Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uchodzcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uchodzcy. Pokaż wszystkie posty

13 sierpnia 2017, artysci na uchodzctwie, czyli refleksje o fatum pamieci

Felix Nussbaum 'Exile'
Kiedy patrze na ten obraz (przypadkowo odkryty podczas grzebania w sieci, widzialam inne plotna na wystawie "Niewidzialne Museum" w centrum kultury Wiels), widze czlowieka zlamanego, bezradnego. Pomieszczenie, w ktorym skulil sie mezczyzna, jest puste, jakby zostalo juz oproznione na wyjazd. Na niemozliwie dlugim stole stoi tylko globus przypominajacy, ze dom bedzie od teraz gdzie indziej. Tam, gdzie bedzie wzglednie bezpiecznie, gdzie nie zapytaja, kto, jak i z kim. Gdzie bedzie mozna tworzyc jako artysta, a nie jako Zyd, muzulmanin, chrzescijanin, dziecko ulicy czy rodzina opozycyjnego polityka.

Ten obraz przypomina mi ksiazki, ktore ostatnio przeczytalam: "Emigranci", niemieckiego pisarza W. G. Sebalda i rodzimego Henryka Grynberga "Uchodzcy". Jedna i druga sa pozornie zapisami wspomnien autobiograficznych (Grynberg), lub biograficznych czterech postaci (fikcyjnych, choc wydaje sie, ze istniejacych naprawde po zapoznaniu sie z obszernym materialem zdjeciowym dolaczonym do ksiazki). Co je laczy? Wszystkie narracje sa tworzone przez postac z obrazu Nussbauma. Ludzi bez korzeni, odlaczonych jak gitara od pradu, od zycia. Zdolni do tworzenia, ale jakos pusci, bez energii, ktora popychala ich ku awangardzie w ich krajach. Niemcy, Polska, a docelowo Stany Zjednoczone, Szwajcaria, Izrael, Wielka Brytania. Grynberg nawet doslownie zauwaza, ze jeden z jego bohaterow, Marek Hlasko, po prostu nie potrafil pisac bez polskiej rzeczywistosci i tej mentalnosci, jednak odleglej od amerykanskiej. Frykowski czy sam Grynberg rowniez szukali inspiracji, ktorej jakos za oceanem bylo mniej. Byl alkohol, latwe okazje do zarobku, ale nie w zawodzie, w ktorym zablysneli w Polsce. Bohaterowie Sebalda z kolei izolowali sie od spolecznosci (w szklarni, w zakurzonym atelier, w odleglych zakatkach Europy), aby przeszlosc nie dawala znac. W obu ksiazkach niemozliwa ucieczka doprowadzala do samobojstw, samounicestwienia (terapia elektrowstraszami wujka Ambrosa), dziwactw (jak malowanie w pomieszczeniu pelnym smieci, bibelotow i ulatniajacego sie kurzu albo kontemplowanie starych plocien sprzed II wojny swiatowej przy uzyciu lupy w poszukiwaniu odpowiedzi na zabojstwo rodzicow). Pamiec rodzinna doprowadzala kolejne pokolenia do obsesyjnego szukania prawdy, grzebania w przeszlosci, w konfrontacji z trauma. Ale czy to spotkanie uleczalo? Na pewno dostarczalo wiedzy, co tak naprawde mialo miejsce. Bol jednak obecny jest w kazdej z opowiesci, kazdej karcie i zyciorysie. Nawet u czytelnika, ktory przeciez odbywa te podroze w przeszlosc, nierzadko wspominajac wlasne historie rodzinne.

Wrocmy do obrazu. Jako widz mozemy snuc tysiace przypuszczen. Ale po zapoznaniu sie z zyciorysem malarza, Felixa Nussbauma, szybko odkryjemy wspolna nic losow z jego malowanymi modelami i nim samym. Zydowskiego pochodzenia (jak wszyscy z powyzszych bohaterow), byl jednym z obiecujacych malarzy ruchu surrealisttycznego w miedzywojennych Niemczech. Po dojsciu do wladzy Hitlera najpierw ukrywal sie z zona Felka w Brukseli, a potem w Ostende. Kiedy Nazisci dotarli i tam, zostal przewieziony do Francji, a kiedy ukrywajacych sie malzonkow znaleziono w jednym z domow przyjaciol, zostali przetransportowani do Oswiecimia. Tam zginela cala rodzina Nussmauma: rodzice i brat. Ostatni z zyjacych czlonkow rodziny zmarl z wycienczenia w Stuthof.

Czy powinnam impregnowac czytajacych, kiedy opisuje historie z zeszlego stulecia? Nie, bo te historie i te narracje powtarzaja sie wsrod obiecujacych artystow-uchodzcow, ktorzy przybywaja do Europy teraz. Malarze, muzycy, poeci staraja sie o azyl, majac za soba wycienczajace podroze z wlasnych krajow, reperkusje, a czesto zabojstwa czlonkow rodziny przez rezim, ktorego byli przeciwnikami. Ta pamiec: o wlasnej ziemi, o rodzinie, o przodkach przesladuje i czasem nie pozwala na integracje, o jaka chodzi spolecznosci przyjmujacej. Jak napisal w lisciku post-it pewien somalijski uchodzca, mlody poeta, ktorego kiedys poznalam:
 "Jest wiele drzwi, ktore bede dla Ciebie zamkniete. Miej odwage je otworzyc, a wtedy przeszlosc przestanie Cie scigac. Przyszlosc zagosci na Twojej twarzy usmiechem i tysiacem motyli. Idz i odlec w chmurach".
Albo bohater Sebalda:
"Jest taka niemiecka okrutna bajka, w ktorej jesli tylko poddasz sie czarowi, bedziesz musial mu ulegac do konca, az Twoje serce peknie, bez wzgledu na to, ile pracy wlozyles w jego zdjecie - w tym kontekscie tym czarem jest pamiec, pisanie i czytanie".
Czytajmy, piszmy, i pamietajmy, chocby byla to lektura bolesna.

