Te date mielismy podana jako pierwsza przez urzednikow w momencie skladania dokumentow. Zabralismy ze soba Abdula, aby zapytal w naszym imieniu o wynik. Kiedy dotarlismy do biurka-muru, jaki oddzielal urzednikow od petentow, podalismy numer ewidencyjny. Urzedniczka usmiechnela sie, wstala ze swojego krzesla. W tym momencie Abdul wypalil:
- Bo wie Pani, oni mieli wywiad matrymonialny i teraz chcemy wiedziec o wyniku.
Urzedniczka zmienila wyraz twarzy. Usmiech znikl tak szybko, jak sie pojawil. Natychmiast, jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki, usta wykrzywily sie. Funkcjonariuszka usiadla ponownie na swoim krzesle i odparla:
- Jak mieliscie wywiad, to sami zadzwonimy. Teraz nie bede tego sprawdzac. Nastepny! - pomachala na podstarzalego Latynosa.
Abdul zaprosil nas na kawe. Ale ani nie smakowala, ani nie pobudzila do dzialania. Jechalam do pracy zla i smutna. W tym kraju urzednicy maja mniej empatii niz w moim kraju...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz