Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dylematy emigracji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dylematy emigracji. Pokaż wszystkie posty

16 lutego 2018, wracam do kraju, a co potem?

fot. wojtek111

-Polska ma najwyzszy wskaznik umow terminowych w calej UE - podsumowal polski rynek pracy Dominik Owczarek z Instytutu Spraw Publicznych w radiowej debacie "Czworki" o powrotach Polakow z emigracji. Co to oznacza? Ano to, ze wciaz na umowe o prace trzeba zasluzyc i mozna latami terminowac bez zasluzonego zabezpieczenia przyszlosci. Ekspert dodal tez, ze Polacy zajmuja drugie miejsce, po Grekach, w rankingu pracujacych najdluzej. Zarowno czas pracy, ktory wynosi 40 godzin tygodniowo, jak i niepewnosc zatrudnienia, stawiaja nas w nienajlepszym swietle. Chcialoby sie dodac rowniez nieplatne nadgodziny, potrzebe proszenia o urlop, odbieranie telefonow poza godzinami pracy (bynajmniej nie w sytuacji kryzysowej).

Wrocmy jednak do debaty. Temat cokolwiek nosny zwlaszcza, jesli cytuje sie przewoznikow paczek z Wielkiej Brytanii do Polski krzyczacych o dziewieciokrotnie wiekszym zainteresowaniu migrantow przeprowadzka do kraju. Goscie: specjalisci pracujacy z tzw. reemigrantami, Polacy, ktorzy wrocili, szef portalu Workservice, ktory publikuje rokrocznie raport o polskiej emigracji, ale takze polscy ekspaci i redaktorzy portalu powroty.gov.pl- dowodzili, ze istnieje przepasc miedzy tym, co bylo, a tym, co zastalismy po przeprowadzce, zwlaszcza w sektorze edukacyjnym. Anna Owczarska-Osinska, terapeutka z osrodka "Ogrody Zmian" dodala, ze za emigracje rodzicow placa dzieci: wychowywane przez babcie albo sasiadow, nie do konca dostosowane do zmiany jezyka i systemu ksztalcenia w Polsce, ale rowniez osoby starsze, pozostawione czesto samym sobie w nie do konca komfortowych warunkach. Dzieci przy tym odnajduja sie w systemie, ktory nie ulatwia ich reintegracji.

Rozwiazanie systemowe, o ktore apelowala terapeutka, powstalo - ale dopiero w 2016 roku i od 2017 jest wdrazane do szkol. Mowa o oddzialach przygotowawczych, w ktorych dzieci "powracajacych" sa grupowane po 15 w odpowiednich klasach i nauczane polskiego, polskiej kultury, itp. Nie ma jednak zadnych badan prowadzonych w ciagu nauki w takiej klasie (ile miesiecy, lat trwa nauka, podstawy programowe), wiadomo tylko, ze minimalna liczba godzin jezyka to 20 w klasach I-III szkoly podstawowej i 26 w klasach ponadpodstawowych. Jak wiemy, dzieci wychowywane na dwujezyczne powinny jak najwczesniej miec kontakt z jezykami, nawet od 1 roku zycia. Pozniej, po 8 roku zycia, ich zdolnosc absorbcji slownika innego jezyka, bedzie mniejsza. Dochodzi tym samym do tego, ze "dzieci i mlodziez staja sie towarem slabo eksportowalnym", jak podala Malwina Wrotniak z portalu bankier.pl.

Inna kwestia jest tez, o czym mowili uczestnicy debaty radiowej, kwestia emocjonalna. Poczucie osamotnienia, stres zwiazany z powrotem, poczucie niespelnienia, krachu marzen, poczucie zaczynania wszystkiego od poczatku nawet, jesli poruszamy sie po swojskim, znanym gruncie. Zdaniem rozmowcow, nie ma programu reintegracji, ktory pomagalby Polakom odnalezc sie w nowej/starej rzeczywistosci. Do tego dochodzi takze postawa pracodawcy, ktory czesto nie korzysta z bogactwa doswiadczenia, wiedzy i jezyka, jakim dysponuja powracajacy pracownicy. Poteguje sie wiec niekorzystne zjawisko socjologiczne, ktore rowniez zostalo podane przez jedna z ekspertek - "drenazu mozgu" lub jego marnotrawstwa.

Czy znaczy to, ze checi powrotu nie ma? Z pewnoscia jest. I kazdy z nas jej doswiadcza. Tesknote za krajem mozemy sobie oslodzic, chodzac po polskich sklepach, korzystajac z polskich uslug, wymieniajac sie doswiadczeniami z Polakami, ktorzy takze mieszkaja poza granicami kraju, ale czy naprawde chcemy wrocic? Czy nie jest tak, jak powiedziala dziennikarka bankier.pl w rozmowie radiowej o powrotach: "emigracja uzaleznia - jesli raz podejmie sie decyzje, istnieje przeslanka, ze latwiej bedzie tez wyemigrowac ponownie, do innego kraju"?



15 pazdziernika 2017, jacy sa potencjalni polscy emigranci?




Copy: Andrzejrysuje.pl

Satyra w punkt trafiona. Punkt newralgiczny, bowiem jak gornolotnie ucza nas politycy, wraz z emigracja lekarzy, tracimy elite spoleczna. W ciagu kilkunastu lat wyjechalo z Polski (wedlug Naczelnej Izby Lekarskiej, 2016 za: Tygodnik Polityka) ok. 10,5 tys. lekarzy i ponad 2 tys. stomatologów oraz przeszło 17 tys. pielęgniarek. Czyli caly Barlinek i Aleksandrow Kujawski (miasta z ok 14 000 mieszkancow), albo dwa miasta Durbuy w Belgii (szacowane jako najmniejsze w kraju z liczba mieszkancow ok 10,633). Gdzie lekarze najczesciej zmierzaja? Niemcy, Niemcy, Niemcy. Potem Wielka Brytania, Hiszpania, ale takze Kanada, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy USA. Jakie specjalnosci? Anestezjolodzy, patomofrolodzy, chirurdzy naczyniowi, ale i internisci. Zdaniem "Rzeczpospolitej" Polska plasuje sie w strefie zagrozenia brakiem lekarzy rodzinnych w malych miasteczkach, mamy najnizsza liczbe medykow na 100 tys. mieszkancow sposrod panstw nalezacych do OECD. 



Czy jednak tylko kadra lekarska mysli o emigracji? Firma rekrutacyjna Work Service przygotowala jak co roku swoj raport o emigracji wsrod Polakow. Przebadano 634 osoby z roznych czesci Polski, o roznym wyksztalceniu. Co wyszlo? Ano, ze najwieksza grupa chcaca emigrowac sa mieszkancy wschodnich rejonow Polski, o raczej nizszym wyksztalceniu. Szokujace jest jednak to, ze wiekszosc (w swietle badania 70% respodentow), ma w Polsce prace! I to nie byle jaka, bo srednia zarobkow wsrod tej grupy to ponad 3000 zl. Jesli jednak porownujemy ten poziom wynagrodzenia w Polsce z minimalnym wynagrodzeniem chocby w Belgii (1568 EUR w lipcu 2017), mozna spodziewac sie prostej kalkulacji na korzysc kraju frytek. Czy jednak ekonomiczna chec migracji jest pewnikiem? Jesli chodzi o naszych sasiadow zza Odry, nawet profesje lekarza mozna wykonywac bez dodatkowych egzaminow czy stazy. W innych krajach (jak np. Wielka Brytania czy Belgia), zawod lekarza, dentysty czy aptekarza sa zawodami chronionymi prawnie, to znaczy, ze mala liczba absolwentow kierunkow oznaczonych jako reglementowane, moze w efekcie wykonywac zawod, nie studiujac w danym kraju. Czesto aby wykonywac zawod lekarza w Belgii, trzeba po prostu studiowac od poczatku...Mozna probowac sie doszkalac, ale zwykle to wlasnie dyplom mowi o nas wiecej za granica niz doswiadczenie zawodowe. Jesli wiec potencjalna emigracja mysli serio o swojej karierze poza granicami, powinna realnie oszacowac swoj projekt zyciowy, bo czesto bajka konczy sie tak, ze samolot wypelniony lekarzami owszem, leci, ale ladowanie w danym panstwie moze byc twarde...


8 lutego 2016, o patriotyzmie Polakow za granica

fot. Margaret Pietkiewicz-Price
Czy wybierajac inny kraj jako swoje miejsce zycia i pracy, mozna jeszcze odczuwac silne wiezi z krajem, ktory sie zostawilo? A moze jest sie "zdrajca" wlasnego kraju, bo sie z niego ucieklo? Opinie nie sa wyposrodkowane (co dziwi). Skoro kraj nie przedstawia satysfakcjonujacych rozwiazan (a uwiezienie w kredycie, prace po godzinach za niewielkie pieniadze), wyjezdzamy do innych "ojczyzn" po lepsze zycie. Ale czy nadal jestesmy patriotami w tradycyjnym tego slowa znaczeniu?

