Rozmawialam z kolejna emigrantka, tym razem zalozycielka fundacji pomocowej w UK. Z jej wypowiedzi jasno wychodzilo, ze Polakom, tym bardziej tym niewyksztalconym, nie mowiacym w obcym jezyku, wiedzie sie zle:
"Jak się żyje Polakom-imigrantom?
Poruszyła Pani jeszcze
jedną kwestię: zasiłków. Imigrantom
w ogóle ciężko dostać jakiekolwiek benefity. Trzeba spełnić szereg wymagań.
Pamiętajmy, że przy obecnie zaostrzonej polityce migracyjnej, urzędy będą
udowadniały, że się cos komuś nie należy: że nie ma się tzw. habitual
residency, czyli prawa pobytu. Wiadomo, że każdy obywatel UE ma taki pobyt, ale
musi to udowodnić. A trudno udowodnić, ze białe jest białe. A to trwa, nawet kilka tygodni. W tym czasie dana osoba może zostać bez grosza
przy duszy, w głodzie.
A co
z mieszkaniami?
Aby dostać lokal
socjalny, w tej chwili trzeba mieszkać minimum 5 lat. I mieć pobyt stały.
Większość nowo przyjeżdżających Polaków tego nie ma…Podobnie jest z pracą. W
tej chwili bez języka pracy się nie dostanie.
A co
z rodzinami? Często wyjeżdzają pary z dziećmi.
Wydaje sie, ze jechac w ciemno, jak to robilismy kilka-, kilkanascie lat temu, to bezmyslnosc. Skutkuje dramatami. Brak mieszkania, brak zasilku, brak mozliwosci zwrocenia sie do urzedu po pomoc, brak mozliwosci skorzystania z opieki lekarskiej - lepiej chyba juz wrocic. A mimo to wieli Polakow zagranica zostaje. I klepie biede. Kolo sie zamyka...