Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wielokulturowosc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wielokulturowosc. Pokaż wszystkie posty

19 listopada 2017, raz, dwa, trzy transmigrantem jestes Ty

fot. David Ruiz

Slownik jezyka polskiego PWN nie poradzil sobie z definicja tego slowa. "Transmigracja" oznacza w klasycznym znaczeniu reinkarnacje, przemiane. Tymczasem jakis czas temu w socjologii i psychologii miedzykulturowej termin ten pojawil sie w innym kontekscie i poszerzyl spectrum, w jakim rozpatrujemy migracje i skutki z nia zwiazane.

Florentine byla jednym z transmigrantow. A chyba jeszcze bardziej jej 9-letnie dziecko. Kiedy zobaczylam mala, pomyslalam: "my mozemy sie od takich dzieci uczyc adaptacji kulturowej i jezykowej". Mala spokojnie sobie rysowala zwierzaki na kartce papieru, odpowiadajac mamie po wlosku, czasem po francusku lub angielsku, a czasem w jezyku ojczystym Wolof. Urodzila sie we Wloszech, w domu mowilo sie w jezyku Wolof i w pidzyn. Mieszkali w Neapolu przez pierwsze lata podstawowki dziewczynki, potem zas mama rozstala sie z ojcem i przyjechala za praca do Belgii. Tu urodzilo sie drugie dziecko, z ojca Belga.

Florentine przybyla do Europy za owczesnym mezem i szybko sie usamodzielnila. Lubila Italie, ale nie mogla znalezc satysfakcjonujacej pracy, choc zrobila szkolenie z zakresu radiologii i technologii obrazowania medycznego. Pewna klinika w Brukseli zaoferowala jej prace na tym stanowisku, wiec spakowala walizki, upchnela mala w samochod i znalazla sie w Belgii. Nie wie, na jak dlugo. W rok po otrzymaniu umowy zaszla w ciaze z innym mezczyzna, probowala, jak sama podkresla, ulozyc sobie zycie, ale nie wyszlo. Poki co wiec dzieci chodza do francuskiej szkoly, nauczyly sie biegle mowic w tym jezyku, a ich mama rozpoczela nauke jezyka niderlandzkiego. Czy Italia odeszla w zapomnienie? Florentine ma tam swoja siostre, szczesliwa mame blizniakow, i wie, ze byc moze jeszcze wroci do swoich.

Jesli przeanalizowac zycie Florentine, to wymyka sie ono tradycyjnemu podejsciu do migracji. Migracja bowiem, przynajmniej do XX wieku oznaczala przybycie z punktu A do punktu B. Ktos, kto pomieszkiwal w kilku krajach jednoczesnie, traktowano jako wagabunde, awanturnika albo pracownika sluzby dyplomatycznej na misji (a wiec czesto nie z wyboru). Bylo jasnym, ze migrant migruje na stale do innego panstwa, albo tymczasowo, ale tylko po to, aby wrocic do ojczyzny.

W dzisiejszym superroznorodnym swiecie, jak chca holenderscy autorzy ksiazek "Superdiversiteit" i "Transmigratie" - Dirk Geldof i Mieke Schrooten, tak sztywny podzial  nie istnieje, a plynna nowoczesnosc, z jej mobilnoscia, wymaga przyjrzenia sie fenomenowi migracji od poczatku. Dlatego, co podkreslaja teoretycy, nowe pojecie dotyczy migracji jako fenomenu tymczasowego, z wielu punktow albo poprzez przemieszczanie sie z punktu A do punktu B, do punktu C i dalej, z mozliwymi tymczasowymi powrotami do poprzednich miejsc zamieszkania. W swietle definicji "transmigranci stale przemieszczaja sie miedzy roznymi modus operandi oraz miedzy sieciami tak rejestrowalnymi, jak i ukrytymi, lokalnymi, jak i globalnymi".

