Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podroze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podroze. Pokaż wszystkie posty

2 grudnia 2015, koniec swobodnego podrozowania?

- Czy kiedykolwiek byl(a) Pan/Pani na terenie, gdzie dzialaja organizacje terrorystyczne? - takiego pytania moga spodziewac sie turysci udajacy sie do USA. Dodatkowo, rzad chce wprowadzic obowiazek weryfikacji linii papilarnych i deponowanie w Konsulacie kraju fotografii wykonanej przed podroza. Senatorzy tlumacza, ze po zamachach z 13 listopada nie moga ryzykowac wpuszczania potencjalnych terrorystow albo ich sympatykow. Ci, ktorzy cieszyli sie wiec z redukcji potencjalnych czynnosci przed podroza (ESTA - Electronic System for Travel Authorization pozwalal na szybki transfer danych z roznych baz), teraz beda musieli dodatkowo dopelnic formalnosci w swoich placowkach dyplomatycznych.

Anglia, mierzaca sie juz z problemem imigracji z Calais, postanowila zaostrzyc kontrole tak na swoich granicach morskich, jak i ladowych, zatrudni tez agentow specjalnych, ktorzy moga podrozowac z nami w samolocie. Francja reaguje podobnie - na lotniskach kontrole paszportowe sa duzo bardziej szczegolowe, a sami pasazerowie maja wrazenie, ze funkcjonariusze przygladaja sie bacznie kazdej twarzy i kazdemu bagazowi. Belgia planuje umieszczenie bramek wykrywajacych metale przed wejsciem na perony, z ktorych odjezdzaja szybkie pociagi Thalys i kontrole pasazerow wchodzacych na poklad samolotow i pociagow miedzynarodowych. 

Jak dojrzalam w BBC, Grecja ryzykuje opuszczenie Schengen w zwiazku ze swoim obskurantyzmem w dzialaniach poprawiajacych przemarsz migrantow i uchodzcow przez swoje terytorium. Szef europejskiego resortu zdrowia Vytenis Andriukaitis odwiedzil Lesbos i stwierdzil, ze przybywajace na wyspe dzieci sa w bardzo zlym stanie. Wiekszosc jest odwodniona i cierpi z wyziebienia. Na miejscu nie ma pomocy medycznej, kocy czy srodkow odkazajacych. Andriukaitis byl swiadkiem, jak noca juz wyziebieni ludzie rozbijali sie na ziemi, bez mozliwosci ogrzania sie, pod golym niebiem. Funkcjonariusz wystosowal wiec list do Jean-Claude'a Junckera, Przewodniczacego Komisji Europejskiej, w ktorym ostrzega, ze Grecja przypomina w swym standardzie traktowania ludzi "kraje Afryki albo kraje rozwijajace sie".

Wydaje sie, ze niebawem podroze z plecakiem przez Europe beda nalezaly do przeszlosci. A podroze z tzw tour operatorem beda przypominaly przygotowania do Swiat Bozego Narodzenia z "goraczka" wlacznie. Uchodzcom i migrantom nalezy wspolczuc, bo podejmuja sie trudnego kroku, tym bardziej w obliczu zblizajacej sie zimy. I nie dosc, ze nie sa juz zapraszani (w ostatnich miesiacach Wegry, Dania, teraz Belgia wystosowaly specjalne listy adresowane do Syryjczykow, Irakijczykow i Afganczykow, ze nie zapraszaja ich na swoje terytoria), to jeszcze koczuja na granicach kilku krajow w ponizajacych warunkach. Za nieprzemyslane posuniecia polityczne placa wiec swoja cene. Placimy ja wszyscy.



26 lipca 2015, dlaczego podrozujemy



Kiedy wyjechalam po raz pierwszy za granice, mialam 5 lat. Pamietam, jak plakalam w samolocie za swoimi zabawkami i przerazala mnie roznica cisnien, ktora zatykala uszy. Wtedy zobaczylam Moskwe i uzmyslowilam sobie, ze to tak inny swiat od tego, w ktorym zylam. Napotkani ludzie wydawali mi sie inni, tacy zamknieci, nie spogladajacy na nikogo z zaciekawieniem. Wydawalo mi sie, ze wszyscy, jak ja, powinni byc "zywym srebrem". A potem, kiedy moja mama zapytala przechodnia na Placu Czerwonym o droge do hotelu XYZ, uslyszalysmy polski i niechetna odpowiedz, ze Pani nie mowi po rosyjsku. Zrozumialam, ze nie wszyscy ludzie na swiecie sa mili. Ze sa rozni i nie moge od nich oczekiwac, ze beda reagowali tak samo, jak ja. 

Kazdy cos przezywa podczas swoich pierwszych podrozy. To immanentny skladnik nabierania nowych doswiadczen. Mnie podroz "dopadla" wczesnie i zarazila absolutnie od pierwszego zejscia na ziemie z pokladu samolotu. Choc potem nie podrozowalam daleko i wybieralam inne srodki transportu, pozostala we mnie ta ciekawosc drugiego czlowieka, fascynacja odmiennoscia i potrzeba odkrywania, nawet na swoj wlasny uzytek, czegos nowego. Poza szlakiem, poza utartymi drogami. Mial racje pisarz Cesare Pavese. Podrozowanie jest brutalne. Ale uzaleznia.


5 marca 2015: zanim spakujesz walizki

Troche poradnikowo, ale uwazam temat za uzyteczny. Zwlaszcza, ze spotykam wiele kobiet, ktorym brakuje niezbednych dokumentow i musza po nie wracac do Polski albo angazowac rodzine.

Zanim spakujesz walizki, wyobraz sobie, jakie biura mozesz odwiedzic. Sprobuj wyszukac w sieci adresy i liste dokumentow, jaka bedzie Ci potrzebna. Z mojego doswiadczenia wiem, ze na pewno odwiedzisz:
Biuro ds. Cudzoziemcow
W biurze tym musisz zarejestrowac sie zgodnie z klauzula europejska do 3 miesiecy od przyjazdu - a tak naprawde w ciagu 10 dni. W tej chwili niektore kraje wymagaja takze podania powodu, dla ktorego zamierzasz przebywac na ich terenie. A zatem studia, praca, polaczenie rodzin, przejecie spadku po rodzinie, itp.  Musisz sie tam zjawic najczesciej z tlumaczem (urzednicy nie mowia zasadniczo w innym jezyku niz ojczysty). Dzieki temu posunieciu Ty i czlonkowie Twojej rodziny beda wpisani w rejestr mieszkancow kraju przyjecia i beda mieli np. dostep do tanszej opieki zdrowotnej.
Dokumenty? Zwykle potrzeba dowodu osobistego i odpisu aktu malzenstwa oraz dokumentow malzonka/partnera i innych najblizszych.
Dodatkowo, w ciagu 3 miesiecy musisz dostarczyc kopie umowy o prace/zaswiadczenie o wpisaniu do rejestru przedsiebiorcow i zaswiadczenie o zameldowaniu/ umowe najmu mieszkania. 
- Home Office
gdzie takze trzeba przedstawic dokumenty tozsamosci, odpisy aktu slubu.
- Ministerstwo Edukacji/Urzad pracy
Jesli czujesz, ze mozesz wykonywac podobny zawod do tego, jaki wykonywalas/wykonywales w Polsce, trzeba przygotowac kopie i tlumaczenia wszystkich certyfikatow i dyplomow. Dodatkowo, jeszcze w Polsce nalezy zalegalizowac dyplom w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyzszego i podbic apostile w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
- ZUS/jego odpowiednik w konkretnym kraju
Tam z reguly wymagana jest umowa o prace/ certyfikat posiadania wlasnej dzialalnosci, ew. zaswiadczenie o przyznawanych ulgach (renta, emerytura, zaswiadczenie o pobieraniu zasilku dla bezrobotnych). Taki certyfikat ubezpieczeniowy przedstawiasz w Biurze ds. Cudzoziemcow.

Po sporzadzeniu listy biur i instytucji, warto spisac dane tlumaczy, ktorzy beda na miejscu (czasem takie osoby reklamuja sie na forach lub stronach polonijnych), i ktorzy pomoga porozumiec sie z urzednikami. Nastepna pozycja na liscie to adwokaci i prawnicy. Wbrew pozorom machina urzednicza jest nie tylko opieszala, ale i nieprzyjazna nowoprzybylym. Sama wielokrotnie korzystalam z porad prawnikow i prosilam ich o pomoc w rozstrzyganiu spraw meldunkowych, legalizacji pobytu. Warto miec na podoredziu nazwiska kilku prawnikow i dane organizacji, ktore pomagaja i reprezentuja klienta w urzedach. Zapisz takze dane Ambasady Polskiej (nie wiadomo, co bedzie Cie czekac po przyjezdzie), oni sa w stanie takze pomoc w zalatwieniu pewnych dokumentow.

Last but not least - wystarczajace srodki, aby utrzymac sie na obczyznie przynajmniej 3 miesiace (w praktyce, warto zgromadzic srodki na pobyt polroczny). Zawsze zdarza sie dodatkowe tlumaczenia, prawnik bedzie chcial "cos ekstra". Przyjac tez nalezy, ze wynajem mieszkania wiaze sie z zaplaceniem czynszu za miesiac z gory plus dwa miesiace gwarancji lokatorskiej.

Wyjazd na stale oznacza przede wszystkim dobre i strategiczne planowanie wydatkow i minimalizacje "zagrozen" wynikajacych z naglych wyjazdow po kolejna porcje dokumentow. Zanim wiec spakujesz niezbedne graty, przemysl, co wlozyc do teczek z dokumentami. Zaoszczedzi to stresu i pomoze w trudnym procesie adaptacji do nowej rzeczywistosci.


Romowie, Gitanes

Mialam przygode. Gdzies na Plaza de Castilla, w poblizu slynnych krzywych wiez, podeszlo do nas kilkoro dzieci. Ze niby zbieraly podpisy na ubogie dzieci ze swiata. H. byl sceptyczny, odsuwal dzieci zdecydowanym ruchem. Ja wysluchalam, co maja do powiedzenia i, o naiwnosci, nawet podpisalam sie nieczytelnym podpisem pod petycja. Naiwnosc wynika z wpojonego mi przekonania, ze nawet zlodzieja wysluchac nalezy. Wiec dzieci mowily, dolaczyly do nich inne, ktore probowaly wybadac, czy nie mamy pieniedzy czy cennych zegarkow, dokumentow, itp. Ale jako, ze i my jestesmy biedni, dzieci nic nie wskoraly. H. tylko splunal:
-Gitan children.

Wskoralam ja. Oberwalo mi sie za empatie wobec dzieciakow. Natychmiast przypomnialam sobie jednak inna historie, z Polski, kiedy pewna Pani kupila bulke cyganskiemu zebrakowi i...spotkala sie z dezaprobata z jego strony. Bulka wyladowala w koszu, Pani stala oniemiala...

Wyrzut sumienia przestal mi szybko doskwierac. Meczylo mnie tylko, skad w Madrycie tylu Romani! Sa widoczni wszedzie, wszedzie slychac ich blagalne glosy o pieniadze, ciagle siedza na trotuarze, przesiaduja w metrze, chodza od pasazarera do pasazera. Nieliczni zarabiaja na zycie, grajac na instrumentach, spiewajac, uzywajac talentow innych, niz lepkie rece. Niedawno widzialam nawet nastoletnia dziewczyne, ktora zebrala w metrze na dziecko. Rzeczywiscie, byla w ciazy...

Liczby sie nie myla. W samym Madrycie zyje blisko 800 tys. Romow. Moze ich byc wiecej, bo wiekszosc nie zyje legalnie. Podczas kiedy w Polsce maja ogromne dacze badz zyja w skupiskach w willach i apartamentach, w Hiszpanii zajmuja mieszkania socjalne, przydzielone przez wladze miast, przewaznie na przedmiesciach. Nie widac, aby posiadali walute, ale moze nie spotkalam na swojej drodze szefa, a jedynie podstawione plotki. W Polsce widac wiecej szefow. W Poznaniu cale rodziny koczuja w centrach handlowych, przesiadujac w kawiarniach i restauracjach. W Warszawie i na Mazowszu zyja z "biznesu"samochodowego i dorabiaja sie na nim znacznie. Tu, w Madrycie, widac tylko zebrakow i sprzedawcow podrobek tudziez mocno uzywanej odziezy. Albo dzieci okradajace turystow...

16 lipca 2012, poniedzialek

Jestem na lotnisku Barajas Terminal 4. Spore to miejsce, pewnie codziennie przechodza tedy dziesiatki tysiecy podroznikow, imigrantow. Jezdze schodami w gore i w dol. Wreszcie znajduje puste miejsce, akurat na plecak i mnie sama. Nie spalam od wielu godzin, nie jadlam od czasu przyjecia. To juz 16 godzin. Odchodzi stres podrozy do Krakowa, stres poszukiwania kolejki na lotnisko za astronomiczna sume 10 EUR, stres dojazdu na lotnisko kolejnym autobusem, na szczescie bezplatnym. Stres szukania stanowiska kontroli. Stres przed celnikami, czy aby nie zobacza, ze mam ze soba 500 ml odzywki do wlosow w plynie, nozyczki i miod w sloiczku. Stres podnoszenia sie samolotu, stres ladowania...