Tak "klasycznie" pewnie wyobrazali sobie patriotyzm demonstrujacy w Amsterdamie z ramienia Klubu Gazety Polskiej. "UE i Niemcy niszcza Polske", "Dosc klamstw o Polsce" - transparenty pojawily sie wsrod polskich emigrantow. O jakie klamstwa chodzi? Ano o "cyfrowa inwigilacje", brak wolnosci slowa i wolnych, niezaleznych mediow. Wiekszosc mediow europejskich rozpisuje sie o Polsce jak o krainie absurdu i politycznego folkloru. Demonstranci - patrioci-emigranci postanowili najwyrazniej sprostowac ten wieloglos krytyki pod adresem rzadzacych.

Demonstracja byla zreszta forma odpowiedzi na inny przemarsz, tym razem w obronie demokracji. Rownie liczny, z haslami anty-rzadowymi, ktory przeszedl bez echa. Patrioci-emigranci-antyrzadowcy dawali wyraz swojej patriotycznej troski w podobny sposob do swoich przeciwnikow. KOD nie zostal zlamany, ale i nie posluzyl do propagacji idei wsrod licznej polonii w Holandii.

Wrocmy do pytania: czy KOD-owcy i zwolennicy "Gazety Polskiej" to patrioci? Kiedy rozmawialam z tata o jego lichej pracy i kiepskiej egzystencji w Polsce, odmawial przyjecia propozycji wyjazdu za granice. Tlumaczyl, ze kraju nie zostawia sie, bo chce sie miec lepszy start. Kraj jest jeden i, mimo zawieruch historycznych (rodzina stracila caly majatek w czasie wojny i niektorzy nasi krewni ucierpieli za czasow komuny), przy tym kraju sie stoi. Nie mozna byc do konca i Polakiem, i Niemcem, Polakiem i Francuzem czy Polakiem-Belgiem.

Jesli pojdziemy tym tropem uznamy, ze polscy emigranci ekonomiczni patriotami nie sa. To nie spisek polityczny, przesladowania czy realne zagrozenie zycia byly powodem decyzji o wyjezdzie. W wiekszosci przypadkow byla to pogon za praca, odkladaniem pieniedzy na dom w Polsce. Nawet jesli tymczasowa, decyzja ta stoi w opozycji do bycia patriota. To roznica jednego ledwie pokolenia (urodzonego juz w tzw. wolnej Polsce), kiedy nie jest sie zmuszanym do opuszczenia Polski i latami pracuje sie na czarno, zyjac w strachu przed deportacja. Co ciekawe, te same dylematy, ktore Polacy mieli w poprzedniej fali emigracji, maja dzis Ukraincy, Rosjanie i Bialorusini. Wiekszosc z nich wegetuje, przesylajac wszystkie zarobione pieniadze za zelazna kurtyne. Pracuja nielegalnie i, deportowani, wracaja innymi drogami do tego samego kraju. I dziwia sie, ze tak narzekamy na warunki zatrudnienia w Polsce.

Inna kwestia - korzystanie z dobrodziejstwa Schengen (nie wiadomo, jak dlugo jeszcze), tworzy inny typ bycia emigrantem. Emigranta, ktory wraca na chwile do kraju albo przebywa tymczasowo w interesach. Ktory zapewne czuje sie dobrze jako obcokrajowiec i, dzieki zdobytemu doswiadczeniu ma szanse na podobna prace do wykonywanej w Polsce. Ten postmodernistyczny patriota (mozna kochac swoj kraj i nie zrywac z nim stosunkow, bo sie do niego wraca, inwestuje sie w mienie ruchome i nieruchome, podpisuje sie kontrakty z polskimi podmiotami), wiaze sie z krajem pochodzenia przez przeplyw kapitalu i moze miec rodzine w Polsce, a pracowac za granica. "Plynny patriota" kocha swoj kraj, nie bedac w nim. A czy "poswieca zycie ojczyznie", jak chce slownikowa definicja? Posrednio pewnie tak. Poswieca swoj czas i pieniadze. Moze powinnismy zatem zrewidowac przestarzale definicje, aby dyskusja "patriota" vs. "emigrant" nie byla tak jalowa?


12 wrzesnia 2015, refleksje o domu

- Twoj dom jest tam, gdzie jestes szczesliwa - powiedzial mi kiedys ktos bliski w momencie, kiedy decydowalam sie po raz kolejny spakowac manatki i ruszac do innego miasta w Polsce. Telefon od rekrutujacej mnie pracownicy z tamtego miasta odebralam w samochodzie, ktory wiozl mnie do jednego z najpiekniejszych polskich miast - Kazimierza Dolnego. W zupelnie przeciwnym kierunku.

Wtedy potraktowalam ten telefon jako zart i zgodzilam sie w zasadzie bez zastanowienia na rozmowe, przelozona z powodu mojego wyjazdu na odlegly termin. Pamietam jednak, ze tuz przed wyjazdem na test i wywiad rekrutacyjny naszlo mnie wiele watpliwosci: jak sobie poradze, przeciez wlasnie podjelam decyzje o powrocie do mojego miasta rodzinnego, a w tym miescie nie mam nikogo.

Podobnie czulam sie pakujac walizki do kolejnych panstw. Najpierw Hiszpania, potem Belgia, kolejne powroty do Polski i poczucie rozczarowania, ze jednak sie nie udalo. O ile bowiem w Polsce praca na mnie czekala i bylam poszukiwanym specjalista, o tyle za granica...moich przelozonych nie obchodzily moje dyplomy (wyksztalcony pracownik kosztuje wiecej, bo zgodnie z widelkami plac za dyplom trzeba dac premie). Bywalo, ze pracowalam bez odpoczynku we wszystkie dni tygodnia, ze pracowalam "na akord", ze mialam mnostwo dni wolnych, bo nie bylo szefa, ktory mogl dogladac mojej pracy. Zylam przez kilka lat albo w pospiechu, albo w oczekiwaniu na zaplate, albo w potrzebie udowodnienia sobie, ze moja praca to tylko aktywnosc tymczasowa. Ze bedzie lepiej.

Moze dlatego, kiedy nie mialam oparcia w pracy i nie lubilam tego, co robilam, szukalam oparcia w Domu. Stal sie on dla mnie najwazniejszym miejscem, odskocznia od zgielku. Miejscem, gdzie moglam sie schronic, gdzie moglam wreszcie zaczac robic to, co lubie. Choc posiadalam tylko kilka ksiazek, najpotrzebniejsze ubrania, laptop i przybory do pisania, bylam szczesliwa. W zasadzie w kazdym z miejsc w Europie, w ktorych przyszlo mi zyc, znajdowalam Dom. Nawet, jesli jego sciany pokrywala wilgoc i grzyb, nawet, jesli w napredce skleconym pokoju obok (szafa sluzyla za sciane), mieszkalo kilka kobiet, jak ja szukajacych pracy i innego zycia od tego, do ktorego przywykly w swoich ojczyznach.

To one mowily mi: tu jest wolnosc. Jestes soba i nikt nad Toba nie stoi, nie tlumaczy: zostajesz w domu, bo tu jest miejsce kobiety. Albo: mamo, dlaczego jestesmy biedni i nie stac nas na szkole dla mnie? Ale Dom jest tam, gdzie Twoja rodzina - dodawaly. Ich lata wyrzeczen dla Domu, praca na czarno i bytowanie bez mozliwosci skorzystania z opieki lekarskiej, bez podstawowych praw byly dla mnie inspiracja. One zreszta sie nie poddawaly. Jesli pracy nie bylo, godzily sie pracowac jako opiekunki z zakwaterowaniem w odleglych czesciach kraju. Jesli nie byly szczesliwe w zwiazkach z mezami, ktorzy zostali "tam", mogly pozwolic sobie na rozwod i zycie od nowa. Tlumaczyly, ze w ich krajach takie zachowania nie bylyby mozliwe. Kiedys wrocimy do Domu na naszych warunkach - powtarzaly, a ja zaczelam, jak one, szukac drogi do swojego.

Kazda z przeprowadzek pokazywala mi jednak, ze to nie o droge chodzi. Dom moze istniec we mnie. Dlatego moge powiedziec, ze dzis mam Dom - bo zyje w szczesciu i spokoju. Aczkolwiek moj obecny kraj pokazuje, ze nie mam jeszcze prawa czuc sie jak tamtejszy obywatel (jesli nie bede pracowac, moga zabrac mi karte pobytu, aby dostac lepsza prace, musze podszkolic swoje jezyki obce i kompetencje zawodowe, wciaz czuje tez tymczasowosc mojego miejsca zamieszkania), tak - odnalazlam swoj Dom. Moj Dom jest tam, gdzie jestem ja i moj partner, ale takze tam, gdzie zostawilam moja polska rodzine i psa i tam, gdzie jest moja tesciowa ze szwagrem i jego bliskimi. Mamy wiec trzy Domy polaczone pomostem Europy, pomostem swiata. I to jest to szczescie, ktorego szukalam.



16 sierpnia 2015, samotnosc emigranta

Kiedy mowie mojemu mezowi, ze rozpoczynam spotkanie ze znajomymi z telewizji, rozumie w mig. Tak, mam znajome z "Seksu w wielkim miescie" na moje zadanie. Od kilku dni widuje je codziennie po kilka godzin i nie mam dosc. Zabawne, inteligentne, wyksztalcone i maja niebanalne zycie. Piszac te slowa wiem, ze moja czerwona, wewnetrzna lampka mowi mi to, co pewien bardzo popularny niegdys ksiadz, ktory stal sie viralowa legenda. "Wiedz, ze cos sie dzieje", traktuje jednak jako chwilowa slabosc w wakacyjne dni, w ktore postanowilam zajac sobie nadwyzke wolnego czasu.

Duzo wolnego czasu, zwlaszcza jesli spada na Ciebie niczym piorun, jak mnie przydarzylo sie ostatnio w zyciu profesjonalnym, nie jest blogoslawienstwem. Nie, kiedy przez kilkanascie godzin codziennie jestes sama. Nigdy nie przepadalam za utrzymaniem domu, wiec wyglada on naturalnie, staram sie doksztalcac, wiecej czytac, chodze na zakupy i robie sobie i bliskim male przyjemnosci. Ale...ile mozna? Samotnosc, a w zasadzie poczucie bycia samemu, zapuka predzej czy pozniej do drzwi. Nie bede zatem pisac o tym, jak sobie z tym radzic, a raczej - jak to zaakceptowac ?

Otoz bycie imigrantem w spolecznosci imigrantow to zycie w duzej mierze samotne. Przypominam sobie teraz jedna z moich klientek, ktora miala nawyk odwiedzania mnie o godz. 9 w sklepie. Na co dzien sprzatala, ale...robila to trzy razy w tygodniu. Przez reszte dni wychodzila na spacer po sklepach, w zasadzie nic nie kupujac, a probujac, dotykajac, udajac niezdecydowanie, obchodzila tez pchle targi w poszukiwaniu "gratisow", szukala okazji, aby wyslac w paczce swojej rodzinie w Polsce. Od wielu lat byla sama. Sama w kilkumilionowym miescie i nawet nie szukala "bratniej duszy". Po prostu ktos do rozmowy znajdowal sie na szlaku "jej"sklepow.

Kiedy mysle o samotnosci, widze takze dwie dziewczynki - siostry gdzies ze Slaska, ktore wyemigrowaly z cala rodzina. Na jednej ulicy mieszkala wiec matka, babcia, ciocia, wujek od strony mamy, wujek od strony taty i jakies znajome mamy. Na nieszczescie, wszyscy ci ludzie nie mieli dzieci w wieku tych dziewczynek. Byly wiec one zmuszone do przebywania z doroslymi. A w szkole...nie widzialam malych w towarzystwie belgijskich rowiesnikow. Byly zawsze same, choc umialy komunikowac sie po francusku. Lgnely do mnie, bo ktos potrafil ich wysluchac i nie rugal za zbyt dlugie stanie przy dziale slodyczy.

Moja inna znajoma natomiast nie przestaje bombardowac mnie zaproszeniami do gier, "zaczepia" wirtualnie w sieci powiazan spolecznosciowych. Kilka razy w tygodniu chce sie spotkac na kawie w jej domu (maz nigdy nie zostawia "kieszonkowego") i niemal codziennie pyta mnie: "co robie"? 

A moja samotnosc? Ot, kiedy nie mam niczego do zalatwienia w miescie, nie wychodze z domu. Dzielnica, w ktorej mieszkam, bynajmniej do tego nie zacheca. Czekam wiec kazdego dnia na mojego meza, obiecuje sobie robic kazdego dnia cos pozytecznego i pielegnuje rosliny doniczkowe. Te pokazuja, ze bynajmniej nie jestem sama. Samotna, to juz inna sprawa. I jak pieknie kwitna!