Pieniadze sa (nie) dobrem, ktore szybko sie konczy tak, jak przyszlo. Przezywalismy powazny kryzys zaytulowany: sprawdzamy ceny zywnosci, rezygnujemy z protein i chodzimy pieszo tak daleko, jak sie da. Nie mialam butow na zime, H. cierpial na brak swetra, a temperatura spadala ponizej zera.
- Musimy zmienic mieszkanie na blizej pracy - wypalilam, bo i szef zapalil sie do projektu i zaoferowal pomoc w dzwonieniu do najemcow.
Zaczelismy wiec zbierac wszystkie ogloszenia napotkane na przystankach autobusowych, przegladalismy wszystkie strony internetowe z anonsami. Interesowaly nas 3 osiedla, barria: Entrevias, Palomeras i Vallecas. Byle nie musiec placic za bilet miesieczny. Maksimum 30 minut od pracy.
Pierwsze dni byly jak randka w ciemno. Pokoje byly albo nieumeblowane, albo nie mozna sie bylo zameldowac (a tego porzebowalismy do slubu), bo corka, bo siostra, bo kilkanascie osob na raz mialo meldunek, a nie mieszkalo. Albo lozko w pokoju dla pary wygladalo jak pojedyncze i nie dalo sie w zaden sposob rozlozyc. Albo dzielnica, w ktorej mielismy osiasc byla w przewazajacej czesci romska. Kobiety stojace pod blokiem, inne krzyczace z okien na swoje dzieci. Wszedzie duzo brudu, tony wiszacego prania. A pod klatkami mlodziez. Hasz i piwo, grafiti i niewybredne napisy.
Tuz przed swietami mijal drugi tydzien poszukiwan najtanszego, najlepszego i mozliwie najblizej usytuowanego domu. W koncu z ogloszenia w sieci wyklul sie spokojny i tani pokoj w przyleglej do Vallecas dzielnicy Entrevias, z podwojnym lozkiem, slonecznym oknem i ogrzewaniem. 31 minut pieszo od biura, wyremontowany i pomalowany na zolto, w odcieniu jasnego ugru.
Wplacilismy kaucje i mielismy przenosic graty w weekend 30-31 grudnia do nowej lokalizacji. Napisalismy tez do prawniczki Esperanzy, bardziej na wszelki wypadek niz po to, aby konsultowac decyzje. Jej odpowiedz nadeszla tego samego dnia i byla krotka:
- Jesli rzeczywiscie zmienicie mieszkanie, nie powiemy nic urzedowi. Moga byc klopoty.
Tymczasem poinformowalismy nasza boliwijska gospodynie o zmianie, zaoferowalismy pomoc w rekrutowaniu chetnych. W noc przed Wigilia usiadlam z nia, aby wydobyc z siebie tylko:
- Zostajemy z Toba, Maria. Nasza prawniczka odradzila nam zmiane mieszkania. Ale nie jestesmy w stanie placic tyle, ile przedtem. Da rade zejsc z ceny?
- Jak dobrze, nie chce tu nikogo nowego. 10 EUR mniej, ok? - odparla bez namyslu. - mozecie tez zmienic pokoj, bo druga lokatorka sprowadza siostre i zamieni sie ze mna pokojami.
- Niech bedzie.
Tak stracilismy kaucje w nowym mieszkaniu, przenieslismy sie do nowego pokoju z oknem, z ktorego wialo bardziej niz z poprzedniego. Sciany mialy splowialy, rozowy kolor. Wszedzie czulo sie wilgoc i chlod. Razem z kolorem scian plowiala nasza nadzieja na spokojne zycie w Madrycie.
- Wy chyba lubicie klopoty - podsumowal nas Abdul w pewien posylwestrowy wieczor, bladzac wzrokiem po zalamaniach w rozowej scianie.
Polecany post
24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"
Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ0BLms6IFnhyPIp9fS3NKflAs25vaYJAj9YRfpUYU8rCx5jmm3UfEcrePid6d9H7qAeFEYBBCkMgJ_sSVwiIojF-EGxiJ3rhRWoNw2897KRs7ORD4GaL-wDL8a9FsOwDRlKpFVO9z3LKd/w320-h229/259673587_1507405492962174_1472493031231848763_n.jpg)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ekwador. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ekwador. Pokaż wszystkie posty
Hernan y Eugenia Ramirez
Tych dwoje to nasi gospodarze. Wynajmuja nam kwadratowy pokoj z oknem na ulicy Bostonskiej, w czesci Noreste Madrytu. Pod 60-tke, ale rzezcy i zwawi. Ekwadorczycy, jak znaczna wiekszosc imigrantow tutaj. On od przeszlo 13 lat, ona dopiero dolaczyla do meza. On z rezydencja 5-letnia, ona bez papierow. Czym sie zajmuja? Zbieraniem czynszu od swoich lokatorow. Poza tym co jakis czas chodza na basen i na zakupy. W pozostale dni przesiaduja w klitce zrobionej z korytarza, oddzielonej od pozostalych pokoi lichym przepierzeniem.
Wlasnie. To przepierzenie jest kluczowe w moim ogladzie imigrantow. Kiedy pisalam, ze Madryt to wielkie pueblo, wiedzialam, ze czesc latino-imigrantow bedzie kopiowac swoje zwyczaje, swoje rozumienie przestrzeni i dystansu miedzyludzkiego na grunt europejski. Przepierzenie oddziela pokoje w ichnich domach, oddziela takze przestrzen mieszkalna od korytarza czy patio. W temperaturze bliskiej 40'C to sie sprawdza i sprawia, ze mieszkanie jest przewiewne. A tutaj - mieszkanie w bloku z pewnoscia nie jest tak dobrze wystawione na slonce i wiatr. Przepierzenie wiec jest raczej reliktem kulturowym, przeszczepionym na grunt obcej ziemi, niz czyms zastanym. Podobnie z wizerunkiem matki boskiej z Guadalupe. Jej obrazki sa w domu wszedzie, ma nawet swoj maly oltarzyk ze sztucznymi rozami w korytarzu.
Hernan i Eugenia to zgodne malzenstwo. Razem gotuja, razem sprzataja. Razem chodza praktycznie wszedzie. Teraz pozostaja nierozlaczni, ale 12 lat temu w Madrycie pracowal i zyl tylko on. Ona zostala z dziecmi w Ekwadorze. Za jego pieniadze zywila rodzine, posylala troje dzieci do szkol. On wysylal fundusze regularnie, za czasow prosperity kupil mieszkanie na ulicy bostonskiej i wyremontowal je tak, aby zajac w koncu pokoik z przepierzeniem i zbierac pieniadze od lokatorow. Ona czekala, a kiedy lepsze czasy sie skonczyly i dzieci odlecialy z gniazda, postanowila dolaczyc do meza.
Stalismy sie troche ich dziecmi, a reszta lokatorow spedzala znaczna czesc wieczorow w ich pokoiku. Byli dla nas jak wyrozumiali rodzice, dlatego mieszkanie bylo zawsze czyste i pelne smiechu, rozmow i latynoskich piosenek.
Wlasnie. To przepierzenie jest kluczowe w moim ogladzie imigrantow. Kiedy pisalam, ze Madryt to wielkie pueblo, wiedzialam, ze czesc latino-imigrantow bedzie kopiowac swoje zwyczaje, swoje rozumienie przestrzeni i dystansu miedzyludzkiego na grunt europejski. Przepierzenie oddziela pokoje w ichnich domach, oddziela takze przestrzen mieszkalna od korytarza czy patio. W temperaturze bliskiej 40'C to sie sprawdza i sprawia, ze mieszkanie jest przewiewne. A tutaj - mieszkanie w bloku z pewnoscia nie jest tak dobrze wystawione na slonce i wiatr. Przepierzenie wiec jest raczej reliktem kulturowym, przeszczepionym na grunt obcej ziemi, niz czyms zastanym. Podobnie z wizerunkiem matki boskiej z Guadalupe. Jej obrazki sa w domu wszedzie, ma nawet swoj maly oltarzyk ze sztucznymi rozami w korytarzu.
Hernan i Eugenia to zgodne malzenstwo. Razem gotuja, razem sprzataja. Razem chodza praktycznie wszedzie. Teraz pozostaja nierozlaczni, ale 12 lat temu w Madrycie pracowal i zyl tylko on. Ona zostala z dziecmi w Ekwadorze. Za jego pieniadze zywila rodzine, posylala troje dzieci do szkol. On wysylal fundusze regularnie, za czasow prosperity kupil mieszkanie na ulicy bostonskiej i wyremontowal je tak, aby zajac w koncu pokoik z przepierzeniem i zbierac pieniadze od lokatorow. Ona czekala, a kiedy lepsze czasy sie skonczyly i dzieci odlecialy z gniazda, postanowila dolaczyc do meza.
Stalismy sie troche ich dziecmi, a reszta lokatorow spedzala znaczna czesc wieczorow w ich pokoiku. Byli dla nas jak wyrozumiali rodzice, dlatego mieszkanie bylo zawsze czyste i pelne smiechu, rozmow i latynoskich piosenek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)