Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nielegalni imigranci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nielegalni imigranci. Pokaż wszystkie posty

30 pazdziernika 2016, Polscy imigranci w Brukseli - 15 lat pozniej

fot. Adrian Van Leen
Dotarlam do archiwalnych studiow Instytutu Studiow Spolecznych UW (seria Prace Migracyjne nr 41) z 2001 roku: "Polscy nielegalni pracownicy w Belgii", autorstwa Aleksandry Grzymały-Kazłowskiej. Ciekawilo mnie, czy cos zmienilo sie w kategoriach (i statusie) pracownika, ktory przeciez juz od 2004 roku powinien byc pracownikiem legalnym, korzystajacym z dobrodziejstw obecnosci Polski w UE.

Badaczka posilkowala sie kilkoma przydatnymi pojeciami z zakresu socjologii, jak np. kapital spoleczny (opracowanym przez Jamesa Colemana w 1988 roku), katalizator/stymulant migracji i srodek ulatwiajacy osiaganie swoich celow na obczyznie oraz rodzaje kapitalu wedlug Pierre' a Bourdieu (1986) - spolecznego, ekonomicznego i kulturowego - zaleznosci, oczekiwan i zobowiazan, jakie mogli miec wobec siebie czlonkowie emigracji polskiej i ich rodziny oraz jakie mieli sami emigranci w postaci wiedzy fachowej (albo jej braku), predyspozycji i mozliwosci adaptacji do nowego kraju. Przepytano 23 osoby bedace w 2001 roku w Belgii, w wiekszosci w Brukseli.

Jak owczesnie podawaly szacunki polskich duszparsterstw i badaczy zajmujacych sie tematyka migracyjna (hmm, reprezentatywna liczba polskich gastarbeiterow chodzacych do kosciola na msze), w Brukseli zylo w 2001 roku ok 25 tys Polakow, a w calej Belgii ok 50 tys. (w 2015, wedlug oficjalnych statystyk, zarejestrowalo sie ok 68 403 Polakow w Belgii). Jak owczesnie wygladal portret Polaka jezdzacego za praca do Belgii? Byla to samotna, mloda kobieta, ktora zostawila rodzine w Polsce, pochodzila najczesciej z Podlasia (jak szacowali rozmowcy Grzymały-Kazłowskiej, 60-90 % przybyszy deklarowalo swoje pochodzenie z polnocno-wschodniej Polski), a precyzyjniej - trojkata Bialystok-Monki-Ciechanowiec oraz Siemiatycze, czyli relatywnie malych miast, miasteczek i wiosek w tamtych regionach.

Pochodzenie malomiasteczkowe implikowalo wiec zestaw cech mentalnych, jaki podaje badaczka: religijnosc, konserwatyzm, zamknietosc poznawcza, scisly podzial na dzien swiateczny i dzien zwykly, sentyment do kultury ludowej, wysokie spozycie alkoholu oraz nieznajomosc pewnych urzadzen, ktore w Belgii byly podstawowym sprzetem domowym (mikrofalowka, odkurzacz, dodajmy - zmywarka). Poziom edukacji rowniez nie byl imponujacy - choc kobiety, zdaniem badaczki, byly nieco lepiej wyksztalcone niz mezczyzni. Co jednak bylo porazajace - brak znajomosci jezykow (tak tak, nie tylko francuskiego, ale tez niderlandzkiego czy angielskiego) zmuszal polskich imigrantow do wykonywania "les travaux sales" - czyli prac najciezszych i najmniej oplacanych - czyli pomoc domowa (kobiety) i robotnik budowlany (mezczyzni). Co ciekawe - wystepuje takze dystans miedzy Polakami juz zasiedzialymi, pracujacymi legalnie i aktywnymi spolecznie, a tymi z szarej strefy:

"(...) stara Polonia odcina się od Polaków, którzy są ‘na czarno’. Oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Oni uważają nas za gorszych.... No, odcinają się od nas totalnie w wypowiedziach. Jak oglądam jakiś dziennik belgijski i jest coś o Polakach, i są wypowiedzi jakiegoś takiego, to odcinają się totalnie. Oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Nie chcą w ogóle rozmawiać. I to się czuje. Nawet jak zachodzisz do kościoła i jest stara Polonia, to oni pokazują, że są lepsi., ...stara Polonia nie utrzymuje z nami kontaktów" [Instytut Studiow Spolecznych]

a nawet - korzystanie z taniej sily roboczej "nielegalnych", ktorzy pracuja dla "patrona" zasiedzialego w Belgii czy sprzedawanie pracy (nawet kilka razy tej samej!).

Czy cos po 15 latach polskiej emigracji zarobkowej sie zmienilo? Wydaje sie, ze polska grupa imigrantow poddaje sie tym samym procesom, co w 2001 roku. Nadal mlodych, nieznajacych jezyka przybyszy rekrutuja inni, zasiedziali, ktorzy tez kiedys przeszli swoje w Belgii. Bardzo czesto, mimo musu legalnego zatrudnienia dla Polakow, pracujemy na czarno, w zawodach ponizej kwalifikacji (pomoc domowa i sektor budowlany). Szczesciarze (albo i nie), znajduja zatrudnienie w handlu jako sprzedawcy, przedstawiciele handlowi, zakladaja firmy czy biura sprzatajace. Profil jednak (male miasteczna, osoby slabo wyksztalcone, nie mowiace w jezykach oficjalnych i skupiajacy sie w konkretnych "centrach" Polonii -w Brukseli dzielnice Saint-Gilles, Anderlecht), wydaje sie nie zmieniac. Malo tego, jak pisze niezalezny dziennikarz Frederick Loore w swojej ksiazce "Belgique en soul-sol: immigration, traite et crime organise" z 2007 roku, istnieja lokalne filie handlarzy tania sila robocza, ktora posredniczy w kontaktach pracownik najemny-pracodawca i zbiera swoja "dole", ktora potem oferuje taniemu pracownikowi 10 EUR za godzine (to z kolei dane podane za dziennikiem "De Standaard" z 2006 roku).

Nie znalazlam zadnych miarodajnych studiow polskiej polonii po 2015 roku - a przeciez w doroslosc wchodzi kolejne pokolenie mlodych Polakow, ktorych rodzice zdecydowali sie wyemigrowac (i sprowadzic swoje rodziny, a takze wejsc w relacje z innymi nacjami mieszkajacymi w Belgii). Z moich obserwacji jednak wynika, ze drugie pokolenie wcale nie ma latwego zycia. Wciaz pokutuje teza starszych pokolen Polakow o tym, ze nie warto sie uczyc ani jezyka, ani kultury tego kraju, bo "sie zjedzie". Rownie dobrze brzmi wiec wyznanie jednej z rozmowczyn badaczki z 2001 roku w 2016 roku: "dzieci się porodziły, idą tutaj do przedszkola, potem już do szkoły. I co? Rodzic nawet nie jest w stanie przeczytać kartki ze szkoły. Albo zrobić spotkania u lekarza, tylko dzwonią: ‘Pomóż, przetłumacz.’. No wybacz. No wiesz mam taką opinię. Denerwuje mnie to. Uważam, że oni właśnie robią opinię Polaków takich, tylko do pracy, nic się uczy, nic nie wie". Kto zna Belgie i chce naprawde sie w niej osiedlic, ten wie, ze ten kraj jest jednym z nielicznych panstw w Europie, ktory promuje kstalcenie ustawiczne w niemal wszystkich zawodach, a sektor edukacji to jeden z bardziej rozwinietych sektorow w gospodarce.
Coz jednak, kiedy zaczynalo sie w tym samym i przez kilkanascie lat nie mialo sie czasu na doskonalenie umiejetnosci. Kroku w przod nie ulatwiaja lokalne tradycje, ktore polska emigracja przywiozla do Brukseli: "jak chodzę na śluby czy na chrzciny do ludzi z tamtych stron, z Białegostoku, to czuję się jak w Polsce. Zdziwiłam się, że coś takiego może być w środku Brukseli".

Jedyna powazniejsza roznica? W 2016 mamy ogromnie rozbudowana siec kontaktow via media spolecznosciowe. A tam - grupy "Polacy w Brukseli", "Polacy w Antwerpii", "Belgia: sprzedam, kupie, zamienie", "Belgia: oddam za darmo", polskie tygodniki online typu: niedziela.be albo belgia.net, gdzie handluje sie praca, mieszkaniami, uslugami (polskie kosmetyczki, dentysci, lekarze, transport do Polski, transport na lotnisko, tlumacze - naturalnie bez certyfikatu tlumacza). To stymuluje do pozostania w grupie homogenicznej jezykowo, do polecania albo odradzania korzystania z uslug konkretnej osoby. Do tymczasowosci i nadziei "na zjechanie" i osiedlenie sie w wychuchanym domu gdzies w swoich stronach.

Jako epilog (i cokolwiek inne spojrzenie na Polakow na emigracji), dodajmy, ze istnieje takze inna, dosc szybko rozwijajaca sie grupa Polakow - eurokraci. Swietnie wyksztalceni, znajacy jezyki obce (w tym niekoniecznie obowiazujace), chcacy sie ksztalcic (moje wieczorne zajecia z francuskiego sa zdominowane przez expatow i pracownikow agend UE) - a takze, choc trudno powiedziec, jakiego odsetka to dotyczy - chcacych po kontraktach wrocic do Polski albo wyjechac do innych krajow UE (karta dyplomatyczna nie liczy sie w stazu zamieszkania do ubiegania o obywatelstwo). Ci ludzie nie sa juz utozsamiani z dawna polska emigracja, choc pewnie takze nie maja wielu plaszczyzn spotkan z polska emigracja z polnocno-wschodniej Polski (chyba, ze zatrudniaja gosposie, opiekunki czy pracownikow remontowych). Ale to juz historia na kolejny wpis.


31 sierpnia 2015, uchodzcy, migranci i caly ten zgielk "kryzysu migranckiego"



Portret uchodzcy
Bardzo lubie plakat, jaki fotografik Szymon Swietochowski przygotowal dla PAH-u z okazji Dnia Uchodzcy w 2011 roku. Przedstawial on kobiete biegnaca gdzies w pospiechu. Jedna jej noga byla zawieszona w prozni (na tej nodze kobieta nosila wysluzony sandal). Druga stopa (w czerwonej eleganckiej szpilce), kobieta stapala pewnie po chodniku "lepszej" strony kraweznika.

Plakat jest dla mnie symbolem sytuacji uchodzcow. Bo przeciez zostawiasz dom (albo jego ruiny), zabierasz przerazone dzieci, matke, krewnych i po sprzedaniu swojego dobytku, placisz "posrednikowi" i handlarzom, aby znalezc sie w Europie/na Bliskim Wschodzie. Tam dostajesz pomoc materialna, finansowa od pomocy spolecznej, mieszkasz kilka miesiecy (w Polsce 6 miesiecy, w innych panstwach nawet rok) w osrodku dla imigrantow czekajacych na decyzje i...jesli jest ona pozytywna (przeciez musisz udowodnic, ze zycie Twojej rodziny bylo w niebezpieczenstwie), dostajesz albo ochrone uzupelniajaca (wiekszosc przypadkow) i karte pobytu w danym panstwie na okreslony czas, albo status uchodzcy uprawniajacy do nieokreslonego pobytu na terenie tego panstwa.

Trudow na drodze czlowieka, ktory wszystko stracil, jest wiele. Wyczerpanie, trauma, widok glodnych dzieci, ktorym wolontariusze gdzies "pomiedzy" droga do Europy zapewnia posilek, na pewno nie mobilizuje. Warunki, w jakich bytuje rodzina, tez nie naleza do godnych (w Grecji czesto to nielegalne kempingi, spanie na materacach w opuszczonym hotelu). Jest jednak nadzieja, ze cos sie zmieni.

Taki obrazek zwykle mamy w glowach, kiedy dyskutujemy o uchodzcach. Sami mamy burzliwa historie DP-sow, czyli bezpanstwowcow, pozostawionych samym sobie w ruinach obozow pracy przymusowej albo obozach koncentracyjnych w nazistowskich Niemczech. Doskonale przedstawil to Wajda w swoim "Krajobrazie po bitwie". Ludzie z traumatyczna przeszloscia, wydawaloby sie bez przyszlosci, zawieszeni w terazniejszosci, nie chcacy wracac do Polski (gdzie zainstalowala sie nowa, proradziecka wladza), nie chcacy do konca zaakceptowac zycia w kraju dawnego okupanta. Jak szacuje portal porta-polonica, w maju 1945 roku doliczono sie 922 088 obywateli polskich we wszystkich strefach wplywow. W ciagu kilku lat liczba ta sukcesywnie sie zmniejszala, glownie przez emigracje do Niderlandow, Belgii, USA, Kanady, Australii i Wlk. Brytanii. W 1950, na terenie swiezo powstalego RFN zylo juz "tylko" 120 000 dawnych obywateli Polski.

 Jesli zestawic liczby, prawie milion polskich obywateli po wojnie i 140 000 migrantow, ktorzy w ciagu tego roku przemierzyli Morze Srodziemne i tkwia w roznych obozach przejsciowych, pomnozone nawet przez 4 (tyle trwa konflikt w Syrii), i tak liczby te nie beda porownywalne. Czym wiec martwi sie Europa?


Migranckie obrazki
Europa martwi sie "przebitkami", utrwalanymi przez media. Niedawno ogladalam materialy z buntu migrantow na wyspie Kos. Mlodzi, przewaznie mezczyzni, przepychali sie z policja i urzednikami ds. cudzoziemcow po numerek, ktory pozwolilby im na zarejestrowanie sie na policji. Policja bowiem wydaje ograniczone do 72 godzin pozwolenia na legalne przemierzanie kraju. I dlatego setki imigrantow, krzyczac: "chcemy papierow", przepychajac sie i dajac sie bic sluzbom porzadkowym, domagaja sie swoich "numerkow", aby opuscic Grecje.

W pewnym momencie mignela kobieta w modnych "muszych" okularach, ktora lamana angielszczyzna wykrzykiwala, ze nie ma pieniedzy, ze spi w niegodnych warunkach i nie chce wcale byc w Grecji. Chce jechac do Europy. Mezczyzna stojacy obok dodawal, ze wydaje dziennie 100 EUR na osobe. Na innym filmie mieszkancy wysp krzyczeli do zebranych pod urzedami, "dlaczego nie walczycie w swoim kraju"? Uliczny artysta pracujacy vis-a-vis namiotow imigrantow dorzucal, ze to przez nich ekonomia Grecji upadla. Mlody dwudziestokilkuletni Syryjczyk podkreslal za to, ze chce jechac do Niemiec, Szwecji albo Norwegii. Jego znajomi blyskali nowymi telefonami marki Samsung.

W innej czesci Europy trwa exodus migrantow do Hiszpanii przez zasieki, walka o nowe zycie w tunelu pod La Manche. Europejczycy skarza sie na "watahy" walesajacych sie ludzi, agresje wobec kierowcow TIR-ow i narazanie przewoznikow na lamanie prawa (kiedy imigranci wtargna do kontenerow i zostana zlapani podczas kontroli). Z drugiej strony handel ludzmi kwitnie jak nigdy.

Wpuszczac, ale jak?
Slusznie zauwazyl politolog Dominik Hejj, ze kwestia migrantow to "wyrachowana gra polityczna". Jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki znikl problem kryzysu ekonomicznego i starzejacego sie spoleczenstwa Starego Kontynentu. Teraz dosiegl Europe "kryzys migracyjny". Nagle przyszlosc osiadlych pokolen sciera sie z nowa, nieujarzmiona sila nadciagajaca z Afryki. I Europa zdecydowala sie na postawe: "tak, ale....".

Slowacja mowi: tak, ale tylko 200 chrzescijan. Polska handluje migrantami i jest w stanie zaakceptowac swoja kwote (2000 potencjalnych uchodzcow z Syrii i Erytrei) za poprawe stosunkow z Rosja. Wegrzy mowia: "nas Regulacja Dublinska nie obowiazuje i bedziemy rozrozniac imigrantow ekonomicznych od uchodzcow, ktorym naprawde grozi niebezpieczenstwo" i koncza budowe muru uniemozliwiajacego przedostanie sie do dalszej czesci Europy. Wlochy, jak podaje nie do konca wiarygodne zrodlo informacji - tygodnik "Bild", daja 500 EUR na bilet kolejowy. W Grecji 2000 potencjalnych uchodzcow znalazlo schronienie na statku. Kluczem selekcji bylo pochodzenie: Syria i Erytrea wygraly. Afganistan, Bangladesz, Sudan i reszta musialy patrzec na statek ze swoich namiotow. Chwalebna jest w tym migranckim zamieszaniu postawa Niemiec - zdecydowaly sie przyjac 800 tys. uchodzcow bez wzgledu na to, gdzie najpierw dotarli.

A jednak nastroje wsrod nas, mieszkancow Europy nie pozostawiaja nadziei na poprawe sytuacji. Jak podaje periodyk "Valeur Actuelles", 68%  Francuzow objetych badaniem sondazowym jest przeciwnym naplywowi imigracji z Afryki, 63% Niemcow zada wzmocnienia granic i przywrocenia kontroli w strefie Schengen, a 77% mieszkancow Wysp Brytyjskich chce "troche" wzmocnic kontrole ruchu granicznego.

Bukolika a moze (wreszcie) realizm? 
Nie bojmy sie imigrantow. Wpuszczajmy do Europy, ale uwaznie. Pisalam juz o czlowieku, ktory zostal zatrzymany po raz 17. przy probie przekroczenia Morza Srodziemnego. Na pytanie, czy zrobi to jeszcze raz, odpowiedzial bez wahania: nic mnie nie powstrzyma. I rzeczywiscie nic, nawet smierc wlasnego dziecka nie powstrzyma, jak to bylo z pewna kobieta podczas proby dostania sie do rozpedzonej ciezarkowki w Calais. Naiwnie jest wierzyc, ze wraz z uchodzcami wpuszczamy nowa sile robocza, nowych prawnikow, lekarzy, itp. Wiekszosc z nich niestety nie posiada wyksztalcenia, jest czesto niepismienna i zyje latami z pomocy spolecznej (udzielanej nawet nielegalnym imigrantom). To nie wadliwy system panstw opiekunczych, a poszukiwanie lepszej przyszlosci (czytaj: lepszego "socjalu"), prowadzi do konkretnych panstw europejskich (czy gdyby Grecja, Hiszpania i Wlochy byly w innej sytuacji gospodarczej, imigranci i uchodzcy chetniej by sie w nich osiedlali?) .

Jeszcze jedno. Nawet jesli ta rzesza ludzi nie dostanie pozytywnej decyzji po miesiacach bytowania na koszt panstw UE, dostanie dokumenty...we Wloszech. Panstwo to slynie wsrod nielegalnych imigrantow jako miejsce otrzymania latwych dokumentow. Raz wiec imigranci znajda sie w Europie, nic ich nie powstrzyma przed otrzymaniem "papierow". Dowiedziala sie o tym zaloga austriackiego szpitala: zdrowie dzieci nie jest tak wazne, jak strach przed zlapaniem i deportacja.

Osobiscie wole wspierac inicjatywy prywatne. Pewien Syryjczyk sprzedajacy dlugopisy na ulicach Bejrutu tak poruszyl redaktora "Conflict News" i czytelnikow jego portalu, ze postanowil on odszukac mezczyzne. Dzieki projektowi udalo sie zebrac 156 tys dolarow dla Abdula i jego corki. Pewna para tureckich nowozencow przeznaczyla natomiast fundusze ze swojego wesela na posilek dla uchodzcow w tureckim miescie Kilis. Mlodzi nakarmili 4000 uchodzcow.



7 sierpnia 2015, jak ukrecic glowe hydrze czyli o rynku handlarzy ludzmi

Wczoraj Czerwony Krzyz wydal jedno ze swoich oswiadczen po kolejnej tragedii u wybrzezy Libii. Zaledwie 15 mil morskich od brzegu rozpadla sie lodz wiozaca 600 osob. Zaledwie 400 osob udalo sie wyjsc z podrozy calo. Zaledwie 25 cial wylowiono z morza. O 175 mowi sie, ze zaginely.

To chwalebne, ze potezna miedzynarodowa organizacja apeluje do wladz europejskich o reakcje i "nie trzymanie rak w kieszeniach", kiedy za morzem traci zycie kolejna setka ludzi. Jednak ma sie wrazenie, ze notka wynikla z politycznej poprawnosci i jej dyplomatyczny, delikatny w wymowie ton do niczego nie doprowadzi. Bo coz oznacza "prawo do wiedzy, co sie stalo z najblizszymi" czy ulatwienie dostepu do rozpoznania cial czlonkow wlasnej rodziny. W kraju, gdzie od kilku lat toczy sie wojna domowa, gdzie kroluje bezprawie, wychylanie sie z inicjatywa "post mortem" moze oznaczac wyrok smierci. Przeciez tam codziennie ktos ginie, jest wtracany do wiezienia albo musi przekupic jakiegos przedstawieciela wladzy, aby ulatwic sobie szmugiel do Europy. To zatem wspaniale, ze Czerwony Krzyz jest obecny we Wloszech i innych panstwach, do ktorych udaje sie dotrzec nielegalnym imigrantom (uchodzcami jeszcze nie sa), ale obok problemu naplywu tysiecy ludzi do przeludnionych osrodkow greckich, wloskich czy maltanskich rosnie i pecznieje (a niebawem wybuchnie) inny swiatowy wrzod - ignorancja Europy i brak sankcji dla przemytnikow ludzi, ktorzy, razem z libijska straza przybrzezna, zbijaja krocie na nieszczesciu.

Przyklad? Wierze, ze Ann Applebaum wie, co pisze. A pisze tak: Libijscy handlarze ludźmi śmieją się na myśl, że krajowe władze mogłyby ich powstrzymać. Baza libijskiej straży granicznej w Trypolisie ma do dyspozycji tylko jeden gumowy ponton. Od stycznia ani jeden z członków tej straży nie odbił od brzegu

Inny ekspert, autor swietnej "Illegality, Inc", Ruben Anderson podaje, ze Europa wziela sie za rynek handlu ludzmi nie od tej strony. "Zatrzymac lodzie i zaatakowac przemytnikow" - to jego zdaniem postawa wladz Starego Kontynentu. Swoim rutynowym dzialaniem, a wiec zwolaniem kolejnego szczytu, tym razem kryzysowego, jak dodaje smaczku Applebaum wydeliberowali wysłanie paru łodzi więcej do patrolowania wybrzeży Włoch i Grecji Czy to pomoglo? Nie tylko nie doprowadzilo do zmniejszenia sie liczby wypraw, ale takze wzmocnilo rynek handlarzy. Pojawily sie nowe sciezki, nowe, jeszcze slabsze lodzie rybackie, czesto bez pilota.

Co z tego wiec, ze beda powstawaly kolejne mury, wybrzeza bedzie patrolowac wiecej samolotow i statkow. Jesli nie zostanie zdemontowany rynek kryminalistow handlujacych ludzmi, Europa stanie sie oblezona twierdza, a tysiace imigrantow beda ginac na morzu, szturmowac przejscia graniczne, tworzyc bieda-obozy i kisic sie latami w zamknietych centrach dla imigrantow podczas procedury rozpatrywania podania o azyl przez pierwszy kraj europejski, w ktorym postawili stope.

Czy sa na ten kryzys humanistarny recepty? Anderson chcialby zalegalizowac przeprawe morska i potraktowac ja jako godna podroz do Europy. Applebaum wolalaby dotrzec do politykow europejskich, aby skonczyli ze spotkaniami, raportami i wzieli sie do roboty na szczeblu lokalnym, "naprawili" Libie, Syrie czy Sudan.

Tymczasem poza tym wszystkim sa ludzie, ktorym nie dano glosu. A mimo to przebijaja sie do mediow w kategorii ciekawostki przyrodniczej. Z poniedzialku na wtorek po raz pierwszy Eurotunel zostal zdobyty. Zrobil to nielegalny imigrant z jednego z panstw Afryki. Samotnie, pod oslona nocy, omijajac 400 kamer oraz kilkanascie patroli, przebil sie torami z Francji do Anglii, zatrzymujac w Folkestone. Tam go zlapano, zamknieto jak przestepce i zniwelowano dalsze proby starania sie o azyl w UK. Gorzkie zakonczenie? A moze lepiej brzmi przeprawa przez Morze Srodziemne w dmuchanym baseniku dla dzieci? Jak dlugo Europa bedzie atrakcyjnym miejscem do zycia dla nielegalnych imigrantow, uchodzcow, tak dlugo bedziemy swiadkami tragedii i brawurowych przygod, ktorych nie chcielibysmy przezyc nawet na obozie survivalowym. A problem bedzie sie odradzal niczym glowy mitycznej Hydry.

18 maja 2015, jak latwo z legalnego imigranta stac sie nielegalnym

Mam znajoma. Mieszka w Belgii ok 2 lat. Wczesniej zyla w Hiszpanii (3 lata) z mezem Azjata. Tam tez urodzila im sie corka. Jak w wielu innych tego typu przypadkach, para zdecydowala sie na emigracje do kraju niedotknietego dojmujacym kryzysem i wybrali srodek Europy Zachodniej. Kiedy przyjechali do Belgii, walizki jeszcze spalone sloncem kraju Cervantesa, maz zahaczyl sie na czarno u swego krajana jako pomoc kuchenna. Ona - wczesniej zajmowala sie wychowaniem corki, w obliczu wymagan urzedniczych sama zaczela szukac pracy. Dostala karte pobytu w Belgii na 5 lat jako obywatelka UE z zaznaczeniem, ze ma dostarczyc umowe o prace. On - czekal na legalizacje pobytu jako malzonek obywatelki UE.

Mijaly miesiace - pracy nie bylo. W koncu nadeszlo pismo: "Prosze zglosic sie na najblizsza komende policji z waznymi dokumentami". Poszla, spodziewajac sie rutynowego wywiadu, czy mieszkaja razem, z czego sie utrzymuja, itp. Na wstepie jednak funkcjonariusz zabral jej karte pobytu i powiedzial:
- Nie znalazla Pani pracy w odpowiednim czasie.
Na prosbe o przyslanie tlumacza, bo nie rozumie, zapytal:
- W jakim jezyku Pani rozumie?
- Na przyklad po angielsku, hiszpansku, polsku - odpowiedziala.
Lamana angielszczyzna oficer wyjasnil, ze skonczyl sie jej czas (w domysle jej rodziny takze) i jesli nie znajdzie sobie pracy w ciagu 3 miesiecy, zostanie deportowana do Polski.

Zakonczenie bylo szczesliwe o tyle, ze w koncu udalo sie jej zaangazowac jako sprzataczka w tej samej restauracji, w ktorej pracowal jej maz. Ale liczba godzin, jaka zaproponowano, nie dawala jej zadnych uprawnien do pomocy ze strony panstwa, chocby w kursie francuskiego, na jaki sie zapisala. Placila pelna taryfe, tj. 195 EUR za miesiac kursu, podczas gdy "dotowany" przez Urzad Pracy obywatel z pelnia praw (ona wciaz czekala na oddanie karty), placil 75 EUR. Nie wspominajac o opiece lekarskiej. Placila 25 EUR za konsultacje, nie mogac odliczyc sobie co najmniej polowy jak reszta legalnych obywateli.