14 listopada 2015, Solidarnosc

#JeanJulien

Slowa latwo nie przychodza. Kryzys humanitarnny zwiazany z naplywem uchodzcow i migrantow stal sie kryzysem czlowieczenstwa. Po ataku na Paryz, w tym momencie po raz drugi zniszczono symbole i zdobycze rewolucji francuskiej: wolnosc, rownosc, braterstwo. A Europa, zamiast sie jednoczyc, dzieli sie na obozy, zamyka podwoje i tonie w ksenofobii. Jak trafnie ujal to ktos w sieci: "ofiarami terroryzmu sa przede wszystkim ci, ktorzy juz przez kilka lat uciekaja od wojny i od przesladowan". Teraz - obok uchodzcow - ofiarami terrorystow stala sie cala Europa. Ta pluralistyczna, wielonarodowa, roznorodna. My wszyscy, mieszkajacy poza Polska, jako integralny skladnik tej Europy. I my, ktorzy w Polsce zostalismy.

6 wrzesnia 2015, czy powinnismy bac sie roznic kulturowych?

Ostatnie dni spedzam na czytaniu komentarzy pod roznymi artykulami o kryzysie migracyjnym. Mysle, ze kazdy, komu nie sa obojetne problemy naszego swiata, czyta kazdy artykul, oglada wiekszosc materialow wideo i zdjec. Pod nimi - kalejdoskop postaw i emocji. Bo w zasadzie z kazdego wpisu, kazdego komentarza wylewaja sie komunikaty emocjonalne. Komentarze nie sa umiarkowane. Z obu stron: zwolennikow przyjmowania migrantow i przeciwnikow tak europejskich kwot, jak i imigracji w ogole. Zwolennicy nawoluja do wartosci ogolnoludzkich, humanitarnych, prawa kazdego czlowieka do schronienia, bez wzgledu na to, czy jest imigrantem, czy uchodzca. Przeciwnicy obawiaja sie roznic kulturowych, religijnych i bezproduktywnosci ekonomicznej rzeszy przybyszy "stamtad".

www.demotywatory.pl
A politycy? Prezydent Turcji Esip Erdogan oskarza Europe o zrobienie z pasazu Morza Srodziemnego ludzkiego cmentarzyska. podczas rozmowy z CNN dodawal, ze za kryzys migracyjny wini "Zachod". Prezydent Rosji Wladimir Putin dodawal, ze nie bedzie tolerowal roznic kulturowych. Migranci i uchodzcy maja sie asymilowac, a nie integrowac. Choc tego nie powiedzial wprost, zachecam do rzucenia okiem na jego cytat w serwisie demotywatory. Wegry natomiast (a w zasadzie Premier Victor Orban) wyrzekli sie brania odpowiedzialnosci za migrantow i zadeklarowali, ze migranci to "problem niemiecki". Odrzucili (podobnie jak Polska, Czechy, Slowacja) system kwotowy zaproponowany przez Komisje Europejska.

No dobrze. Z punktu widzenia kulturowego wiekszosc migrantow pochodzi ze spolecznosci muzulmanskich i z panstw o niestabilnej sytuacji politycznej. Tradycyjnym modelem w tychze jest wielopokoleniowa rodzina. W jednym, przestronnym domu mieszkaja zatem trzy- lub cztery- pokolenia. Dodatkowo, jesli w rodzinie przewaza liczba synow, w momencie ich ozenku do takiego domu przyjmowane sa synowe. Nie zdziwmy sie wiec, ze jesli zostanie zniszczony jeden dom, straci schronienie ok. 20 osob. Te osoby nie moga uciec do innych domow szerzej nie znanych ludzi. Dlaczego?

Islam szczegolnie chroni kobiety. W mocno tradycyjnych rodzinach nie opuszczaja one domu same, bez ochrony brata, meza albo siostr. W sytuacjach zagrozenia mimo wszystko ogromne jest poczucie wstydu, jesli nie ma wsparcia ze strony meza. Ekstremum jest samotna podroz (jak to uczynila matka Ailana i Ghaleba). Na nagraniach mediow widac, ze kobiety sa prowadzane przez bliskich mezczyzn, zaslaniaja twarz, bedac fotografowane. Ten wstyd i zazenowanie pokazywania wlasnego wizerunku (jest w kulturach muzulmanskich legenda o krolewnie, ktorej ojciec mowil starajacym sie o jej reke, ze jest niemowa, nie widzi i nie slyszy, dopoki jeden ze smialkow nie odwazyl sie ja zobaczyc i stwierdzil, ze jej pieknosc i jej glos go oniesmiela), ma swoje korzenie w kulturze arabskiej, w ktorej Beduini strzegli swoich kobiet przed porwaniami, ukrywajac je przez swiatem zewnetrznym.

Oczywiscie jesli kobieta chce i ma przyzwolenie meza, moze pracowac. Znam osobiscie kilka kobiet, ktore sa nauczycielkami, zajmuja sie osobami starszymi. Ale przy duzej, dzietnej rodzinie to czesto niewykonalne. Dlatego ta roznica kulturowa moze dotknac najbardziej - tradycyjny model rodziny, w ktorym kobieta nie pracuje. Na pytanie, czy w Europie tylko jedna strona moze pracowac, nie ma odpowiedzi pozytywnej. Bez wsparcia ze strony panstwa (pomoc spoleczna, zasilki pielegnacyjne, zasilki rodzinne), taka rodzina nie bedzie w stanie sie utrzymac na godnym poziomie. Koszty zycia sa relatywnie wysokie: czynsz za spore mieszkanie (wymogi europejskie to oddzielne pokoje dla kazdego dziecka), edukacja dzieci. Oczywiscie w Europie kobiety odkrywaja mozliwosci mobilnosci i ksztalcenia sie (na swoim kursie jezykowym mam kilka kobiet z tradycyjnych rodzin muzulmanskich, ktore realizuja swoje obligacje wzgledem Belgii nawet w zaawansowanej ciazy), jednak nie jest to regula. Wciaz da sie zauwazyc kobiety, ktore...nie umieja robic zakupow w supermarkecie, bo nie znany im jest system monetarny UE, ale zwykle sa to osoby starsze).

