Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca na czarno. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca na czarno. Pokaż wszystkie posty

30 pazdziernika 2016, Polscy imigranci w Brukseli - 15 lat pozniej

fot. Adrian Van Leen
Dotarlam do archiwalnych studiow Instytutu Studiow Spolecznych UW (seria Prace Migracyjne nr 41) z 2001 roku: "Polscy nielegalni pracownicy w Belgii", autorstwa Aleksandry Grzymały-Kazłowskiej. Ciekawilo mnie, czy cos zmienilo sie w kategoriach (i statusie) pracownika, ktory przeciez juz od 2004 roku powinien byc pracownikiem legalnym, korzystajacym z dobrodziejstw obecnosci Polski w UE.

Badaczka posilkowala sie kilkoma przydatnymi pojeciami z zakresu socjologii, jak np. kapital spoleczny (opracowanym przez Jamesa Colemana w 1988 roku), katalizator/stymulant migracji i srodek ulatwiajacy osiaganie swoich celow na obczyznie oraz rodzaje kapitalu wedlug Pierre' a Bourdieu (1986) - spolecznego, ekonomicznego i kulturowego - zaleznosci, oczekiwan i zobowiazan, jakie mogli miec wobec siebie czlonkowie emigracji polskiej i ich rodziny oraz jakie mieli sami emigranci w postaci wiedzy fachowej (albo jej braku), predyspozycji i mozliwosci adaptacji do nowego kraju. Przepytano 23 osoby bedace w 2001 roku w Belgii, w wiekszosci w Brukseli.

Jak owczesnie podawaly szacunki polskich duszparsterstw i badaczy zajmujacych sie tematyka migracyjna (hmm, reprezentatywna liczba polskich gastarbeiterow chodzacych do kosciola na msze), w Brukseli zylo w 2001 roku ok 25 tys Polakow, a w calej Belgii ok 50 tys. (w 2015, wedlug oficjalnych statystyk, zarejestrowalo sie ok 68 403 Polakow w Belgii). Jak owczesnie wygladal portret Polaka jezdzacego za praca do Belgii? Byla to samotna, mloda kobieta, ktora zostawila rodzine w Polsce, pochodzila najczesciej z Podlasia (jak szacowali rozmowcy Grzymały-Kazłowskiej, 60-90 % przybyszy deklarowalo swoje pochodzenie z polnocno-wschodniej Polski), a precyzyjniej - trojkata Bialystok-Monki-Ciechanowiec oraz Siemiatycze, czyli relatywnie malych miast, miasteczek i wiosek w tamtych regionach.

Pochodzenie malomiasteczkowe implikowalo wiec zestaw cech mentalnych, jaki podaje badaczka: religijnosc, konserwatyzm, zamknietosc poznawcza, scisly podzial na dzien swiateczny i dzien zwykly, sentyment do kultury ludowej, wysokie spozycie alkoholu oraz nieznajomosc pewnych urzadzen, ktore w Belgii byly podstawowym sprzetem domowym (mikrofalowka, odkurzacz, dodajmy - zmywarka). Poziom edukacji rowniez nie byl imponujacy - choc kobiety, zdaniem badaczki, byly nieco lepiej wyksztalcone niz mezczyzni. Co jednak bylo porazajace - brak znajomosci jezykow (tak tak, nie tylko francuskiego, ale tez niderlandzkiego czy angielskiego) zmuszal polskich imigrantow do wykonywania "les travaux sales" - czyli prac najciezszych i najmniej oplacanych - czyli pomoc domowa (kobiety) i robotnik budowlany (mezczyzni). Co ciekawe - wystepuje takze dystans miedzy Polakami juz zasiedzialymi, pracujacymi legalnie i aktywnymi spolecznie, a tymi z szarej strefy:

"(...) stara Polonia odcina się od Polaków, którzy są ‘na czarno’. Oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Oni uważają nas za gorszych.... No, odcinają się od nas totalnie w wypowiedziach. Jak oglądam jakiś dziennik belgijski i jest coś o Polakach, i są wypowiedzi jakiegoś takiego, to odcinają się totalnie. Oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Nie chcą w ogóle rozmawiać. I to się czuje. Nawet jak zachodzisz do kościoła i jest stara Polonia, to oni pokazują, że są lepsi., ...stara Polonia nie utrzymuje z nami kontaktów" [Instytut Studiow Spolecznych]

a nawet - korzystanie z taniej sily roboczej "nielegalnych", ktorzy pracuja dla "patrona" zasiedzialego w Belgii czy sprzedawanie pracy (nawet kilka razy tej samej!).

Czy cos po 15 latach polskiej emigracji zarobkowej sie zmienilo? Wydaje sie, ze polska grupa imigrantow poddaje sie tym samym procesom, co w 2001 roku. Nadal mlodych, nieznajacych jezyka przybyszy rekrutuja inni, zasiedziali, ktorzy tez kiedys przeszli swoje w Belgii. Bardzo czesto, mimo musu legalnego zatrudnienia dla Polakow, pracujemy na czarno, w zawodach ponizej kwalifikacji (pomoc domowa i sektor budowlany). Szczesciarze (albo i nie), znajduja zatrudnienie w handlu jako sprzedawcy, przedstawiciele handlowi, zakladaja firmy czy biura sprzatajace. Profil jednak (male miasteczna, osoby slabo wyksztalcone, nie mowiace w jezykach oficjalnych i skupiajacy sie w konkretnych "centrach" Polonii -w Brukseli dzielnice Saint-Gilles, Anderlecht), wydaje sie nie zmieniac. Malo tego, jak pisze niezalezny dziennikarz Frederick Loore w swojej ksiazce "Belgique en soul-sol: immigration, traite et crime organise" z 2007 roku, istnieja lokalne filie handlarzy tania sila robocza, ktora posredniczy w kontaktach pracownik najemny-pracodawca i zbiera swoja "dole", ktora potem oferuje taniemu pracownikowi 10 EUR za godzine (to z kolei dane podane za dziennikiem "De Standaard" z 2006 roku).

Nie znalazlam zadnych miarodajnych studiow polskiej polonii po 2015 roku - a przeciez w doroslosc wchodzi kolejne pokolenie mlodych Polakow, ktorych rodzice zdecydowali sie wyemigrowac (i sprowadzic swoje rodziny, a takze wejsc w relacje z innymi nacjami mieszkajacymi w Belgii). Z moich obserwacji jednak wynika, ze drugie pokolenie wcale nie ma latwego zycia. Wciaz pokutuje teza starszych pokolen Polakow o tym, ze nie warto sie uczyc ani jezyka, ani kultury tego kraju, bo "sie zjedzie". Rownie dobrze brzmi wiec wyznanie jednej z rozmowczyn badaczki z 2001 roku w 2016 roku: "dzieci się porodziły, idą tutaj do przedszkola, potem już do szkoły. I co? Rodzic nawet nie jest w stanie przeczytać kartki ze szkoły. Albo zrobić spotkania u lekarza, tylko dzwonią: ‘Pomóż, przetłumacz.’. No wybacz. No wiesz mam taką opinię. Denerwuje mnie to. Uważam, że oni właśnie robią opinię Polaków takich, tylko do pracy, nic się uczy, nic nie wie". Kto zna Belgie i chce naprawde sie w niej osiedlic, ten wie, ze ten kraj jest jednym z nielicznych panstw w Europie, ktory promuje kstalcenie ustawiczne w niemal wszystkich zawodach, a sektor edukacji to jeden z bardziej rozwinietych sektorow w gospodarce.
Coz jednak, kiedy zaczynalo sie w tym samym i przez kilkanascie lat nie mialo sie czasu na doskonalenie umiejetnosci. Kroku w przod nie ulatwiaja lokalne tradycje, ktore polska emigracja przywiozla do Brukseli: "jak chodzę na śluby czy na chrzciny do ludzi z tamtych stron, z Białegostoku, to czuję się jak w Polsce. Zdziwiłam się, że coś takiego może być w środku Brukseli".

Jedyna powazniejsza roznica? W 2016 mamy ogromnie rozbudowana siec kontaktow via media spolecznosciowe. A tam - grupy "Polacy w Brukseli", "Polacy w Antwerpii", "Belgia: sprzedam, kupie, zamienie", "Belgia: oddam za darmo", polskie tygodniki online typu: niedziela.be albo belgia.net, gdzie handluje sie praca, mieszkaniami, uslugami (polskie kosmetyczki, dentysci, lekarze, transport do Polski, transport na lotnisko, tlumacze - naturalnie bez certyfikatu tlumacza). To stymuluje do pozostania w grupie homogenicznej jezykowo, do polecania albo odradzania korzystania z uslug konkretnej osoby. Do tymczasowosci i nadziei "na zjechanie" i osiedlenie sie w wychuchanym domu gdzies w swoich stronach.

Jako epilog (i cokolwiek inne spojrzenie na Polakow na emigracji), dodajmy, ze istnieje takze inna, dosc szybko rozwijajaca sie grupa Polakow - eurokraci. Swietnie wyksztalceni, znajacy jezyki obce (w tym niekoniecznie obowiazujace), chcacy sie ksztalcic (moje wieczorne zajecia z francuskiego sa zdominowane przez expatow i pracownikow agend UE) - a takze, choc trudno powiedziec, jakiego odsetka to dotyczy - chcacych po kontraktach wrocic do Polski albo wyjechac do innych krajow UE (karta dyplomatyczna nie liczy sie w stazu zamieszkania do ubiegania o obywatelstwo). Ci ludzie nie sa juz utozsamiani z dawna polska emigracja, choc pewnie takze nie maja wielu plaszczyzn spotkan z polska emigracja z polnocno-wschodniej Polski (chyba, ze zatrudniaja gosposie, opiekunki czy pracownikow remontowych). Ale to juz historia na kolejny wpis.


28 wrzesnia 2014, Zostan moja Ukrainka, czyli Polki na rynkach Europy

Natasza jest postawna, ale wciaz przystojna kobieta w srednim wieku. Blond wlosy opadajace na ramiona, zielone oczy podkreslone perlowym, bladorozowym cieniem, delikatne, acz wydatne usta - moze sie podobac. Spotkalam ja w kolejce do urzedu ds. cudzoziemcow. Przysluchiwala sie rodaczkom, wymieniala sie doswiadczeniami.
- Jestem tu od wielu lat. Znam nasze prawa - zagadnela.
Nie zawsze pracowala jako sprzataczka. Najpierw byla niania. I podczas ktorejs z wizyt u dzieci dostala od rodzica pierwsza "propozycje". Potem byly podobne sytuacje.
- Kiedys mialam dosc i krzyknelam: jestem ze Wschodu, ale nie jestem kurwa! - jej oczy zapalily sie na mysl o wspomnieniach.

Anka pracuje w Belgii od 6 lat. Troche lyknela jezyka, aczkolwiek nie na tyle, aby szukac czegos innego niz sprzatanie. Sciele lozka i odkurza w prywatnych domach, pol na pol - legalnie i na czarno. Przewaznie u Belgow, ale ma tez rodzine Afro-Belgow pochodzenia kongijskiego. Blondynka, drobna, z duzymi niebieskimi oczami i zadartym nosem, wyglada jak slodka dziewczynka. Moze to pozwolilo kojarzyc ja z Lolita, choc ma 33 lata. Podobnie jak bohaterka listu "Finowie ciagle pytali mnie, ile biore za noc" , miala kilka propozycji "pracy po godzinach" od "patronow".

Zastanawia, co powoduje, ze imigrantki sa traktowane jako seksualne mieso. Jesli pamietacie epizod z filmu "Import/Eksport", kiedy Olga zaczela prace w domu starcow, natychmiast dostala propozycje od swojego podopiecznego, aby wyjsc za niego za maz. Naiwnie myslala, ze bedzie miala wreszcie staly adres, papiery i bedzie mogla opiekowac sie staruszkiem. Czy gdyby byla Austriaczka, padlaby podobna propozycja? Inna Olga skarzy sie, ze mimo swojego wyksztalcenia, nie moze znalezc pracy bez propozycji dodatkowych zajec. Zadna z kobiet ani nie ma wyzywajacego makijazu, ani nie zachowuje sie jak bohaterka "W sieci". Chodzi zatem wylacznie o podniecajacy stosunek podleglosci, wladze, jaka ma nad kobietami-imigrantkami ktos, kto rozkazuje i dysponuje pieniedzmi. Czy to go jednak usprawiedliwia?



26 sierpnia 2013, poniedzialek: Jak z (nielegalnymi) imigrantami radzi sobie Rosja

W Rosji, jak zwyklo sie uwazac, wszystko dzieje sie na wieksza skale. Niedzwiedz ma apetyt, niedzwiedz przyjmuje nowych ludzi, przewaznie mezczyzn do pracy tam, gdzie przecietny Rosjanin jest albo za leniwy, albo praca jest tak slabo platna, ze woli pozostac przy swoim kieliszku do obiadu, nie mowiac, ze nawet nie ruszy sie do pracodawcy po szczegoly. Tacy Tadzycy, Uzbecy, Kirgizowie, Kazachowie, a pewnie takze Ormianie i Gruzini pracuja wiec na co dzien jako pomocnicy, zamiatacze ulic, ogrodnicy. Paraja sie prostymi pracami na czarno, bo perspektywa otrzymania karty pobytu czy pozwolenia na prace jest nierealna.

Jak zyja? W "gumowych apartamentach", jak ironicznie nazywaja takie mieszkania sami Moskwianie, stloczeni po kilkudziesieciu (sami mezczyzni, kobiet tam nie ma), z pradem i gazem doprowadzonym na lewo, bez biezacej wody. Teoretycznie latwo ich stamtad wykurzyc, wystarczy skarga sasiadow. "Squaty" biedakow pracujacych i przebywajacych w Rosji nielegalnie jednak sie nie kurcza. Przeciwnie, jak pisze w swoim ciekawym artykule Waclaw Radziwinowicz, imigrantow nie ubywa, a lokalne wladze stosuja ciekawa metode "czyszczenia" ulic: system lapowek. A to dozorca (nawet mowiacy w farsi!), a to urzednik, wreszcie policjant - lancuch pokarmowy jest szeroki, kazdemu trzeba dac nalezne pieniadze, zeby moc zyc i pracowac dalej. Pytanie, jaki odsetek zarobkow bez podatku stanowia lapowki, ale jestem gotowa zadeklarowac, ze wiecej, anizeli odprowadzana publiczna skladka.

Kiedy pisze te slowa i czytam o deklaracjach naszego sasiada, ktory ma sie rozprawic z nielegalnymi imigrantami, przypominam sobie rozmowe z (na oko) kazachskim handlarzem ze stadionu dziesieciolecia. Zapytany, jak mu sie w Polsce zyje, powiedzial:
"Nie najgorzej, nie bede narzekal. W Rosji to sie zylo! Tam nie tylko nie narzekal - tam musial kazdemu jednemu pokazac, ze moge pracowac". I zrobil gest dawania pieniedzy.