Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

8 lutego 2016, o patriotyzmie Polakow za granica

fot. Margaret Pietkiewicz-Price
Czy wybierajac inny kraj jako swoje miejsce zycia i pracy, mozna jeszcze odczuwac silne wiezi z krajem, ktory sie zostawilo? A moze jest sie "zdrajca" wlasnego kraju, bo sie z niego ucieklo? Opinie nie sa wyposrodkowane (co dziwi). Skoro kraj nie przedstawia satysfakcjonujacych rozwiazan (a uwiezienie w kredycie, prace po godzinach za niewielkie pieniadze), wyjezdzamy do innych "ojczyzn" po lepsze zycie. Ale czy nadal jestesmy patriotami w tradycyjnym tego slowa znaczeniu?

Tak "klasycznie" pewnie wyobrazali sobie patriotyzm demonstrujacy w Amsterdamie z ramienia Klubu Gazety Polskiej. "UE i Niemcy niszcza Polske", "Dosc klamstw o Polsce" - transparenty pojawily sie wsrod polskich emigrantow. O jakie klamstwa chodzi? Ano o "cyfrowa inwigilacje", brak wolnosci slowa i wolnych, niezaleznych mediow. Wiekszosc mediow europejskich rozpisuje sie o Polsce jak o krainie absurdu i politycznego folkloru. Demonstranci - patrioci-emigranci postanowili najwyrazniej sprostowac ten wieloglos krytyki pod adresem rzadzacych.

Demonstracja byla zreszta forma odpowiedzi na inny przemarsz, tym razem w obronie demokracji. Rownie liczny, z haslami anty-rzadowymi, ktory przeszedl bez echa. Patrioci-emigranci-antyrzadowcy dawali wyraz swojej patriotycznej troski w podobny sposob do swoich przeciwnikow. KOD nie zostal zlamany, ale i nie posluzyl do propagacji idei wsrod licznej polonii w Holandii.

Wrocmy do pytania: czy KOD-owcy i zwolennicy "Gazety Polskiej" to patrioci? Kiedy rozmawialam z tata o jego lichej pracy i kiepskiej egzystencji w Polsce, odmawial przyjecia propozycji wyjazdu za granice. Tlumaczyl, ze kraju nie zostawia sie, bo chce sie miec lepszy start. Kraj jest jeden i, mimo zawieruch historycznych (rodzina stracila caly majatek w czasie wojny i niektorzy nasi krewni ucierpieli za czasow komuny), przy tym kraju sie stoi. Nie mozna byc do konca i Polakiem, i Niemcem, Polakiem i Francuzem czy Polakiem-Belgiem.

Jesli pojdziemy tym tropem uznamy, ze polscy emigranci ekonomiczni patriotami nie sa. To nie spisek polityczny, przesladowania czy realne zagrozenie zycia byly powodem decyzji o wyjezdzie. W wiekszosci przypadkow byla to pogon za praca, odkladaniem pieniedzy na dom w Polsce. Nawet jesli tymczasowa, decyzja ta stoi w opozycji do bycia patriota. To roznica jednego ledwie pokolenia (urodzonego juz w tzw. wolnej Polsce), kiedy nie jest sie zmuszanym do opuszczenia Polski i latami pracuje sie na czarno, zyjac w strachu przed deportacja. Co ciekawe, te same dylematy, ktore Polacy mieli w poprzedniej fali emigracji, maja dzis Ukraincy, Rosjanie i Bialorusini. Wiekszosc z nich wegetuje, przesylajac wszystkie zarobione pieniadze za zelazna kurtyne. Pracuja nielegalnie i, deportowani, wracaja innymi drogami do tego samego kraju. I dziwia sie, ze tak narzekamy na warunki zatrudnienia w Polsce.

Inna kwestia - korzystanie z dobrodziejstwa Schengen (nie wiadomo, jak dlugo jeszcze), tworzy inny typ bycia emigrantem. Emigranta, ktory wraca na chwile do kraju albo przebywa tymczasowo w interesach. Ktory zapewne czuje sie dobrze jako obcokrajowiec i, dzieki zdobytemu doswiadczeniu ma szanse na podobna prace do wykonywanej w Polsce. Ten postmodernistyczny patriota (mozna kochac swoj kraj i nie zrywac z nim stosunkow, bo sie do niego wraca, inwestuje sie w mienie ruchome i nieruchome, podpisuje sie kontrakty z polskimi podmiotami), wiaze sie z krajem pochodzenia przez przeplyw kapitalu i moze miec rodzine w Polsce, a pracowac za granica. "Plynny patriota" kocha swoj kraj, nie bedac w nim. A czy "poswieca zycie ojczyznie", jak chce slownikowa definicja? Posrednio pewnie tak. Poswieca swoj czas i pieniadze. Moze powinnismy zatem zrewidowac przestarzale definicje, aby dyskusja "patriota" vs. "emigrant" nie byla tak jalowa?


17 stycznia 2016, E-migrantka w Ewangelickim

Zaproszono mnie do skomentowania artykulu-wywiadu dotyczacego islamu. Religii, ktora przez kilkanascie ostatnich miesiecy "robi"czolowke wiekszosci gazet, programow telewizyjnych czy debat. Nie chce tutaj pytac, czy ta religia w jakis sposob zagraza porzadkowi swiatowemu (czy tez, jak chca zwolennicy asymilacji spoleczenstw), bulwersuje system europejskich wartosci. Bo tak nie jest. Przez wieki wiele kultur i spolecznosci zylo w relatywnej zgodzie, po sasiedzku. To swiat polityki i ekonomicznych wplywow doprowadzil do wasni na tle wyznaniowym (opozycja chrzescijanie-muzulmanie jest tylko jedna z nich). A sama religia, jak mozemy sie przekonac, czytajac "Koran", niewiele ma wspolnego z przemoca, dyskryminacja, ekspansja "mieczem". Wiecej - dzieki prostym przekazom i gloryfikacji pozytywnych dzialan czlowieka, moze byc dobrym przykladem dla innych spolecznosci.

W swojej polemice z, dosc sceptycznym podejsciem do islamu, oparlam sie na przykladach ludzi, ktorzy, choc sa muzulmanami, stanowia awangarde swiatowa w promowaniu najzwyklejszych ludzkich wartosci i praw. Pisarz Bensalem Himmich, aktywistka Malala, polityk i działacz charytatywny Imran Khan, działacz społeczny Abdul Sattar Edhi (tworca poteznej organizacji charytatywnej, ktora prowadzi kilkanascie szpitali, przytulkow i szkol), czy Muhammad Yunus – twórca systemu mikrokredytów i ekonomista). Honorowani nagrodami, bynajmniej nie zapomnieli o swoich powinnosciach. Abdul Sattar Edhi nadal ma tylko kilka par odzienia i chodzi na piechote do "swoich" szpitali, Malala nie zdjela swojego szalika i jezdzi po calym swiecie z odczytami, ze kobieta moze i powinna sie ksztalcic (nie jest to oczywiste nawet w krajach dojrzalej demokracji). Imran Khan ufundowal kolejny szpital dla pacjentow chorych na raka, gdzie pochodzenie i majatek nie odgrywaja zadnej roli (takze w wyborze lekarzy czy pokoju), a ubozsi pacjenci leczeni sa za darmo. Te wartosci niesie nie tyle sama religia, co ludzkosc. Religia wlasciwie praktykowana moze tylko te humanitarne wartosci uwypuklic i nadac im nowy sens. Zachecam wiec do lektury polemiki. Badzmy dobrzy dla siebie i poznawajmy inne kultury i religie. A wtedy czarne nie bedzie czarne, a biale nie bedzie tak biale. Tak "czyste" kolory nie istnieja w przyrodzie.