Jesli imigrant/uchodzca znalazl sie w kraju przyjmujacym sam, ma prawo starac sie o sprowadzenie rodziny. W Belgii byl problem z tymi, ktorzy otrzymali karty uprawniajace do sprowadzenia rodziny i sprowadzali kilkadziesiat osob (mowia o tym otwarcie przedstawiciele wladz). W praktyce nie jest to jednak latwe i na pozytywne rozpatrzenie sprawy czeka sie latami. Czesto - otrzymuje sie odpowiedz negatywna w zaleznosci od "ciezkosci" dossier. Jesli migrant nie placil podatkow, uchylal sie od odpowiedzialnosci prawnej i finansowej w innym zakresie, bedzie mial duze klopoty ze sprowadzeniem kogokolwiek. Problemem moze byc nawet niezaplacenie kary za jazde bez biletu. 

Przeciwnicy imigracji mowia, ze przybedzie kolejnych klientow opieki spolecznej. W pierwszych latach - na pewno. Znam kilka osob- uchodzczyn z Afryki centralnej, ktore wyrywaja sie bez skutku spod skrzydel systemu, bo panstwa nie stac na kilkuletnie szkolenia (w tym przypadku pielegniarskie), jakie one chca odbywac, a one nie przyjmuja propozycji mniej kosztownych i mniej ambitnych kursow (opiekunka osob starszych). Tu chodzi o przyszlosc - wiec trzeba o nia walczyc - mowia. System co prawda stworzyl specjalne regulacje, na podstawie ktorych klienci maja pracowac po kilku latach bytnosci na zapomodze, ale...dziala to w niewielu przypadkach. Rzadko udaje sie takim osobom usamodzielnic finansowo.

Chyba wiekszosc Europejczykow gdzies podskornie odczuwa obawe, ze przyjmie pod swoj "dach" ekstremiste. Z pewnoscia nie sa to obawy bezpodstawne, bo...wiele krajow bylo juz dotknietych atakami, wiele stalo sie obiektem pogrozek. Siec obieglo zdjecie ze slowackiego serwisu, w ktorym opublikowano zdjecie Syryjczyka-zolnierza opozycji walczacej z rezimem prezydenta Asada ktory...jakims cudem, w koszulce z napisem "Thank you" znalazl sie w Grecji i zmierzal do Holandii. Czy taki czlowiek zostanie zatrzymany i deportowany? Czesto takim ludziom udaje sie przeczekac wiele lat w ukryciu. Ale, podobnie jak w kwestii zasilkow - wyjatek reguly nie czyni. Czy wielu ekstremistow nie pochodzilo z europejskich rodzin? Czy wielu Polakow nie szuka dzielnicy, gdzie jest wieksza szansa na dostanie "benefitow"? Tu mozna dorzucic, ze kazdy szuka godnego zycia i zabezpieczenia na przyszlosc. Europa przez wiele lat stawala otworem dla wszystkich: imigrantow zarobkowych, uchodzcow, szukajacych spoleczenstw bardziej otwartych, artystow. I kazdy mial w niej "swoje miejsce na ziemi".

Migranci stali sie wiec obiektem wojny ideologicznej. Kiedy jednak przeciwstawiamy sobie bieguny kulturowe: "my" - "oni", powinnismy widziec roznice, ale i podobienstwa. Podobnie kiedy odwolujemy sie do cierpienia ludzi i zadamy humanitarnego traktowania kazdego, powinnismy widziec motywy ludzkie, jakie stoja za poszukiwaniem lepszego zycia i azylu. Za kazdym razem, kiedy widzimy czlowieka, widzimy jednostke i tak powinnismy rozpatrywac kazde podanie o azyl. Potrzeby tego czlowieka nie moga przeslonic jego obowiazkow wobec panstwa, wobec lokalnej spolecznosci. Czy nie lepiej zawierac z kazdym z nich swego rodzaju kontrakt? Wtedy, przynajmniej na jakis czas, dajemy poczucie bezpieczenstwa, ale i kontroli nad wlasnym losem. Nie wyuczamy bezradnosci i "syndromu uchodzcy", jak mowi sie w Belgii - wyciagania reki po pomoc. Zreszta kazdemu starajacemu sie o azyl zycze szybkiej integracji w panstwach przyjmujacych. To, jak bedzie postepowal ten proces, bez oznaka dobrej wspolpracy obu stron.Dodajmy jeszcze na koniec cytat z muzulmanskiej wykladni wiary: Hadisow Salih-al-Bukhari:

"The rewards (of deeds) are according to the intention, and everybody will get the reward for what he has intended. So whoever emigrated for Allah's and His Apostle's sake, his emigration was for Allah and His Apostle; and whoever emigrated for worldly benefits, or to marry a woman, then his emigration was for the thing for what he emigrated for".

31 sierpnia 2015, uchodzcy, migranci i caly ten zgielk "kryzysu migranckiego"



Portret uchodzcy
Bardzo lubie plakat, jaki fotografik Szymon Swietochowski przygotowal dla PAH-u z okazji Dnia Uchodzcy w 2011 roku. Przedstawial on kobiete biegnaca gdzies w pospiechu. Jedna jej noga byla zawieszona w prozni (na tej nodze kobieta nosila wysluzony sandal). Druga stopa (w czerwonej eleganckiej szpilce), kobieta stapala pewnie po chodniku "lepszej" strony kraweznika.