Skad potrzeba weryfikacji pojec socjologii migracji? Poniewaz ruch transmigrancki dotyczy nie jednostek, ale calych grup spolecznych, duzych odsetkow nacji (w Wikipedii za przyklad sluza Marokanczycy, ktorzy po kryzysie w 2008 w Hiszpanii postanowili osiasc w Belgii lub Holandii albo migranci afrykanscy, ktorzy, aby dostac sie do Europy, najpierw pracowali tymczasowo w Libii, Maroku, Egipcie, potem przeprawiali sie przez Morze Srodziemne do Europy, zatrzymujac sie na jakis czas we Francji, a na koniec docierali do Wielkiej Brytanii). Roznica pomiedzy tradycyjnymi migrantami, a ich trans- kolegami polega na tym, ze wieksza jest mobilnosc tych ostatnich oraz poczucie tymczasowosci w realizacji projektu docelowego. Transmigrant nie potrafi dokladnie okreslic, czy kraj, w jakim sie zatrzymal, bedzie tym ostatecznym, docelowym. Traktuje go jako tymczasowy, bo przeciez sytuacja moze ulec zmianie.

Kiedy o tym pisze, widze Polakow, ktorzy przyjechali do Belgii z Wielkiej Brytanii, Polakow, ktorzy "zadekowali" sie w Brukseli z Niemiec czy Hiszpanii. I widze siebie, bo tez jestem transmigrantka w superroznorodnej Brukseli.

[relacja] Kongres Kobiet w Brukseli - w poszukiwaniu roznorodnosci

Drugi Kongres Kobiet w Brukseli za nami. Fajnie jest pogadac po polsku o problemach trapiacych kobiety-zony, kobiety-matki, kobiety-singielki, kobiety, ktore nie chca sie utozsamiac z zadna z grup w miedzykulturowym miescie.Czy jednak Kongres zrealizowal w pelni swoje tegoroczne zalozenie: "Polka w Europie: bezpieczna, zdrowa, wielokulturowa"?

Mam wrazenie, ze nie do konca. Jakbysmy ten nasz feminizm i wielokulturowosc aspirowaly w teorii. A w praktyce jednak aplikowaly wizje bialego feminizmu glownego nurtu w Brukseli - miescie wielu narracji i kultur przenikajacych sie wzajemnie. Nurtu tutaj przebrzmialego.

Chcemy zachowac "polskosc" w kontaktach z dziecmi, chcemy wpajac im nasza kulture i uwazamy, ze religia naszych partnerow nie gra nadrzednej roli (potrafimy stworzyc zwiazki z mezczyznami pochodzacymi z krajow muzulmanskich, kultur plemiennych). Wiecej, ze pewnie gdyby grala jakas role, to pewnie bysmy sie nie zdecydowaly na zwiazek. Ale umiemy obejsc kwestie pochodzenia, kultury i zyc na terytorium neutralnym, europejskim. A priori ani naszym, ani naszych mezow. A jednak, jak afirmowalysmy podczas pierwszej edycji Kongresu - "jestesmy u siebie". Bo sobie te przestrzen zbudowalysmy, bo dzieci hoduja swoja kulturowa cebulke zlozona z kilku jezykow, wartosci, jakie nam przyswiecaja i miejsca/miejsc, w jakim/jakich sie wychowaly. Mamy "cyrk w budowie", jak podsumowala jedna z panelistek - Ewa Edwards - i jakos radzimy sobie z tym stanem rzeczy.

Polska badaczka, seksuolog, dr Grazyna Czubinska pokazala badania z Wielkiej Brytanii, ktore mozna zuniwersalizowac (pisalam zreszta juz o tej tendencji kilka miesiecy wczesniej). Otoz Polki (i Polacy) rozluzniaja swoje zachowania seksualne po wyjezdzie na emigracje. Wzrasta srednia liczba partnerow seksualnych, o 30% rosnie odsetek zachowan ryzykownych. Czyli seks z przypadkowym partnerem bez zabezpieczenia. Zdaniem specjalistki, Polki nie umieja korzystac z praw, ktore sa dane w UK (i, moge powiedziec, w innych krajach UE): dostep do antykoncepcji, ochrona prawna ofiar przemocy, dostep do zabiegu przerywania ciazy, budowa zwiazkow opartych o partnerskie relacje). Jak dodala inna panelistka, Kasia Bratkowska, Polki sa wciaz "czarnym ludem", ktory sie wstydzi swojego ciala, swoich potrzeb i stara sie o uznanie. A jak juz wybieramy inny styl zycia, jestesmy egoistkami, "suczami". Warto dodac, ze przyjezdzamy z ciezka baza kulturowa: o seksie sie nie mowi, slowo nie pada ani razu w podrecznikach w WDZ uczonego w Polsce. Malo tego, jestesmy "szczute kutasem", jak powiedziala inna uczestniczka Kongresu, dr Iwona Chmura Rutkowska.