Polemike i wywiad z pisarzem Piotrem Ibrahimem Kalwasem mozecie przeczytac na www.ewangelicki.pl

10 stycznia 2016, "bezpieczne" i "niebezpieczne" dzielnice

Zajecia z francuskiego. Nauczycielka pyta nas, jakie mamy plany na 2016 rok. Jeden z kolegow, Turek z pochodzenia:
- Ja chce kupic mieszkanie. Ale mam specjalne kryteria: duze, jasne, niedrogie i nie w dzielnicy Molenbeek.
- Kto wie, moze za kilkanascie lat mieszkanie tam byloby wiele warte. Dwadziescia lat temu dzielnica Schuman [dzis znajduja sie tam instytucje europejskie] byla najbiedniejszym miejscem w Brukseli. A jednak ci, co mieli tam mieszkania, dzis sa milionerami. Moze warto to przemyslec.
Zabralam wtedy glos i powiedzialam, ze i ja chcialabym sie stamtad wyniesc. W drodze do domu myslalam, ze jednak w tzw. dzielnicy o zlej opinii mieszka sie calkiem zwyczajnie. I jesli w calym kraju panuje niezwyczajna atmosfera a odpowiedzia na zagrozenie sa patrole policji i wojskowi rozstawieni w kazdym kacie, to jednak, paradoksalnie, w mojej "zlej" dzielnicy jest najbezpieczniej.

Opinia o tej dzielnicy krazyla w ciagu ostatnich tygodni z ust do ust jak jakies przeklenstwo. "Nie chodz tam sama, zwlaszcza po 21.00", "wystrzegaj sie tej ulicy, bo napadaja", "jak nie jestes stamtad, mozesz miec nieprzyjemnosci". Podobnie mnie ostrzegano przed Praga Pln., kiedy mieszkalam w Warszawie. Istotnie, po 21.00, kiedy wracalam od przyjaciolki, czulam sie nieco dziwnie w towarzystwie pijanych chlystkow stojacych pod wiata autobusowa. Ale jeszcze nie raz przechadzalam sie po tej dzielnicy wieczorowa albo nocna pora i nigdy nie spotkalo mnie nic zlego. Podobnie czulam sie, wracajac pozna pora z koncertow do mojego nowego domu.

Ta "piekielna" dzielnica stala sie kozlem ofiarnym systemu. Zamiast wypracowac konkretna i egzekwowana systematycznie polityke integracji, miasto zostawialo pewne narodowosci samym sobie. W ciagu kilkunastu lat nie zrobiono wiele dla poprawienia sytuacji niewyksztalconych imigrantow, a i oni sami wiedzieli, jak wykorzystac slabosci polityki spolecznej. Trwanie w relacji zaleznosci calych rodzin - to najwieksze fiasko tutejszego planu. Ale opinia o dzielnicy nie jest bynajmniej "wina" jej mieszkancow. Propagowaniu idei "radykalizmu" i "kolebki terroryzmu" pomogly media. Najpierw lokalne, potem miedzynarodowe. Temat sprzedawal sie jak swieze buleczki w chodliwej piekarni, a wladze go podchwycily i zapowiedzialy "czyszczenie" dzielnicy z mieszkancow potencjalnie zagrazajacych porzadkowi spolecznemu.W ciagu tygodnia opinia o dzielnicy zniweczyla lata pokojowego wspolistnienia wielu spolecznosci w jednym miejscu.

fot. mat. dystrybutora
Epilog: jeszcze przez kilka tygodni mozemy obejrzec w kinach film "Black", ktory eksploatuje utarty topos "Romea i Julii", umieszczajac akcje w dzielnicach "1080" i "Black Bronx" - czyli Molenbeek i Matongé. Obie maja od lat fatalna opinie miejsc handlu narkotykami, wysokiego odsetka przestepczosci i analfabetyzmu oraz, to nowosc po zamachach w Paryzu, radykalizmu. Jednak reprezentanci dwoch wrogich sobie grup (w rzeczywistosci raczej wspolpracujacych), potrafia udowodnic, ze mieszkancow biednych dzielnic stac na luksus sprzeciwu wobec czlonkow wlasnych spolecznosci, gdy chodzi o milosc.

Film okazal sie sporym sukcesem, a mimo to byly kina, ktore odmowily jego wyswietlania. Zdaniem "cenzorow" niewesola sytuacja dzielnicy 1080 jest tutaj pokazana w jeszcze mniej korzystnym swietle. W rzeczywistosci tak nie jest - Matongé lezy w najbardziej dynamicznej dzielnicy Ixelles (studenckiej, europejskiej), rzut beretem od ekskluzywnej ulicy handlowej Chausée d'Ixelles. A Molenbeek ma prezne centrum kultury, w ktorym dzialaja teatry, grupy taneczne i artystyczne. Mieszkacy zas potrafia sie zjednoczyc i powiedziec "nie" szkodzacej latce "kolebki terroryzmu". Jestem jednym z nich. 



30 grudnia 2015, o dyskryminacji ze wzgledu na plec w ogloszeniach o prace

Wydaje sie, ze podzial na role w pracy i zyciu wraz z rewolucja genderowa mamy za soba. Wiemy, ze mozemy pracowac jednakowo, mamy te same kompetencje i zadania. I, teoretycznie, zarabiamy tyle samo. Jednak w swiecie pracy przechodzimy przez dwa bieguny, ktore czesto nie maja ze soba nic wspolnego: teorie i praktyke. W teorii rownouprawienie na swiecie postepuje i jest coraz mniej zachowan i postaw dyskryminacyjnych w pracy. Tak wynika z raportu genderindex.org podzielonego na kraje. Kazdy kraj bowiem jest opisany pod wzgledem kilku najwazniejszych czynnikow (przemoc w rodzinie, integralnosc osobista, zycie zawodowe, preferencje narodzin syna niz corki), ktore komponuja calosciowy oglad sytuacji kraju pod wzgledem traktowania kobiet.

Polska prezentuje sie w sredniej krajow o niskim odsetku tak przemocy w rodzinie, jak i niskim odsetku dyskryminacji w srodowisku pracy. Jednak dzialaczki organizacji kobiecych od lat apeluja, ze zarobki kobiet sa o 30 proc. nizsze niz zarobki mezczyzn. Portal podaje, ze Kodeks Pracy z 1974 roku daje pelne prawo do tych samych funkcji i pensji kobietom i mezczyznom, a Ustawa o Zatrudnieniu i Przeciwdzialaniu Bezrobociu z 1994 roku dodatkowo precyzuje kwetie rownosci plci w procesie rekrutacji i precyzowanie w ofercie pracy, ze jest dostepna dla obydwu plci. W innych krajach europejskich (Belgia, 2012), powolano specjalne komisje do weryfikacji, czy zarobki na poziomie krajowym, sektorowym czy nawet na poziomie przedsiebiorstwa miedzy kobietami a mezczyznami sa rowne.

Jak wyglada praktyka? Przejrzalam kilka ofert pracy na rynku polskim i zagranicznym. Na najpopularniejszych portalach pracy (goldenline, pracuj.pl), ogloszenia sa skonstruowane "poprawnie politycznie". To znaczy, sa adresowane do obydwu plci poprzez stosowanie formy zaimkowej "Ty":
"Jesli lubisz wyzwania, umiesz sie zmotywowac, pracujesz ciezko, ale dobrze...."
"Szukamy kandydatow takich, jak Ty, jesli"
"Do Twoich kompetencji bedzie nalezalo..."
Popularna jest tez forma bezosobowa obudowana rzeczownikami: 
"Kompetencje: pozyskiwanie klientow, praca w stresie, motywowanie klientow".
"Szukamy osoby, ktora umie rozmawiac z klientami"

Na portalach rekrutacyjnych dominuja oferty dla kadry wyksztalconej i doswiadczonej. To rynek head hunterski, dlatego sformulowania familiarne, a czesto osobiste doswiadczenia z kandydatem (branza specjalistow mimo wszystko jest mala), tworza pejzaz zatrudnienia. Ale co, jesli pracownik szuka pracy na stanowiskach typu: sprzatanie, opieka nad osobami starszymi, obsluga klienta? Tu trzeba sie niezle naczytac, aby znalezc wyrazenia "neutralne genderowo". Na portalu Urzedu Pracy w Warszawie mamy wiec oferty dla "murarza", "kucharza", "recepcjonistki", "sprzataczki" czy "sekretarki". Gender jest okreslony w ok. 20% ogloszen jako K/M. W reszcie ogloszen istnieja jasne preferencje plci pracownika tak w tytule, jak i w tresci ogloszenia.

W Belgii, co ciekawe, jest obowiazek publikowania rodzaju obok nazwy stanowiska: H/F. Jest on anonsowany we wszystkich ofertach nawet, jesli nazwa stanowiska sugeruje tzw. meski zawod jak np. "rzeznik". Mozna spotkac wrecz zenskie odpowiedniki nazwy danego stanowiska, jak np. "valet de chambre/femme de chambre" - na stanowisko sprzatacza/sprzataczki. Ogloszenia sa skonstruowane w oparciu o sformulowania neurtralne:
"Do obowiazkow osoby zatrudnionej na to stanowisko bedzie nalezalo",
"Kompetencje na tym stanowisku to"...

Jednak jesli ominiemy portale, gdzie ogloszenia publikuja specjalisci HR, trafimy na podobne do ogloszen na rynku polskim, "babole gender". Na stronie jednej z agend rzadowych publikowane sa oferty przez wlascicieli agencji sprzatajacych czy centrow prasowania. Tu w zasadzie panuje dowolnosc w wypisywaniu, czego oczekuje sie od pracownika. W domysle - kobiety. "Punktualna", "zmotywowana", "zadbana". W zasadzie z 9 ogloszen na 10 bije preferencja zatrudniania kobiet jako sprzataczek.

Pytanie, czy jest jakis kraj, w ktorym dyskryminacja ze wzgledu na plec jest zakazana? Chodzac na seanse informacyjne o pracy w Kanadzie uslyszalam, ze nie tylko nie stosowanie H/F jest karalne (autorowi ogloszenia grozi grzywna), ale nawet CV ma prezentowac przede wszystkim kompetencje kandydata. Nie wolno zamieszczac w nim ani wzmianki o plci, wieku, ani o statusie cywilnym kandydata. Nie ma takze zdjecia, ktore moze dyskryminowac innych ze wzgledu na wyglad.






2 grudnia 2015, koniec swobodnego podrozowania?

- Czy kiedykolwiek byl(a) Pan/Pani na terenie, gdzie dzialaja organizacje terrorystyczne? - takiego pytania moga spodziewac sie turysci udajacy sie do USA. Dodatkowo, rzad chce wprowadzic obowiazek weryfikacji linii papilarnych i deponowanie w Konsulacie kraju fotografii wykonanej przed podroza. Senatorzy tlumacza, ze po zamachach z 13 listopada nie moga ryzykowac wpuszczania potencjalnych terrorystow albo ich sympatykow. Ci, ktorzy cieszyli sie wiec z redukcji potencjalnych czynnosci przed podroza (ESTA - Electronic System for Travel Authorization pozwalal na szybki transfer danych z roznych baz), teraz beda musieli dodatkowo dopelnic formalnosci w swoich placowkach dyplomatycznych.

Anglia, mierzaca sie juz z problemem imigracji z Calais, postanowila zaostrzyc kontrole tak na swoich granicach morskich, jak i ladowych, zatrudni tez agentow specjalnych, ktorzy moga podrozowac z nami w samolocie. Francja reaguje podobnie - na lotniskach kontrole paszportowe sa duzo bardziej szczegolowe, a sami pasazerowie maja wrazenie, ze funkcjonariusze przygladaja sie bacznie kazdej twarzy i kazdemu bagazowi. Belgia planuje umieszczenie bramek wykrywajacych metale przed wejsciem na perony, z ktorych odjezdzaja szybkie pociagi Thalys i kontrole pasazerow wchodzacych na poklad samolotow i pociagow miedzynarodowych. 

Jak dojrzalam w BBC, Grecja ryzykuje opuszczenie Schengen w zwiazku ze swoim obskurantyzmem w dzialaniach poprawiajacych przemarsz migrantow i uchodzcow przez swoje terytorium. Szef europejskiego resortu zdrowia Vytenis Andriukaitis odwiedzil Lesbos i stwierdzil, ze przybywajace na wyspe dzieci sa w bardzo zlym stanie. Wiekszosc jest odwodniona i cierpi z wyziebienia. Na miejscu nie ma pomocy medycznej, kocy czy srodkow odkazajacych. Andriukaitis byl swiadkiem, jak noca juz wyziebieni ludzie rozbijali sie na ziemi, bez mozliwosci ogrzania sie, pod golym niebiem. Funkcjonariusz wystosowal wiec list do Jean-Claude'a Junckera, Przewodniczacego Komisji Europejskiej, w ktorym ostrzega, ze Grecja przypomina w swym standardzie traktowania ludzi "kraje Afryki albo kraje rozwijajace sie".

Wydaje sie, ze niebawem podroze z plecakiem przez Europe beda nalezaly do przeszlosci. A podroze z tzw tour operatorem beda przypominaly przygotowania do Swiat Bozego Narodzenia z "goraczka" wlacznie. Uchodzcom i migrantom nalezy wspolczuc, bo podejmuja sie trudnego kroku, tym bardziej w obliczu zblizajacej sie zimy. I nie dosc, ze nie sa juz zapraszani (w ostatnich miesiacach Wegry, Dania, teraz Belgia wystosowaly specjalne listy adresowane do Syryjczykow, Irakijczykow i Afganczykow, ze nie zapraszaja ich na swoje terytoria), to jeszcze koczuja na granicach kilku krajow w ponizajacych warunkach. Za nieprzemyslane posuniecia polityczne placa wiec swoja cene. Placimy ja wszyscy.



23 listopada 2015, stan wyjatkowy


 Zagrozenie w czekaniu
Moj przyjaciel polecial do Paryza "po". Co prawda na lotnisku przeprowadzono skrupulatna kontrole, ale w samym miescie nie czul konsekwencji tego, co sie stalo zaledwie kilka dni wczesniej. Ludzie bawili sie, jak wczesniej, odwiedzali restauracje, sklepy. "Nie mozemy dac sie zastraszyc", "Trzeba isc naprzod" - mowili spotkani znajomi i kuzyn przyjaciela.

Bardzo chcialabym powiedziec to samo w miescie oddalonym od Paryza o ledwie 320 km, czyli 3 godziny drogi samochodem. W tej "stolicy Europy" czujemy strach i zastanawiamy sie kilka razy, zanim wyjdziemy z domu. A jesli juz wyjdziemy, to tylko w miejsca nieuczeszczane masowo, do pobliskich sklepikow, po podstawowe produkty, aby miec co jesc przez kilka dni. Ci, ktorzy pracuja i sa zmuszeni dom opuscic, dostaja specjalne blankiety od przewoznikow, ze spoznili sie w wyniku dzialan prewencyjnych. Pracodawca ma takie usprawiedliwienie uznac.

Jestesmy uziemieni. Nie jezdza: metro, spora czesc tramwajow, autobusow. Popularnosc zdobyly wypozyczane rowery "Villo". Ale czy w temperaturze 2 stopni podroz nalezy do konfortowych? Niektorzy, jak moj maz, poszli do pracy piechota. Maja do pokonania kilka dzielnic i zamiast byc w 15 minut na miejscu, wyruszaja na co najmniej godzine przed rozpoczeciem pracy. Czesc knajpek i restauracji zdecydowala sie zamknac, podobnie centra handlowe. Nie pracuja szkoly, uniwersytety i spora czesc instytucji uzytecznosci publicznej. Miasto wyglada jak z pustynia z plotna Salvadora Dalego. Pustka, tylko zolnierze i zamaskowani funkcjonariusze policji z karabinami.

Fiasko procesu integracji
Jestesmy uziemieni jednak nie tylko dlatego, ze mamy ograniczone mozliwosci poruszania sie po miescie. Wydaje sie, ze nasza polityka integracji siegnela dna. W ciagu 20 lat masowej imigracji panstwo nie wkladalo wysilku w budowe "patchworka" kultur, ktore, jak w Kanadzie, maja silny rdzen "kanadyjskosci" i tworza dobro wspolne. Tu panstwo zostawialo cale spolecznosci samym sobie i budowalo silna relacje zaleznosci przez pokolenia.