Teraz denerwuje sie tylko tym, czy moj przyszly maz dotrze na spotkanie. Ma przyjsc z kuzynem Abdulem, potem mamy dotrzec do nowego mieszkania. H. zdobywal je przez tydzien. Tlumaczyl mi przez telefon, ze przeciez nie mozemy spac w pojedynczym lozku, pokoj musi byc umeblowany, przestronny i miec okno. No i najwazniejsze - musi byc blisko centrum i metra oraz domu kuzyna.

Kuzyn to postac kluczowa. Wyglada jak mafioso z amerykanskich filmow. Marynarka ze sztruksu albo kruczoczarna, pantofle z czubem, spodnie nie pierwszej swiezosci, ale jednak wyprasowane, kozia brodka i trzydniowy zarost. I zel na rzadkich, czarnych wlosach. Specyficzny, kolyszacy sie chod jak u marynarzy, choc kuzyn przypomina raczej lekko otylego mezczyzne pod 40-stke.

Kuzyn jest mieszkancem Madrytu od 8 lat, posiada status legalnego rezydenta. Pracuje w kafejce internetowej, ma sporo kontaktow. No i oczywiscie bedzie nam sluzyl za tlumacza, oprowadzal po waznych urzedach i ambasadach. Jak zapewnia: - jeden telefon, i macie prace, mieszkanie, papiery. Musimy mu wierzyc, jestesmy kompletnie zalezni od ludzkiej dobroci, checi niesienia pomocy, wieziow krwi.

Tymczasem usypiam na podlodze lotniska, oparta o moj 9. kilowy plecak. Budzi mnie glos H.:
-Jestesmy, przepraszam za spoznienie.
Nie pamietam wiele z podrozy do domu. Cala droge do Avenida de America przespalam, potem mielismy sie przejsc do glownej arterii, gdzie H. kupil madrycki kebab. I...wyladowalam na ulicy bostonskiej, a w zasadzie w jednym z dusznych pokoi.

13 lipca 2012, piatek

To moj ostatni dzien w pracy. Podjelam decyzje, przekazalam. Nie spalam, aby ja wyjawic wspolpracownikom i szefowej. Dusilam ja w sobie dwa dni, w koncu wypalilam. I nic. Zadnego pozaru. Po prostu obowiazki zostana podzielone. A przypadkiem dowiedzialam sie, ze sama szefowa planuje zwariowana podroz, ale jeszcze nie teraz, w przyszlym roku. Tak, mialam bardzo przyjacielska rozmowe, nawet, jesli byla udawana i sugerowala tylko: znow ktos nas opuszcza, taki to podly swiat. Zostalam tez cieplo pozegnana przez dziewczyny, z ktorymi dzialalam przez 6 poprzednich miesiecy.

Czy czuje sie lepiej? Na pewno ryzykuje. Nie mam oszczednosci. Bedziemy zyli z pieniedzy mojego przyszlego meza. Podobno 3-4 miesiace, jak powiedziala nasza madrycka prawniczka Marta. Ale Marta slynie z optymizmu, zakladamy wiec 5-6 miesiecy pobytu i duuzo wydatkow na dokumenty, tlumaczenia, tlumaczy podczas kazdej wizyty w urzedach.

Pakowanie trwalo na przemian z celebracja urodzin. Z 15 na 16 lipca zaczelam zbierac niezbedne graty, kazda proba skladania ubran, ksiazek konczyla sie jednak fiaskiem. Co wlozylam cos do plecaka, samoistnie wypadalo mi z rak. I zaczynalam odplywac w smutku, zwatpieniu, czy na pewno dobrze robie, po co sie szarpie i czy wszystko w Madrycie bedzie przebiegac pomyslnie i zgodnie z planem.

To nie rzeczy, to ludzie kojarza sie z danym miejscem. Chwile po spakowaniu mialam przeciez oficjalne pozegnanie przed odlotem. Zegnac sie z przyjaciolmi nie jest latwo zwlaszcza, ze z kazdym cos tworzylam, cos przezywalam, i kazdego bliskiego wspieralam, jak moglam i czulam wsparcie, kiedy tego potrzebowalam. I teraz ta krucha rzeczywistosc po prostu rozpada mi sie w kieliszku szampana. Nie mam sily plakac, smutek i ekscytacja, co przyjdzie mi przezyc w Madrycie - te uczucia towarzysza mi przez kilka godzin przyjecia. Moja glowa pulsuje, a przeciez o 2. w nocy mam pociag do Krakowa i potem, o 8., samolot do Madrytu...