Fajnie. Ale jak zachowujemy sie, wyjezdzajac do spoleczenstw juz uksztaltowanych, ktore odrobily lekcje parytetow, zrobily dziure w szklanym suficie i daly prawo wyboru kobietom do tego, co maja myslec, czuc, jak maja sie ubierac i pozwolily ksztaltowac tozsamosc w zgodzie ze soba? W dyskusji o "Obcym", ktory jest w nas, widac bylo pewna konsternacje. Tak w stosunku do religii (wyszlo na to, ze bycie Polka-muzulmanka jest egzotyczne), jak w stosunku do Innego - uchodzcy, uchodzczyn. Wydaje sie, ze nie umiemy wyjsc poza papke medialna (kto uchodzca, kto imigrant?), nie umiemy tez zajac konkretnego stanowiska. Jest wciaz: tak, przyjme uchodzcow, ale...W praktyce psychologicznej mowimy, ze to zmiekczone "nie". Wiec czy nie mamy problemu z "Obcym"? Czy innej religii, innego "backgroundu" kulturowego nie traktujemy jako "nie ma problemu, jesli mnie nie dotyczy"? W dyskusji, ktora miala byc bardziej filozoficzno-socjologiczna, zdecydowanie zabraklo waznego glosu (albo byl on subtelnym szeptem), dlaczego boimy sie "Obcego"? Tu odwolam sie do Julii Kristevej:
"Obcy nie jest ani ofiara romantyczna naszego wrodzonego lenistwa, ani intruzem odpowiedzialnym za problemy tego swiata. Ani wzchodzacycm objawieniem, ani tez przeciwnikiem koniecznym do wyeliminowania, aby przypodobac sie grupie. Niespodziewanie, obcy w nas mieszka".

Czy nie jest tak, ze problem watlej tozsamosci europejskiej, naszych newralgicznych "bialych fundamentow" kultury mieszkal w nas od zawsze? Ale, powiedzmy sobie, tlil sie malym plomyczkiem, a nagle stal sie widoczny? Czy nie jest tak, ze nie podoba nam sie, ze uchodzcy i imigranci - ludzie, ktorzy maja przeciez prawo do lepszego zycia i marzen - wzieli sprawy w swoje wlasne rece, na przekor prawom, konwencjom i rozgrywkom politycznym?

Podsumowujac wydarzenie wraz z ostatnimi prelegentkami Kongresu - perspektywa belgijskiego feminizmu to zdobycze dzialaczek/dzialaczy wychowanych w wyznaniu katolickim, ktore maja nadzieje na wzmocnienie pozycji kobiet poprzez dzialania mezczyzn-feministow i dzialania spolecznosci muzulmanskiej, ktora wykorzysta i doceni te zdobycze. I znow - dialog pokolenia "bialych" feministek. Brakuje feministek jak Fadila Laanan czy polityczek o korzeniach imigranckich, ktore walczyly o powolanie Ministerstwa Praw Kobiet. Moze jestem womanistka (to kolejna propozycja nurtu stojacego paralelnie do nurtu feminizmu glownego nurtu), a moze to ja jestem tym "obcym", ktory powinien sie nieco "uladzic"? Zostawiam, Was, drogie Panie, Kolezanki, z cytatem z Kristevej i zycze nam wiecej takich (wieloglosowych) inicjatyw:

20 maja 2016 - Polki mieszkajace w Brukseli szykuja sie na Kongres Kobiet

fot. Łukasz Kobus KobusArt

Juz za kilka dni (zapisac sie mozna jeszcze do poniedzialku, 23 maja) rozpocznie sie druga edycja Kongresu Kobiet w Brukseli. Wydarzenia dla kobiet o kobietach. Oczywiscie nie znaczy to, ze mezczyzni sa niemile widziani. Przeciwnie - beda brali udzial w dyskusjach, otworza Kongres (z Magda Sroda wystapi Michal Boni). Ale to kobiety beda mogly sie wypowiadac na wazne dla nich tematy.