Imigrant "bez papierow", o jakiego walcza organizacje pozarzadowe panstw europejskich to nie tylko uchodzca z Syrii, imigrant z Afganistanu, Pakistanu czy Indii, ale takze obywatel legalnie przebywajacy na terenie innych panstw europejskich i korzystajacy z mobilnosci spolecznej w obrebie UE. Pech chcial, ze ta znajoma nie miala w Belgii czlonkow swojej rodziny, a jej maz mial tylko kolegow z tego samego miasta. Nie mogli liczyc, jak wielu imigrantow z Maghrebu czy panstw afrykanskich, na zdobycie kart pobytu na podstawie polaczenia rodzin (kuzyni to tez rodzina). Jej jedynym pocieszeniem bylo to, ze ma dziecko, ktore mogla zapisac do szkoly i ze dzieki niemu nie musi spowiadac sie na ponizajacych przesluchaniach.

Slusznie wiec robia dzialacze i oficjele w sluzbie ONZ piszac, ze nalezy zadbac o imigrantow i dac im start na nowej ziemi, a nie uratowanych z opresji wciskac do obozow jak sardynki w puszke. Nalezy jednak pamietac o tych zwyklych migrantach, ktorzy takze cos za soba zostawili i chca zaczac nowe zycie, a nie moga byc zdani wylacznie na siebie. Jaka miara tej pomocy? Skoro istnieje rozbudowany, zbiurokratyzowany system, to nalezy towarzyszyc takiemu migrantowi od poczatku, a nie stosowac metody represyjne i wymachiwac dyscyplinka jak nauczyciele z XIX-wiecznych karykatur straszac, ze w przypadku niepowodzenia planow obywatel UE stanie sie imigrantem "bez papierow".

1 pazdziernika 2014: co mowia liczby o deportacjach i zatrzymaniach nielegalnych imigrantow

Jak przekonuja analitycy MSW, liczba nielegalnych imigrantow zatrzymanych na granicach Polski przekroczyla 3700. To w porownaniu do 2012 roku o 16% wiecej przypadkow. Raport podaje, ze wiekszosc imigrantow pochodzila z Ukrainy, Bialorusi, Rosji i Gruzji. W raporcie wyszczegolniono tez, a informacje podal portal gazeta.pl, zaobserwowano naduzycie przepisow do ubiegania sie o status uchodzcy. W ubieglym roku spora liczba imigrantow pochodzenia czeczenskiego po otrzymaniu statusu uchodzcy opuszczala Polsce i udawala sie do krajow za zachodnia granica (uprawnia do tego tzw. paszport genewski, ktorym dysponuja).

Konkluzje raportu brzmia jak stara dobra spiewka: Polska jest krajem tranzytowym, nieliczni decyduja na osiedlenie sie. Jak ongis ocenil Tomasz Cytrynowicz, dyrektor departamentu legalizacji pobytu w Urzędzie ds. Cudzoziemców podczas dyskusji w gmachu Agory na temat legalnych i nielegalnych imigrantow i praw ich chroniacych, nielegalnych imigrantow jest w Polsce od 50 tys. do pol miliona. Nikt nie potrafi oszacowac ich dokladnej liczby. Jak dodal pracownik urzedu - byc moze sa to ludzie, ktorych dzieci urodzily sie w Polsce, a oni sami po latach przestali ubiegac sie o dokumenty. Do tego nieludzkie procedury - w przypadku wiz np. dla Ukraincow proces sie przedluza, a wize trzeba odnawiac o kolejny okres. Bez tego, zwlaszcza Ci pracujacy, zasilaja strefe nielegalnych. W przypadku zatrzymania, trafiaja do zamknietych osrodkow strzezonych przez Straz Graniczna, skad zostaja wydaleni do swoich krajow i maja 5-letni zakaz wstepu na terytorium Schengen.

W innych panstwach sytuacja nielegalnych imigrantow nie wyglada rozowiej. Maggie de Block, belgijska Sekretarz Stanu ds. Uchodzcow i Azylu (la Secretaire d'Etat a l"Asile et la Migration), slynaca z twardej postawy wobec nielegalnych imigrantow, zostala ostatnio skrytykowana za przeprowadzanie grupowych lotow (przypominam film "Lot specialny" Fernanda Melgera). Nie udalo jej sie jednak przeprowadzic grupowego lotu do Gwinei-Conacry (na pokladzie mialo byc 27 Gwinejczykow), ale, zdaniem gazety "La Capitale", nie przeszkadza to w przeprowadzaniu lotow niemal codziennie, z 4 zatrzymanymi na pokladzie.

W Belgii mapa nielegalnych imigrantow wyglada nieco inaczej niz w Polsce. Wiekszosc deportowanych w 2013 r. stanowili Albanczycy, Marokanczycy, Rumuni, obywatele Kosowa, Bulgarii i Brazylii. Jak zapewniala Sekretarz de Block: "wydalono 80% nielegalnych imigrantow przebywajacych w osrodkach zamknietych". W porownaniu do Polski liczby sa imponujace: 4139 przypadkow wydalenia przymusowego poprzez lot specjalny i 4585 wydalenia dobrowolnego (wydalony wyjezdza w asyscie policji i w kajdankach, ale wolno, nie jest pozbawiany ruchu i wnoszony do samolotu, jak ci "specjalni").

Poza Europa, a raczej poza jurysdykcja UE, sprawa nielegalnych imigrantow wyglada nieco inaczej. W Norwegii, gdzie takze istnieje dosc liczna polska imigracja, odnotowuje sie nizsza liczbe wydalen w porownaniu do Belgii. Jak podaje portal "moja Norwegia" w 2013 r. deportowano 5198 osob, z czego niemal polowa to przypadki osob, ktore zlamaly tamtejsze prawo. Na tym tle "wyrozniaja" sie Nigeryjczycy i Afganczycy. Innosc sytuacji nielegalnych imigrantow polega takze na tym, ze wyrok po ponownym zlapaniu (wiekszosc nielegalnych probuje wracac) jest wyzszy niz w UE,

W wielu krajach deportacje sluza zachowaniu optymalnego wskaznika przestepczosci. Nie ukrywaja tego wladze Norwegii, Sekretarz Sekretarz Stanu ds. Uchodzcow i Azylu Belgii chwali sie skutecznoscia procedur wobec nielegalnych imigrantow. Czesto jednak deportacja dosiega ludzi, ktorzy czekaja na decyzje o przyznanie azylu (w Belgii ok. 9% deportacji), ktorzy probuja zawrzec zwiazek malzenski albo ktorzy nie odnowili swojej wizy, pozwolenia na prace czy karty pobytu. Trudno w systemie imigracyjnym dopatrzec sie przeslanek humanitarnych, ale jako, ze system zostal stworzony przez ludzi, musi byc dla ludzi. A o to w gaszczu spraw "bez papierow" coraz trudniej.


Korzystalam z: 
"Metro"", 20 marca 2014: "Maggie de Block convaincue des rapatriements collectifs"
"La Capitale", 18 lutego 2014: "4139 etrangers raparties de force en 2013"

8 kwietnia 2014, wtorek - papierowe malzenstwa w Europie

Pisalam juz o ofertach "papierowych" malzenstw w sieci. Tym razem dotarlam do danych z dwoch krajow, ktore nie tylko zastanawiaja, ale takze pozwalaja zobaczyc skale problemu.

Jak zawiera sie "papierowe"malzenstwa? Zdesperowani mezczyzni (przewaznie), przebywajacy w danym kraju nielegalnie szukaja partnerek, ktore prezentuja urzednikom jako swoje legalne zony. Przedsiewziecie odbywa sie za zgoda potencjalnej malzonki, poznanej albo w Internecie, albo poprzez osobe trzecia, ktora z kolei wie o potrzebach finansowych kobiety. "Deal" obowiazuje zazwyczaj kilka lat, bo mozna byc kontrolowanym przez policje i sluzby imigracyjne nawet do 3 lat od zawarcia slubu. Partnerka wiec jest swiadoma, ze jesli "maz" zadzwoni w pilnej sprawie, musi stawic sie razem z nim i pozowac na zone zgodnie z regulami umowy. Jest jednak za to wynagradzana. Jesli mieszka poza granicami kraju, w ktorym jest "malzonek", jej bilety lotnicze i hotel sa refundowane. Sam deal moze byc takze kuszacy. Kobieta dostaje od 5000-12000 Euro za swoje uslugi.

Sa jednak i tacy mezczyzni, ktorzy nie chca inwestowac w deal. Wydaje sie, ze jest ich wiecej, niz w przypadku nr 1 (deal o charakterze biznesowym). Poznane kobiety traktuja jako "przyjaciolki": zdobywaja ich serca, mieszkaja z nimi kilka lat, a kiedy dostaja upragniona karte pobytu, natychmiast je porzucaja. Ten typ "dealu" jest bardzo niebezpieczny dla kobiet z oczywistych wzgledow. Przez te kilka lat pracuja na swoich "mezow", traktuja ich z nalezytym szacunkiem i wierza, ze to prawdziwa relacja. Po latach spedzonych razem z oszustami, maja czesto zlamane zycie.

Belgia. Ten maly kraj wiedzie prym, jesli chodzi o liczbe ujawnionych i zdemaskowanych fikcyjnych malzenstw. W swietle danych Prokuratury Generalnej Krolestwa Belgii (dane podane za: dziennik La Capitale, 19 lutego 2014), w ciagu trzech lat (2010-2013) odbylo sie 16 000 rozpraw przeciw symulowanym relacjom, 31 000 osob zasiadlo na lawach oskarzonych. W samej Brukseli sad rozpatrywal 5738 przypadkow.

Anglia. Gazeta "The Sun" dotarla do danych Home Office z ktorych wynika, ze w Anglii w ciagu 10 miesiecy zawarto 7600 papierowych malzenstw. Dziennik podawal tez, ze tylko 90 osob bylo z tego powodu ukaranych i deportowanych do swoich krajow. W typowym dla siebie tonie dziennik wskazuje "winne" z tzw. "dolu" Europy: Polki, Lotyszki, Litwinki, Estonki i Czeszki. A proceder przypisuje mezczyznom z: Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Nigerii, Gambii, Maroka i Tunezji. Dane Home Office wskazuja tez, ze do symulowania relacji sa zdolne kobiety z Filipin, Malezji i Tajlandii. "Lowia" one Anglikow w sieci, a potem wykorzystuja scenariusz opisany przeze mnie w drugim akapicie. Inny dziennik "Daily Mirror" wskazuje, ze "padla dotychczasowa polityka imigracyjna", forsowana przez labourzystow i ze system trzeba naprawic. Rzeczywiscie jest sie nad czym pochylic, skoro statystycznie co godzine w Anglii ktos zawiera malzenstwo dla pieniedzy...







23 wrzesnia 2013, poniedzialek - imigranci w osrodkach zamknietych - glos na puszczy ?

Spotkalam w towarzystwie przyjaciol mlodego, ok. 24-letniego chlopaka. Cichy, lekliwy, patrzyl na mnie podejrzliwie, zanim cokolwiek o sobie powiedzial. W koncu wydukal, ze przebywal przez ok. 2 lata w osrodku dla uchodzcow w Charleroi kolo Brukseli. Czekal tam na decyzje rzadu o jego starania o azyl. Pakistanczyk, jak wielu jego krajan otrzymal odpowiedz negatywna. Mial opuscic terytorium Belgii.

Pozniej dowiedzialam sie, ze po nakazie wyjazdu z Belgii zaczepil sie u kuzyna, gdzie przez jakis czas byl "niewidoczny". Pech chcial, ze jednego dnia wyszedl do miasta spotkac sie ze znajomymi i wpadl na kontrole biletow w jednej ze stacji metra. Kontrolerzy sa w Brukseli jak mrowki. Stoi ich kilku przy kazdej bramce i nie ma jak uciec. Na domiar zlego zawsze towarzyszy im policja.  Okazalo sie, ze chlopak ma niewazne dokumenty. Paszport z nieaktualnymi pieczeciami, brak wizy, brak karty pobytu, a w kartotece "negatyw". Odtransportowano go do nowego zamknietego osrodka dla nielegalnych - "caricole", ktory miesci sie niedaleko lotniska. Mozna stad szybko wpakowac nielegalnego w samolot i wio do ojczyzny. Tak tez stalo sie z tym mlodziakiem.

Historie takie jak tego "szczesciarza", sa powszechne. Bloggerzy piszacy o brukselskich ludziach bez "papierow" wspominaja historie afganskiego chlopca o imieniu Namathaula, ktory w maju zostal zmuszony do wylotu do Istambulu i potem do Kabulu. Krotko opowiadal o swoich obawach, co moze sie z nim stac po pworocie do swojego kraju, dlaczego przebywal ponad 2 miesiace w osrodkach zamknietych: najpierw 127 bis i "caricole". Chlopak, podobnie jak moj znajomy "chcial tylko normalnie zyc".

Organizacja zajmujaca sie pomoca uchodzcom i obcokrajowcom (CIRE) wypowiedziala sie po otwarciu "caricole" w maju tego roku, ze nie ma zamknietych osrodkow dla nielegalnych imigrantow, ktore by im dawaly humanitarne warunki. Przebywanie w kazdym z osrodkow niesie za soba powazne konsekwencje dla przetrzymywanych, wsrod ktorych CIRE wymienilo: poczucie rozciagania w czasie procedury przyznawania/odrzucania azylu, poczucie nieokreslonosci i bezsensu, trudnosci w znalezieniu pomoc
y prawnej, przewlekly stres, pogorszenie stanu zdrowia, obnizenie samooceny wynikajace po czesci z odbioru spolecznego zamkniecia - skoro przebywasz za kratami, pewnie jestes kryminalista.

Na polskim podworku Stowarzyszenie Interwencji Prawnej walczy o poprawe bytu tych przebywajaych w osrodkach zamknietych. Jak sie okazalo, w ciagu 19 miesiecy ze 120 wnioskow o zwolnienie z osrodka zamknietego, sad rozpatrzyl pozytywnie tylko 1. Ta zatrwazajaca liczba mowi jedno: nie ma skutecznej polityki jurysdykcyjnej, a nielegalni po prostu nie sa wysluchiwani. Ciekawe beda analizy, czy w ogole nielegalni imigranci przetrzymywani w osrodkach maja dostep do prawnikow i doradcow imigracyjnych. Miejmy nadzieje, ze wraz z nowelizacja ustawy o cudzoziemcach, o ktorej pisze w poprzednich postach, zostana wyodrebnione jednostki/instytucje dedykowane sprawom cudzoziemcow. I nie bedzie to Straz Graniczna...

26 sierpnia 2013, poniedzialek: Jak z (nielegalnymi) imigrantami radzi sobie Rosja

W Rosji, jak zwyklo sie uwazac, wszystko dzieje sie na wieksza skale. Niedzwiedz ma apetyt, niedzwiedz przyjmuje nowych ludzi, przewaznie mezczyzn do pracy tam, gdzie przecietny Rosjanin jest albo za leniwy, albo praca jest tak slabo platna, ze woli pozostac przy swoim kieliszku do obiadu, nie mowiac, ze nawet nie ruszy sie do pracodawcy po szczegoly. Tacy Tadzycy, Uzbecy, Kirgizowie, Kazachowie, a pewnie takze Ormianie i Gruzini pracuja wiec na co dzien jako pomocnicy, zamiatacze ulic, ogrodnicy. Paraja sie prostymi pracami na czarno, bo perspektywa otrzymania karty pobytu czy pozwolenia na prace jest nierealna.

Jak zyja? W "gumowych apartamentach", jak ironicznie nazywaja takie mieszkania sami Moskwianie, stloczeni po kilkudziesieciu (sami mezczyzni, kobiet tam nie ma), z pradem i gazem doprowadzonym na lewo, bez biezacej wody. Teoretycznie latwo ich stamtad wykurzyc, wystarczy skarga sasiadow. "Squaty" biedakow pracujacych i przebywajacych w Rosji nielegalnie jednak sie nie kurcza. Przeciwnie, jak pisze w swoim ciekawym artykule Waclaw Radziwinowicz, imigrantow nie ubywa, a lokalne wladze stosuja ciekawa metode "czyszczenia" ulic: system lapowek. A to dozorca (nawet mowiacy w farsi!), a to urzednik, wreszcie policjant - lancuch pokarmowy jest szeroki, kazdemu trzeba dac nalezne pieniadze, zeby moc zyc i pracowac dalej. Pytanie, jaki odsetek zarobkow bez podatku stanowia lapowki, ale jestem gotowa zadeklarowac, ze wiecej, anizeli odprowadzana publiczna skladka.

Kiedy pisze te slowa i czytam o deklaracjach naszego sasiada, ktory ma sie rozprawic z nielegalnymi imigrantami, przypominam sobie rozmowe z (na oko) kazachskim handlarzem ze stadionu dziesieciolecia. Zapytany, jak mu sie w Polsce zyje, powiedzial:
"Nie najgorzej, nie bede narzekal. W Rosji to sie zylo! Tam nie tylko nie narzekal - tam musial kazdemu jednemu pokazac, ze moge pracowac". I zrobil gest dawania pieniedzy.