Mlody, niewykwalifikowany chlopak/mloda dziewczyna o imigranckich korzeniach wolal(a) rzucic szkole, bo czekal na niego/nia zasilek i zapomoga. Rodzice czesto mieszkali juz w mieszkaniu socjalnym, ktore panstwo podarowalo i utrzymywali liczna rodzine z zasilkow. Rownie czesto rodzice byli niepismienni, porozumiewali sie jak inni mieszkancy swoich dzielnic, jezykiem rodzimym. Dzieci wiec mowily po francusku (w Belgii obowiazuje jeszcze niderlandzki - Bruksela jest dwujezyczna, na poludniu kraju obowiazuje niemiecki), ale gorzej, niz w swoim jezyku rodzimym. Do tego priorytety kultury: kosztowny ozenek i sprowadzenie panny mlodej do domu rodzicow, posiadanie licznej rodziny - znow na garnku panstwa...i tak po latach panstwo zaczelo domagac sie wzajemnosci. Zasilki pozostaly niezmienione, ale ci najbiedniejsi (ktorych nagle zaczeto przeswietlac i okazalo sie, ze maja spore posiadlosci w krajach rodzinnych), otrzymali wezwanie do pracy z ramienia artykulu 60. Praca prosta, bo rodzina pozostala niewykfalifikowana sila robocza. Ale nie starczalo juz, jak poprzednio, na stabilne zycie i na kilkumiesieczne wakacje. Do tego ograniczono do zera sprowadzanie czlonkow rodziny na mocy "polaczenia rodzin", bo w momencie otrzymania obywatelstwa, Belg pochodzenia imigranckiego sprowadzal kilkanascie, czasem kilkadziesiat osob. Panstwo wiec dawalo jeden przywilej, pozbawiajac innych przywilejow, ktore byly dostepne poprzednio.

Restrykcje szczodrego panstwa z pewnoscia "pomogly" w stopniowym odwracaniu sie od niego. Dzis mowi sie tez, ze to, co sie stalo w Paryzu, co stanowi zagrozenie w Brukseli, ma swoje korzenie w polityce. A raczej - w kupnie sojuszy politycznych z Arabia Saudyjska przez glowy panstw europejskich. Tu, w Belgii, ale i we Francji i Hiszpanii, spora czesc meczetow jest ufundowana przez moznych z Zatoki. Jak wiemy, panuje tam restrykcyjny odlam islamu - salafizm. Mufti i imamowie przyjechali wiec z "darem" dla miejscowych spolecznosci, jakimi bylo slowo. I tak ci najbiedniejsi, ktorzy utkwili w swojej wiosce importowanej do Europy (Polacy przy tym wcale nie sa inni, pisalam juz o tym w blogu), dali sie dodatkowo zmanipulowac "powrotem do fundamentow". Nie trzeba pisac, ze powstawaly liczne inicjatywy "zbiorki darow dla walczacych w Syrii", fundowano wycieczki "bojownikom".

Homo sacer i stan wyjatkowy

Ten paradoks: dobrego panstwa-zlego swiata-obywatela jako zeslanca, juz ktos kiedys opisal. Odesle wiec chetnych do przeczytania ksiazek "Suwerenna wladza i nagie zycie" oraz "Stan wyjatkowy".  Ich autor, Giorgio Agamben uznal, ze tylko dzięki prawu społeczeństwo może uznać jednostkę za „homo sacer”, tak więc prawo, które nakazuje wykluczenie, jest tym samym, co daje jednostce tozsamosc. Wykluczenie i pauperyzacja rodzi stan wyjatkowy w postrzeganiu siebie w swiecie. "Zeslaniec" w swietle prawa szuka swojego sensu i potwierdzenia siebie ponad prawem. Tylko, czy teraz Europa nie zachowuje sie podobnie?

Europa znieczulona, podzielona jak nigdy i zamykajaca swoje granice, przeswietlajaca przybyszy uciekajacych przed wojna i szukajacych lepszego zycia. Czy o taka Europe chodzilo, kiedy wchodzilismy do Unii, czekajac na swoja kolej? Swobodny przeplyw osob, dostep do zawodow, ktore wykonywalismy w Polsce za granica, perspektywa lepszego startu ekonomicznego - a przede wszystkim - zycie w spolecznosci, gdzie nikt nie patrzy na inny kolor skory jak na jakas anomalie. Gdzie kazdy moze wyznawac swoja religie i gdzie kazdy czuje sie rowny. Czy to juz przeszlosc?