Co bedzie glownym zagadnieniem tegorocznego Kongresu? Polka w Europie - bezpieczna, zdrowa, wielokulturowa. To troche parafraza Pana Przewodniczacego (mam wrazenie), o uchodzcach jako roznosicielach chorob i niebezpiecznych ideologii. Parafraza pokazujaca jednak, ze Polka moze sie dobrze w Europie odnalezc i ze nie boi sie wielokulturowosci. 

Program Kongresu to przede wszystkim panele dyskusyjne o rolach i idealach kobiet - okragly stol o uchodzctwie kobiet czy rozmowy o dzieciach ze zwiazkow mieszanych. Kogo mozemy na Kongresie posluchac? W pierwszej czesci Kongresu dyskutowac beda: Danuta Hubner, Renata Dancewicz, kolejny panel poprowadzi Sylwia Chutnik, a gosciniami beda: Wanda Nowicka czy Joanna Piotrowska z Feminoteki). Na koniec przwidziano koncert Agi Zaryan. Bedzie tez szansa posluchac dziennikarek z Le Soir i Elle, objasniajacych przyszlosc feninizmu i samych kobiet w Europie, z zaznaczeniem kontekstu belgijskiego.
fot. Łukasz Kobus KobusArt

Bardzo ciekawa inicjatywa uzupelniajaca Kongres sa tez warsztaty. Od savoir-vivre'u w biznesie, poszukiwan wyobrazen spoleczno-kulturowych kobiet po opowiesc o krzywdzacych stereotypach plciowych. A na kobiety szukajace porad prawnika, psychologa, stylistki czy pracownika kliniki leczenia nieplodnosci czekaja specjalistki w tych kilku dziedzinach.

Na Kongresie bede tez ja. Mam nadzieje, ze doloze swoje trzy grosze do dyskusji o uchodzctwie (w Saloniku Kongresu Kobiet od 15:45-17:15). Juz teraz zapraszam!

Pelny program: http://www.kongreskobiet.be/Blog/program/

17 lipca 2015, czyli dlaczego wlasciwie emigrujemy

Od kilku tygodni uczeszczam na panstwowy kurs integracji spolecznej. Zajecia odbywaja sie codziennie i mam okazje poznac system jurysdykcyjny, zatrudnienie, wazniejsze instytucje wspierajace emigrantow i kulture mojego kraju. Kurs prowadzony jest przez Bulgarke w jezyku francuskim, a nasza grupa liczy 32 osoby. Jestem jedyna Polka.

W zasadzie wsrod tych 32 osob mamy przekroj demograficzny grup emigranckich mojego kraju. A zatem przeszlo 1/3 grupy stanowia obywatele Maroka, daleko za ta grupa mamy dwie Tunezyjki, Algierczyka, Kongijke, troje Senegalczykow, jedna Gwinejke, jedna Nigeryjke, Kamerunke, Kongijke, trzy Moldawianki, obywatela Togo, Dzibutti i jedna Wloszke. Jedna z dziewczat jest w moim kraju od 5 miesiecy, rekordzista spedzil w nim az 14 lat.

Bardzo szybko znalezlismy plaszczyzne porozumienia. Jestesmy tu, aby korzystac w pelni z praw obowiazujacych w kraju, do ktorego wyemigrowalismy i chcemy poznac swoje obowiazki jako przyszlego obywatela. W kuluarach jednak pytalismy sie po cichu, jak sie tu znalezlismy i co bylo powodem naszej emigracji. A takze, jak oceniamy system imigracyjny naszego nowego kraju.
W zasadzie podczas naszych dyskusji wyklarowalismy 6 powodow, dla ktorych zrezygnowalismy z poprzedniego zycia i przyjechalismy do innego kraju.

1. Kryzys ekonomiczny
Czesc ludzi przyjechala z Wloch, Hiszpanii, Francji, uciekajac przed kryzysem. Kilku naszych kolegow zostawilo swoje rodziny i po przeszlo 20 latach postanowilo sprobowac swoich sil w Belgii. Mieli swoje przedsiebiorstwa, domy, ktore postanowili zostawic. Czasem, z braku francuskich slowek, dorzucaja obce slowka, ale generalnie szybko odnajduja sie w realiach belgijskich i zakladaja firmy. 

2. Przesladowania polityczne, religijne
Inni uciekli przed przesladowaniami w swoich krajach i znalezli azyl w Belgii. To podroznicy lodziami, ktore nielegalnie przekraczaly Morze Srodziemne. Wielu do dzis wzdryga sie na mysl o tamtych podrozach i maja fobie przez lodziami i statkami. Wiekszosc moich kolegow z krajow Afryki zachodniej i srodkowej podala wlasnie taki powod.

3. Wiecej mozliwosci ksztalcenia sie i doksztalcania
 Inni szukali mozliwosci ksztalcenia sie w swojej dziedzinie, odczuwajac w swoich krajach rodzaj wypalenia zawodowego i poczucie, ze osiagnelo sie juz wszystko, co mozna bylo osiagnac. Ci ludzie maja zwykle dyplom wyzszej uczelni, kilka lat doswiadczenia w branzy naukowej i potrzebowali odswiezyc swoja wiedze, czesto kosztem bycia bez pracy (przeciez trzeba mimo wszystko zalegalizowac dyplom, a na to, w zaleznosci od dyscypliny, trzeba poswiecic nawet 2 i pol roku).

4. Lepsza opieka zdrowotna
Inni, jak moja profesor, znalezli sie w Belgii z przyczyn zdrowotnych. Jej kraj nie ma tak zaawansowanych technologii w leczeniu chorob rzadkich i tak latwego dostepu do uslugi wyspecjalizowanej. Profesor spedzila na emigracji 7 lat, przez jakis czas byla tlumaczem- freelancerem, az dorobila sie swojego pierwszego na obczyznie kontraktu na czas okreslony (!). Jak sama podkresla, nie zawsze robimy to, co lubimy, ale staramy sie to robic. 

5. Lepsza przyszlosc dzieci
To powod opuszczenia kraju przez moje kolezanki Moldawianki. Zyly one przez 8 lat nielegalnie, w koncu na mocy abolicji dostaly karty pobytu, choc wciaz sa to karty odnawialne. Caloksztalt ich kariery emigracyjnej to 12 lat spedzonych w Belgii, brak legalizacji dyplomu (jedna z nich jest wiolonczelistka) i poczucie zycia ponizej swoich oczekiwan. Panie zgodnie jednak podkreslaly, ze chca lepszej przyszlosci dla swoich dzieci, o sobie moga juz zapomniec. Podobna historie ma Kongijka i Kamerunka. Nie oczekuja od Panstwa, ze wesprze je w ich karierze. Chca po prostu zyc godnie na poziomie swojej rodziny.

6. Zwiazek i perspektywa zalozenia rodziny z obcokrajowcem
O dziwo bylam jedyna osoba, ktora zdecydowala sie emigrowac przez zwiazek z obcokrajowcem. Wiekszosc moich kolegow i kolezanek ma partnerow z tego samego kraju, tego samego kregu kulturowego i jezykowego. Na wiesc o tym, co przechodzimy, aby udowodnic swoje przywiazanie do nowego kraju, wybaluszaja oczy, ale dodaja, ze droga do Europy to zawsze droga poswiecenia i wyrzeczen.

Nasze kuluary kipia roznorodnoscia i wspaniale jest to, ze wszyscy szanujemy swoje obyczaje, chcemy sie dzielic wiedza o swojej kulturze, zachowujemy otwartosc na innych. Takie doswiadczenia zmieniaja i musze powiedziec, ze chcialabym, aby w Polsce obcokrajowcy mogli czuc sie tak dobrze ze soba, bedac w nowym kraju, jak my. Czujemy sie guzikami jednego garnituru.


20 wrzesnia 2014: dobrze mowic w jezyku obcym nie wystarcza aby sie zintegrowac

O ile w Polsce dyskutuje sie (choc wciaz to etap pomyslu) o wprowadzeniu egzaminu panstwowego dla cudzoziemcow starajacych sie o karte stalego pobytu, o tyle w innych krajach jezyk wcale nie jest kluczowym elementem integrujacym ze spoleczenstwem przyjmujacym. Przynajmniej tak wynika z badan przeprowadzonych ostatnio w Brukseli przez Katolicki Uniwersytet w Louvain (UCL).

W swiadomosci potocznej dyskryminuje sie tego, ktory "nie kracze, jak wrony". Jezyk jest wciaz bowiem uznawany za podstawowa forme integracji ze spoleczenstwem, do ktorego chce przynalezec imigrant. Ma zapewniac poznawczy komfort (przeciez rozumiem, co do mnie mowia) i emocjonalna pewnosc, ze nie padnie sie ofiara manipulacji (wiem, czego ludzie ode mnie oczekuja, potrafie temu sprostac). Istotnie, wedlug badania przeprowadzonego przez socjolingwistow: Anne Sophie Romainville i Philippe'a Ambye, w jezyku mediow wiekszosc stereotypow kojarzonych z imigrantami dotyczy ich slabej badz zadnej znajomosci jezyka kraju przyjmujacego albo wrecz braku woli do nauki (jako, ze znac jezyk spoleczenstwa przyjmujacego to "dzielic wspolne spoleczne wartosci").

Gdzie lezy prawda? Socjolingwisci z UCL zauwazyli, ze porozumiewac sie w danym jezyku to "integrowac sie wtornie". Co oznacza wtorna integracja (czy tez w doslownym tlumaczeniu "integracja nabyta - "integration reussite")? To proces spoleczny, w ktorym jednostka dobrze i sprawnie funkcjonujaca spolecznie (znaczy - po prostu zintegrowana) nadbudowuje system wartosci i kulture nabyta wyznaje jako swoja. Jak taka integracje w ujeciu psychologicznym okreslal Kazimierz Dabrowski - to "wysublimowana struktura uczuciowa, nadpopędy samozachowawcze i gatunkowe (metafizyczny i społeczno – moralny) oraz rosnąca samoświadomość wiążą postawę aktualną z retrospektywną i prospektywną, tworząc nową hierarchę celów w odniesieniu do wyraźnego ideału, nową, wielowymiarową metodę wzbogacania osobowości – samowychowanie".

Inaczej mowiac - jednostka zdrowa w sensie mentalnym, wyrazajaca chec partycypacji spolecznej i chcaca aktywnie ksztaltowac rzeczywistosc jest zdolna do wzbogacenia swojego swiatopogladu nowym, nabytym i traktowania go jako swojego. Jezyk jako element pewnej kultury - stanowi zatem etap integracji spajajacej jednostke w sensie socjologicznym z dana grupa i w sensie psychologicznym - wzbogacajacy osobowosc. Jak podskresla pomyslodawca badania: "nieznajomosc jezyka to raczej konsekwencja braku partycypacji spolecznej jednostki (czy tez szerzej - integracji spolecznej), a nie jej przyczyna. 

Jesli wiec spotkasz Hindusa, ktory kiepsko mowi w danym jezyku, wcale to nie oznacza, ze nie ma on woli, aby sie nauczyc mowic. Byc moze prowadzi wlasny biznes i kontaktuje sie przewaznie ze swoimi krajanami. Byc moze nie ma wolnej chwili na podjecie nauki. Jezyk bedzie u niego raczej efektem uplywu czasu, jaki spedzil w danym kraju, niz "lenistwa poznawczego", jakie latwo mu przypiszemy...


Korzystalam z artykulu w dzienniku "Metro" z 10 marca 2014.