam zdziwiona. - co to takiego?
- To numer identyfikacyjny, ktory pozwoli ci miec prace. Bedziesz go miec z urzedu imigracyjnego.
- Ale ja mam wizyte pozniej, nasza prawniczka mowi, ze bez umowy nie mam NIE - probowalam wytlumaczyc.
- Otoz to - Inez nie daje sie zbic z tropu - w urzedzie pracy nadadza ci NIE prowizoryczny, taki do pracy, poki nie uzyskasz prawdziwego. O, musisz mi przyniesc takie cos - ksiegowa pokazuje kwitek z numerem Oficina de Empleo.
- Czyli musze najpierw isc do urzedu pracy po NIE prowizoryczny, potem musze go zaniesc pani, a potem musze przyjsc po gotowy kontrakt. Aha - kopie kontraktu musi miec moja prawniczka.
- Wlasnie, dobrze rozumujesz - pochwalila mnie Inez. Jak tylko dostaniesz numer, przychodzisz do mnie, ja wypisuje kontrakt i dajesz go szefowi do podpisu, kopie dla niego, kopie dla prawniczki, kopie dla mnie. Dzieki kontraktowi uzyskasz tez ubezpieczenie spoleczne i karte leczenia. Ale to powiem, jak przyniesiesz numer z urzedu pracy - konczy Inez, a moja glowa kipi od nadmiaru informacji.

Brak komentarzy: