![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiczdgkQVF5PDy4aUFwD1yiXYuevZWAe0yfvVdTuLwjS7RnSNUHB4Rq-JjEvvEUjQQqrMkSdDXywP3bqJ1xR2srp8M8lZTvAKH2NSSSU-UE1Homty6uf0PI37Xkhrzyiq_oOY6os1ADLsQk/s1600/rosja.jpg)
Jak zyja? W "gumowych apartamentach", jak ironicznie nazywaja takie mieszkania sami Moskwianie, stloczeni po kilkudziesieciu (sami mezczyzni, kobiet tam nie ma), z pradem i gazem doprowadzonym na lewo, bez biezacej wody. Teoretycznie latwo ich stamtad wykurzyc, wystarczy skarga sasiadow. "Squaty" biedakow pracujacych i przebywajacych w Rosji nielegalnie jednak sie nie kurcza. Przeciwnie, jak pisze w swoim ciekawym artykule Waclaw Radziwinowicz, imigrantow nie ubywa, a lokalne wladze stosuja ciekawa metode "czyszczenia" ulic: system lapowek. A to dozorca (nawet mowiacy w farsi!), a to urzednik, wreszcie policjant - lancuch pokarmowy jest szeroki, kazdemu trzeba dac nalezne pieniadze, zeby moc zyc i pracowac dalej. Pytanie, jaki odsetek zarobkow bez podatku stanowia lapowki, ale jestem gotowa zadeklarowac, ze wiecej, anizeli odprowadzana publiczna skladka.
Kiedy pisze te slowa i czytam o deklaracjach naszego sasiada, ktory ma sie rozprawic z nielegalnymi imigrantami, przypominam sobie rozmowe z (na oko) kazachskim handlarzem ze stadionu dziesieciolecia. Zapytany, jak mu sie w Polsce zyje, powiedzial:
"Nie najgorzej, nie bede narzekal. W Rosji to sie zylo! Tam nie tylko nie narzekal - tam musial kazdemu jednemu pokazac, ze moge pracowac". I zrobil gest dawania pieniedzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz