Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kohabitacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kohabitacja. Pokaż wszystkie posty

11 czerwca 2013, "Estamos regresando", czyli czekamy na wywiad w Polsce cz. 2.

Mam sporo pytan od przyjaciol i czytelnikow, aby opisywac swoje prywatne perypetie, a nie tylko narzekac, ze swiat nie jest wciaz otwarty dla imigrantow i uchodzcow. Niechaj bedzie, zwlaszcza, ze na razie w koncu fortuna sie odwraca.

Slub byl skromny. Dwoch swiadkow, ktorzy przyjechali prosto z pracy i przebierali sie w pospiechu w garnitury, urzedniczka i my. Przysiega trwala moze 5 minut, pocalunek - mgnienie oka. Kwiaty i skromne przyjecie w domu. Wreszcie jednak dostalismy dokument, ktory poswiadczal, ze jestesmy ze soba juz rok i mamy wobec siebie powazne zamiary.

Pozostalo czekac na potwierdzenie pobytu H. Zdazylam zasiegnac jezyka, ze polscy urzednicy przygladaja sie zyciu malzenstwa co najmniej kilkakrotnie. Sprawdzaja mieszkanie, przeprowadzaja wywiady, a sledztwo ciagnie sie nawet rok. Postanowilismy sprobowac - zastanawiajac sie nad zyciem imigranta.

Wreszcie dostalismy list. Cale poltora miesiaca po zgloszeniu sie do przetargu na karte (tak, to troche przetarg o przyszlosc), stawilismy sie o 8.30 na II pietrze warszawskiego Urzedu ds. Cudzoziemcow. Korytarz wcale nie byl pelen, choc na te sama godzine wyznaczono co najmniej 3 wywiady. Jak zdazylam doczytac, na liscie pod nr 1 widnialo nazwisko arabskie, za nim afrykanskie, H. i prawdopodobnie hiszpanskie.

W korytarzu obok mnie siedziala korpulentna blondynka. Jej meza wlasnie przesluchiwano.
- Nie boje sie wywiadu - zaczela - bylam tu kilka dni temu jako tlumaczka.
- Tlumaczka? Myslalam, ze mozna korzystac tylko z uslug tlumacza profesjonalnego - dziwilam sie.
- Skad. Byle znac jezyk angielski w stopniu zaawansowanym. Moja kolezanka zna komunikatywnie, jak jej partner, ale chyba im sie uda, odpowiedzi mieli takie same - dodala blondynka.
- A Pani w jakim jezyku rozmawia z mezem? - zagailam.
- Angielskim.
- Ale czy Pani maz nie jest Arabem?
- Tak, ale jest wyksztalcony, mowi po arabsku, angielsku - wyliczala blondynka.
- Kim jest Pani maz?
- Prawnikiem.
- Gratuluje - odparlam. Blondynka nie byla przekonujaca. - A jak sie poznaliscie?
- W hotelu, byl znajomym kelnera, ktory mnie podrywal.
- A dlugo jestescie razem?
- Juz dwa lata, a po slubie rok. Mamy muzulmanski slub zawarty w Egipcie - tlumaczyla.
- Czyli mieszkaliscie jakis czas ze soba. Bo wiele kobiet nie zna wlasciwie swojego meza, taka wakacyjna milosc. Ogladala Pani "Darling I lowe you"?
- Taaak. Wiele lasek mysli, ze jak im raz gosc powie: kocham cie, to beda z nim az do smierci. Ale trzeba poznac swojego meza, pobyc z nim.
- To prawda. Czesto tacy kolesie klamia, mowia o sobie nieprawde.
- Tak, ja jestem aktywna na forum kobiet-mezatek z Arabami, czesto czytam o takich historiach. Naiwne, mysla, ze zlapaly szczescie za rogi. A np. ci to grasuja w hotelach, przedstawiajac sie jako menedzerowie, sa najwyzej recznikowymi - wyliczala blondynka
- Czyli w zasadzie liczy sie tylko papier...- westchnelam.
- O, moja kolej - blondynka wstala z krzesla, a drzwi zamknely sie za sniadym Egipcjaninem, ktory niezwlocznie potem zlapal za telefon i przekazywal po arabsku, co sie wydarzylo.
Ok 30 minut pozniej mlody urzednik o kamiennej twarzy wezwal H.