Plakat jest dla mnie symbolem sytuacji uchodzcow. Bo przeciez zostawiasz dom (albo jego ruiny), zabierasz przerazone dzieci, matke, krewnych i po sprzedaniu swojego dobytku, placisz "posrednikowi" i handlarzom, aby znalezc sie w Europie/na Bliskim Wschodzie. Tam dostajesz pomoc materialna, finansowa od pomocy spolecznej, mieszkasz kilka miesiecy (w Polsce 6 miesiecy, w innych panstwach nawet rok) w osrodku dla imigrantow czekajacych na decyzje i...jesli jest ona pozytywna (przeciez musisz udowodnic, ze zycie Twojej rodziny bylo w niebezpieczenstwie), dostajesz albo ochrone uzupelniajaca (wiekszosc przypadkow) i karte pobytu w danym panstwie na okreslony czas, albo status uchodzcy uprawniajacy do nieokreslonego pobytu na terenie tego panstwa.

Trudow na drodze czlowieka, ktory wszystko stracil, jest wiele. Wyczerpanie, trauma, widok glodnych dzieci, ktorym wolontariusze gdzies "pomiedzy" droga do Europy zapewnia posilek, na pewno nie mobilizuje. Warunki, w jakich bytuje rodzina, tez nie naleza do godnych (w Grecji czesto to nielegalne kempingi, spanie na materacach w opuszczonym hotelu). Jest jednak nadzieja, ze cos sie zmieni.

Taki obrazek zwykle mamy w glowach, kiedy dyskutujemy o uchodzcach. Sami mamy burzliwa historie DP-sow, czyli bezpanstwowcow, pozostawionych samym sobie w ruinach obozow pracy przymusowej albo obozach koncentracyjnych w nazistowskich Niemczech. Doskonale przedstawil to Wajda w swoim "Krajobrazie po bitwie". Ludzie z traumatyczna przeszloscia, wydawaloby sie bez przyszlosci, zawieszeni w terazniejszosci, nie chcacy wracac do Polski (gdzie zainstalowala sie nowa, proradziecka wladza), nie chcacy do konca zaakceptowac zycia w kraju dawnego okupanta. Jak szacuje portal porta-polonica, w maju 1945 roku doliczono sie 922 088 obywateli polskich we wszystkich strefach wplywow. W ciagu kilku lat liczba ta sukcesywnie sie zmniejszala, glownie przez emigracje do Niderlandow, Belgii, USA, Kanady, Australii i Wlk. Brytanii. W 1950, na terenie swiezo powstalego RFN zylo juz "tylko" 120 000 dawnych obywateli Polski.

 Jesli zestawic liczby, prawie milion polskich obywateli po wojnie i 140 000 migrantow, ktorzy w ciagu tego roku przemierzyli Morze Srodziemne i tkwia w roznych obozach przejsciowych, pomnozone nawet przez 4 (tyle trwa konflikt w Syrii), i tak liczby te nie beda porownywalne. Czym wiec martwi sie Europa?


Migranckie obrazki
Europa martwi sie "przebitkami", utrwalanymi przez media. Niedawno ogladalam materialy z buntu migrantow na wyspie Kos. Mlodzi, przewaznie mezczyzni, przepychali sie z policja i urzednikami ds. cudzoziemcow po numerek, ktory pozwolilby im na zarejestrowanie sie na policji. Policja bowiem wydaje ograniczone do 72 godzin pozwolenia na legalne przemierzanie kraju. I dlatego setki imigrantow, krzyczac: "chcemy papierow", przepychajac sie i dajac sie bic sluzbom porzadkowym, domagaja sie swoich "numerkow", aby opuscic Grecje.

W pewnym momencie mignela kobieta w modnych "muszych" okularach, ktora lamana angielszczyzna wykrzykiwala, ze nie ma pieniedzy, ze spi w niegodnych warunkach i nie chce wcale byc w Grecji. Chce jechac do Europy. Mezczyzna stojacy obok dodawal, ze wydaje dziennie 100 EUR na osobe. Na innym filmie mieszkancy wysp krzyczeli do zebranych pod urzedami, "dlaczego nie walczycie w swoim kraju"? Uliczny artysta pracujacy vis-a-vis namiotow imigrantow dorzucal, ze to przez nich ekonomia Grecji upadla. Mlody dwudziestokilkuletni Syryjczyk podkreslal za to, ze chce jechac do Niemiec, Szwecji albo Norwegii. Jego znajomi blyskali nowymi telefonami marki Samsung.

W innej czesci Europy trwa exodus migrantow do Hiszpanii przez zasieki, walka o nowe zycie w tunelu pod La Manche. Europejczycy skarza sie na "watahy" walesajacych sie ludzi, agresje wobec kierowcow TIR-ow i narazanie przewoznikow na lamanie prawa (kiedy imigranci wtargna do kontenerow i zostana zlapani podczas kontroli). Z drugiej strony handel ludzmi kwitnie jak nigdy.

Wpuszczac, ale jak?
Slusznie zauwazyl politolog Dominik Hejj, ze kwestia migrantow to "wyrachowana gra polityczna". Jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki znikl problem kryzysu ekonomicznego i starzejacego sie spoleczenstwa Starego Kontynentu. Teraz dosiegl Europe "kryzys migracyjny". Nagle przyszlosc osiadlych pokolen sciera sie z nowa, nieujarzmiona sila nadciagajaca z Afryki. I Europa zdecydowala sie na postawe: "tak, ale....".

Slowacja mowi: tak, ale tylko 200 chrzescijan. Polska handluje migrantami i jest w stanie zaakceptowac swoja kwote (2000 potencjalnych uchodzcow z Syrii i Erytrei) za poprawe stosunkow z Rosja. Wegrzy mowia: "nas Regulacja Dublinska nie obowiazuje i bedziemy rozrozniac imigrantow ekonomicznych od uchodzcow, ktorym naprawde grozi niebezpieczenstwo" i koncza budowe muru uniemozliwiajacego przedostanie sie do dalszej czesci Europy. Wlochy, jak podaje nie do konca wiarygodne zrodlo informacji - tygodnik "Bild", daja 500 EUR na bilet kolejowy. W Grecji 2000 potencjalnych uchodzcow znalazlo schronienie na statku. Kluczem selekcji bylo pochodzenie: Syria i Erytrea wygraly. Afganistan, Bangladesz, Sudan i reszta musialy patrzec na statek ze swoich namiotow. Chwalebna jest w tym migranckim zamieszaniu postawa Niemiec - zdecydowaly sie przyjac 800 tys. uchodzcow bez wzgledu na to, gdzie najpierw dotarli.

A jednak nastroje wsrod nas, mieszkancow Europy nie pozostawiaja nadziei na poprawe sytuacji. Jak podaje periodyk "Valeur Actuelles", 68%  Francuzow objetych badaniem sondazowym jest przeciwnym naplywowi imigracji z Afryki, 63% Niemcow zada wzmocnienia granic i przywrocenia kontroli w strefie Schengen, a 77% mieszkancow Wysp Brytyjskich chce "troche" wzmocnic kontrole ruchu granicznego.

Bukolika a moze (wreszcie) realizm? 
Nie bojmy sie imigrantow. Wpuszczajmy do Europy, ale uwaznie. Pisalam juz o czlowieku, ktory zostal zatrzymany po raz 17. przy probie przekroczenia Morza Srodziemnego. Na pytanie, czy zrobi to jeszcze raz, odpowiedzial bez wahania: nic mnie nie powstrzyma. I rzeczywiscie nic, nawet smierc wlasnego dziecka nie powstrzyma, jak to bylo z pewna kobieta podczas proby dostania sie do rozpedzonej ciezarkowki w Calais. Naiwnie jest wierzyc, ze wraz z uchodzcami wpuszczamy nowa sile robocza, nowych prawnikow, lekarzy, itp. Wiekszosc z nich niestety nie posiada wyksztalcenia, jest czesto niepismienna i zyje latami z pomocy spolecznej (udzielanej nawet nielegalnym imigrantom). To nie wadliwy system panstw opiekunczych, a poszukiwanie lepszej przyszlosci (czytaj: lepszego "socjalu"), prowadzi do konkretnych panstw europejskich (czy gdyby Grecja, Hiszpania i Wlochy byly w innej sytuacji gospodarczej, imigranci i uchodzcy chetniej by sie w nich osiedlali?) .

Jeszcze jedno. Nawet jesli ta rzesza ludzi nie dostanie pozytywnej decyzji po miesiacach bytowania na koszt panstw UE, dostanie dokumenty...we Wloszech. Panstwo to slynie wsrod nielegalnych imigrantow jako miejsce otrzymania latwych dokumentow. Raz wiec imigranci znajda sie w Europie, nic ich nie powstrzyma przed otrzymaniem "papierow". Dowiedziala sie o tym zaloga austriackiego szpitala: zdrowie dzieci nie jest tak wazne, jak strach przed zlapaniem i deportacja.

Osobiscie wole wspierac inicjatywy prywatne. Pewien Syryjczyk sprzedajacy dlugopisy na ulicach Bejrutu tak poruszyl redaktora "Conflict News" i czytelnikow jego portalu, ze postanowil on odszukac mezczyzne. Dzieki projektowi udalo sie zebrac 156 tys dolarow dla Abdula i jego corki. Pewna para tureckich nowozencow przeznaczyla natomiast fundusze ze swojego wesela na posilek dla uchodzcow w tureckim miescie Kilis. Mlodzi nakarmili 4000 uchodzcow.



15 maja 2015, O prekariacie i imigranckich prekariuszach

To slowo robi zaskakujaca kariere. W ciagu raptem kilku miesiecy jednoczy mlodych, starych, imigrantow, osiadlych. Z praca i bez pracy. Cecha charakterystyczna tej grupy spolecznej, jak chca ekonomisci i tworca pojecia Guy Standing, jest brak poczucia stabilizacji, zatrudnienie w oparciu o umowy nie dajace praw do ubezpieczenia albo dajace je w ograniczonym zakresie, niekorzystne warunki samego rynku pracy, ktory faworyzuje pracownikow na umowach tymczasowych czy umowy na czas okreslony. Warunki pracy i rynku pracy z kolei implikuja, w moim pojeciu dalece wazniejsze zjawiska socjologiczne: zycie na walizkach albo bytowanie "na garnuszku"u rodzicow i krewnych. Niepewny (ang. precarious) i proletariat to rdzenie etymologiczne tego pojecia.

Zaskakuje takze kontekst socjologiczny, ktory pozwolil uformowac grupe. Jak pisze Standing w swojej ksiazce, w 2001 roku w Mediolanie marsz 1 maja liczyl ok 5 tys uczestnikow. W 2005 roku - juz 10 razy wiecej. Niegdys kojarzony z pochwala socrealistycznego porzadku, w obecnych czasach 1 maja staje sie EuroMayDay - europejskim dniem walki o godne warunki pracy, masowa demonstracja kontrasystemowa zrzeszajaca w zasadzie reprezentantow kazdego zawodu i kazdej grupy spolecznej, wolaniem o pomoc (jesliby odwolac sie do "mayday") adresowanym do rzadu. Echa 1968 roku? Bynajmniej. To nie studenci inicjuja i wprawiaja w ruch machine prekariatu. To ludzie pracujacy za 7 dolarow za godzine, slabo oplacani pracownicy umyslowi i biurowi bez szans na awans, "wieczni" asystenci w korporacjach, pracownicy naukowi nie mogacy przebic szklanego sufitu. Ludzie, ktorym poczucie godnosci odmawia pojscia po zapomoge do systemowego biura opieki spolecznej. Albo, jesli pozostaniemy w USA, do kogos, komu udal sie "American Dream".

To zatem, co glosili rozmaici zwiazkowcy i przeciwnicy kapitalizmu, a takze ruch alterglobalistyczny (o ktorym cokolwiek zapomniano) - grupy mniejszosciowe i traktowane jeszcze kilka lat temu jako karnawal polityczny albo niegrozni ektremisci, staje sie glownym nurtem dyskursu, wciagajacym do walki albo co najmniej angazujacym rzesze ludzi obawiajacych sie o swoja przyszlosc. Wydaje sie, ze to krach systemu: krach panstw opiekunczych, krach ustroju kapitalistycznego, kryzys ekonomiczny per se oraz kryzys wartosci (juz nie marzymy o wycieczce zagranicznej, domu z kilkoma sypialniami, duzej rodzinie - marzymy o godnym starzeniu sie bez obawy o wyladowanie na ulicy), doprowadzily do rozkwitu tych populistycznych zrzeszen i samego nurtu populistycznego w polityce (vide wybory prezydenckie w Polsce).

Rzeczywiscie - kilka lat temu zycie na zasilku moze nie bylo najwlasciwszym wyborem, ale w wielu panstwach w Europie umozliwialo bytowanie na jako takim poziomie bez odmawiania sobie przyjemnosci. W tej chwili zaciskanie pasa staje sie tak uciazliwe, ze wielu niegdys prosperujacych obywateli wraca do pracy ponizej swoich kwalifikacji byle tylko zwiazac koniec z koncem. Osobiscie znam pewna pania w wieku 75 lat z tytulem baronessy, ktora po wielu dziesiecioleciach musiala wrocic do pracy w butiku z odzieza dla kobiet, bo pieniadze, ktore zainwestowala w pewnym belgijskim banku, znikly wraz z jego upadloscia. Synowie i wnuki tej Pani przezyli ogromny szok, bo nie byli w stanie wspomoc jej finansowo, zarabiajac swoja srednia krajowa.
Synowie Europejczykow po raz pierwszy zobaczyli, ze ciezka praca nie przynosi rezultatow.

Jak w tak dramatycznej sytuacji odnajduja sie imigranci? Jesli porownac system i panstwo do oceanu, to imigranci dziela los zdesperowanych uchodzcow dryfujacych na przepelnionej lodzi, ktora w kazdej chwili moze ich sciagnac na dno. Panstwo w kryzysie, niezapewniajace podstawowych form pomocy (od kursow jezykowych poczawszy, po posrednictwie prawnym, pomocy w poszukiwaniu pracy, nie mowiac o preferencyjnych zapomogach mieszkaniowych), pozostawia ich samych sobie. Imigrant, ktory czesto opuszcza swoje panstwo pospiesznie i nie posiada nic (bo zaplacil juz wszystko posrednikowi albo podrabiaczowi paszportow), znajduje sie w prozni. Z moich obserwacji wynika, ze imigranci zwlaszcza z panstw afrykanskich (w tym Maghrebu, Syrii i Erytrei), czesto koncza na ulicy, zebrzac o jakiekolwiek srodki na zycie albo zebrzac online za pomoca portali spolecznosciowych. Przemierzajac droge od osrodkow zamknietych i prowizorycznych obozow dla uchodzcow (owianych chocby zla slawa osrodkow w Libanie i Jordanii), w zasadzie nie zmieniaja swojej sytuacji i dolaczaja do marszy prekariackich, wyciagajac bezradnie rece.

Epilog: Komisja Europejska zaproponowala panstwom UE podzielenie sie imigrantami naplywajacymi z Afryki, aby odciazyc zle funkcjonujace tymczasowe obozy dla uchodzcow na przedmurzu Europy i przepelnione osrodki zamkniete we Wloszech, Grecji i na Malcie. Kazde z panstw mialoby dostawac okreslona kwote imigrantow rocznie. System pomocowy, w obliczu kolejnego krachu, szuka radykalnych rozwiazan. Polski rzad juz protestuje.

28 lutego 2015: Dzieci-zolnierze

Ben ma w tej chwili 25 lat. Wyglada na starszego. Blizny na twarzy, amatorski tatuaz na przedramieniu w ksztalcie gwiazdy. Ramiona jako takie - chude i bez zycia. Tak samo watla szyja zdaje sie zalamywac pod ciezarem glowy. Duzej, kanciastej, z oczyma bez wyrazu. Kiedy mowie mu, ze 12 lutego byl miedzynarodowy dzien przeciwko uzywaniu dzieci podczas konfliktow zbrojnych, patrzy w kufel piwa, potem na swojego sasiada z baru, ktory potem opowie jego historie.

Ben szesc lat spedzil w Belgii, dwa lata we Wloszech. Pochodzi z Demokratycznej Republiki Konga. Niewiele mowi - wypowiadanie sie nadal sprawia mu trudnosc. Przy kazdej probie wykrzesania zdan ucieka oczyma od rozmowcy i bardzo sie poci. W koncu przerywa sam sobie, nerwowo macha rekami. I siega po piwo. W 2008 roku otrzymal status uchodzcy, a w wczesniej, latem 2007 roku zostal zdemobilizowany przez UNICEF. Sluzyl w armii walczacej po stronie rzadu kongijskiego. Ma zal do organizacji miedzynarodowych, ze po demobilizacji nie zrobily nic, aby poprawic sytuacje jego i jego kolegow. Po walkach wielu nie radzi sobie z rzeczywistoscia, sa postrzegani jako "potwory", maszyny do zabijania. Ucieczka z Konga, jak mowia przyjaciele Bena, pozwolila oderwac sie od zycia w Afryce.

To skromne swiadectwo dawnego zolnierza (w tej chwili raczej "emerytowanego" uchodzcy) nie przekaze prawdy o dzieciach, ktore byly uzywane jako sila zbrojna podczas konfliktow. Wedlug dzialaczek belgijskiego stowarzyszenia WAPA (War Affected People's Association), na swiecie liczba dzieci-zolnierzy waha sie miedzy 250 a 300 tys. Jedna trzecia "zolnierzy" to dziewczynki. W Ugandzie, gdzie organizacja przeprowadza socjalizacje bylych zolnierzy, ok. 80% rebelianckiej armii "Pana" (LRA) stanowily dzieci. Jak podaja dzialaczki, w pozniejszym zyciu dzieci-zolnierze sa pozostawione same sobie. Miejscowi odmawiaja im zawierania malzenstw, nie daja pracy. A czesto sami zolnierze nie podejmuja aktywnosci, aby wyjsc z matni. Staja sie pozywka dla radykalnych ruchow ideologicznych, przemycaja bron i narkotyki.

Pewnie wielu zapyta, po co taki post w blogu o emigracji. Coz, uchodzcy to ludzie o rozmaitych historiach. Tez stanowia w jakis sposob sile migrancka, ktora egzystuje "obok" imigrancji zarobkowej. Dawni zolnierze to jednostki specjalne, ale nie wolno o nich zapominac. Zwlaszcza, ze czesto potem potrzebuja pomocy takich imigrantow, jak my. A co sie dzieje "obok"? UNICEF pertraktuje z armia Poludniowego Sudanu, od kilku lat zaangazowana w wojne domowa o uwolnienie blisko 3000 dzieci i zdemobilizowanie ich. Organizacja planuje polaczenie dzieci z ich rodzinami.


Korzystalam z: "Metro" 12 lutego 2014, s. 9.

18 grudnia 2014, uchodzcy klimatyczni

Katastrofy naturalne sa gorsze niz wojna. Tak wynika z danych Norwegian Refugee Council (NRC). Jak podaje organizacja, w 2013 roku ok. 22 milionow ludzi zostalo pozbawionych dachu nad glowa i zmuszonych do emigracji na inne ziemie. To trzy razy tyle niz ogolna liczba uchodzcow wojennych.

Wielkim winnym jest ocieplenie klimatu. Wyspy zatapiane przez morze, tsunami, tornada i powodzie, a takze topniejace lodowce i pustynniejace juz i tak suche obszary - just name it. Do klesk zywiolowych dodajmy katastrofy ekologiczne (wycieki ropy na wybrzeza, wybuchy elektrowni, toksyczne odpady zatruwajace ekosystemy), projekty infrastukturalne (budowa tam), oraz zniszczenia terenu w wyniku wojen. Dodatkowo ubogie srodki zapobiegawcze i bezsilnosc ludzkich rak wobec zywiolu - tak tysiace ludzi traci dobytek.

Co piaty uchodzca klimatyczny pochodzi z Azji, choc to panstwa Afryki niepokoja dzialaczy organizacji pozarzadowych. Kraje takie jak Burkina Faso, Czad, Mozambik juz walcza o przetrwanie. Migrujaca masa dociera do miast, ktore wcale nie przyjmuja przybyszy przyjaznie. To niemal konflikt o wode pitna, juz nie o godnosc. Podobna sytuacje przezywaja kraje lezace w deltach rzek: Bangladesz i Wietnam. Coroczne powodzie powoduja wielomilionowe straty. Jak szacuja eksperci Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), ok 15 mln mieszkancow tego malego, a gesto zaludnionego panstwa bedzie musialo uciekac w najblizszych latach na inne terytoria. Inne terytoria oznacza przewaznie panstwa sasiednie: Indie (ktore nota bene postawily mur na swoich granicach, ktory jest rozleglejszy niz Mur Chinski). Podobna sytuacje i widmo zalania przezywaja Malediwy, Kiribati, Bahamy.

Dlaczego pomija sie problem klimatu i klesk zywiolowych w notowaniach o uchodzcach i imigrantach? Otoz w swietle Konwencji Genewskiej z 1951 roku, ktora definiuje uchodzce jako osobe przesladowana za rase, przynaleznosc do okreslonej grupy lub ugrupowania politycznego i ktora znajduje sie poza granicami swojego kraju lub nie jest w stanie do niego wrocic na skutek strachu przed przesladowaniami czy wreszcie taka osoba, ktora nie posiada obywatelstwa zadnego panstwa i obawia sie lub nie chce wrocic do swojej ojczyzny - pojecie uchodzcy klimatycznego nie istnieje. Jednostka taka jest wiec w swietle prawa miedzynarodowego li tylko imigrantem. I tak postrzegaja uchodzcow klimatycznych panstwa europejskie oraz organizacje pozarzadowe. Zdaniem dzialaczki organizacji CIRE z Belgii, malo jest przypadkow starania sie o status uchodzcy z powodu klesk zywiolowych. Taki status zreszta nie zostalby nadany.

Czy cos sie zmieni? Wedlug dzialaczki CIRE do 2050 roku liczba uchodzcow klimatycznych moze sie wahac od 50 do 250 mln. To z pewnoscia zmieni mapy migracji - tylko czy wtedy kraje bogatszej czesci swiata beda gotowe na przyjecie tak wielu ludzi?


Korzystalam z:
"Les catastrophes naturelles pires que les guerres", Metro, 18 wrzesnia 2014

4 marca 2014, Migranci na wodach Morza Srodziemnego - statystyki, ktore strasza i brudza sumienie

Fot: LaStampa
Z pewnoscia wiekszosc z nas pamieta zalobe, jaka okryla sie Europa po tragedii statku przemycajacego ludzi do malej miejscowosci Lampedusa we Wloszech.W pazdzierniku zeszlego roku zginelo na statku przeszlo 150 osob, a dalsze 250 uznano za zaginione. Rozbitkowie, ktorzy przezyli potwierdzali, ze na statku plynelo blisko 500 osob, w wiekszosci z Somalii i Erytrei. Tragedia ta pokazala rozmach przemytnikow (jesli jednorazowo moga przemycic pol tysiaca osob, musza byc nie tylko swietnie zorganizowani, ale i miec dobre "kontakty" w panstwach "docelowych"), i ujawnila fakt, ze Europa potrzebuje znacznie wiecej srodkow, aby imigrantow/uchodzcow przyjmowac.


Przyjrzyjmy sie statystykom. Podobno wedlug statystyk IOM (International Organization for Migration) 45 tys migrantow ryzykowalo swoje zycie zeby przedostac sie przez wody Morza Srodziemnego do Europy. Statystyki dotycza wylacznie 2013 roku i dwoch krajow: Wloch (42 900 migrantow chcialo doplynac do brzegow Lampedusy i Syrakuz) oraz Malty (2800 przypadkow). Przewaznie migranci uciekaja ze swoich krajow na prymitywnych lodziach, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia na wypadek sztormu czy w przypadku wypadniecia za burte. Przewaznie lodzie, na ktorych plyna, sa wielokrotnie przeladowane. Przewaznie tez uciekinierzy oddaja oszczednosci swojego zycia przemytnikom, ktorzy potem ich porzucaja...

IOM szkicuje nawet portret uciekiniera. Z ich danych wynika, ze ok 30% migrantow szukajacych schronienia we Wloszech to kobiety i dzieci. Wiekszosc opuszcza terytoria Syrii, Erytrei i Somalii. Jak podaje IOM, na przestrzeni 20 lat zginelo w wodach Morza Srodziemnego 20 000 ludzi (dane przyblizone), a 700 w zeszlym roku. Co ciekawe (i widoczne na zdjeciu u gory), wielu uciekinierow traktuje swoja przeprawe jak przygode i przezycie godne uwiecznienia jak kazde inne. Pytanie na dzis, czy kiedykolwiek uciekinierzy przestana uciekac i czy sytuacja na swiecie bedzie na tyle ustabilizowana, ze imigranci powroca do swoich krajow? Watpliwe...

23 sierpnia 2013, piatek: Co o migracjach mowi nam Eurostat

Zeby mowic cokolwiek o migracjach w Europie, nie mozna pominac narzedzia okreslajacego trendy w ruchu ludnosci. Eurostat od lat sluzy badaczom, socjologom, dziennikarzom i dzialaczom organizacji pozarzadowych do szacowania, ile i kto przebywa na terytorium Unii Europejskiej. Interesujace sa liczby przedstawiajace zarowno migracje wewnatrz UE, jak i ruch obywateli innych krajow do UE i z UE. Co prawda polska wersja Eurostatu zawiera dane z 2009 roku, to angielska ma juz uaktualnione dane z 2011 roku. Oczywiscie sa to dane oficjalne, pokazujace jedynie ludzi, ktorzy legalnie i z wlasnej inicjatywy osiedlaja sie w krajach UE.

Kto zatem przyjal najwiecej imigrantow? Nietrudno zgadnac. UK zaostrzylo juz polityke imigracyjna i o pobyt juz nielatwo, ale dwa lata temu przyjezdzalo do niej przeszlo pol miliona imigrantow. Prawie tyle samo dostawalo sie do Niemiec, a ok 450 000 do Hiszpanii (teraz, o ironio, bardzo chca sie wydostac) i ok 385 000 do Wloch. Te kraje karmily ponad 60% wszystkich imigrantow UE.

Jakie kraje przodowaly w statystykach imigrantow? Maroko, Algieria, Indie, Chiny, Ekwador i USA oraz Turcja, Ukraina, Rumunia. Polska takze znalazla sie w czolowce zwlaszcza po migracji niemieckiej (89 000 wedlug szacunkow podawanych przez urzedy imigracyjne Niemiec i Deutsche Welle) i angielskiej (jest nas podobno ponad milion, a w calej UE ponad 2 miliony).

Czy Eurostat jest narzedziem miarodajnym? Legalni imigranci to kropla w morzu ogromnego ruchu ludzkiego na kontynencie. Tysiace przemierzaja kraje UE i kandydujace (jak Turcja) w poszukiwaniu lepszej przyszlosci albo zycia w poczuciu bezpieczenstwa.  Zwlaszcza w obliczu zamieszek i wojny domowej w Syrii, Egipcie czy Mali. Zreszta jesli wierzyc statystykom Interpolu, ktore mowia, ze Europe (Malte, Wlochy, Grecje) zalewaja w duzej mierze imigranci bedacy poza wszelkim systemem, mapa Eurostatu wydaje sie przygladzonym staromodnym tupecikiem na lysej glowie Europy. Skoro malutka, 400 000 Malta ma co roku rejestr 2000 ludzi nielegalnie przekraczajacych jej terytorium, podobnie Grecja (przerazajace filmy z obozu w Patras) widac, ze zywiol ludzki tylko bedzie sie wzbieral. Widac tez, ze te kraje nie dosc, ze nie radza sobie z nadmiarem ludzi, to w przypadku ucieczki z warunkow, jakie w nich panuja, narazaja na smierc w wodach Turcji lub Wloch. Tego Eurostat nie powie...

A jakim gospodarzem dla imigrantow jest Polska? Przeczytajcie niedawno opublikowany wywiad z dziennikarzem TVN, ktory spedzil kilka tygodni w bialostockim osrodku dla imigrantow. Moze nie spartanskie warunki Patrasu, ale areszt - to porownanie przychodzi do glowy jako pierwsze. Nas jednak rocznie, jak juz pisalam w poprzednim poscie, "zalewa" duzo mniej imigrantow. I chyba dlugo nie bedziemy ziemia obiecana.