Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

10 stycznia 2016, "bezpieczne" i "niebezpieczne" dzielnice

Zajecia z francuskiego. Nauczycielka pyta nas, jakie mamy plany na 2016 rok. Jeden z kolegow, Turek z pochodzenia:
- Ja chce kupic mieszkanie. Ale mam specjalne kryteria: duze, jasne, niedrogie i nie w dzielnicy Molenbeek.
- Kto wie, moze za kilkanascie lat mieszkanie tam byloby wiele warte. Dwadziescia lat temu dzielnica Schuman [dzis znajduja sie tam instytucje europejskie] byla najbiedniejszym miejscem w Brukseli. A jednak ci, co mieli tam mieszkania, dzis sa milionerami. Moze warto to przemyslec.
Zabralam wtedy glos i powiedzialam, ze i ja chcialabym sie stamtad wyniesc. W drodze do domu myslalam, ze jednak w tzw. dzielnicy o zlej opinii mieszka sie calkiem zwyczajnie. I jesli w calym kraju panuje niezwyczajna atmosfera a odpowiedzia na zagrozenie sa patrole policji i wojskowi rozstawieni w kazdym kacie, to jednak, paradoksalnie, w mojej "zlej" dzielnicy jest najbezpieczniej.

Opinia o tej dzielnicy krazyla w ciagu ostatnich tygodni z ust do ust jak jakies przeklenstwo. "Nie chodz tam sama, zwlaszcza po 21.00", "wystrzegaj sie tej ulicy, bo napadaja", "jak nie jestes stamtad, mozesz miec nieprzyjemnosci". Podobnie mnie ostrzegano przed Praga Pln., kiedy mieszkalam w Warszawie. Istotnie, po 21.00, kiedy wracalam od przyjaciolki, czulam sie nieco dziwnie w towarzystwie pijanych chlystkow stojacych pod wiata autobusowa. Ale jeszcze nie raz przechadzalam sie po tej dzielnicy wieczorowa albo nocna pora i nigdy nie spotkalo mnie nic zlego. Podobnie czulam sie, wracajac pozna pora z koncertow do mojego nowego domu.

Ta "piekielna" dzielnica stala sie kozlem ofiarnym systemu. Zamiast wypracowac konkretna i egzekwowana systematycznie polityke integracji, miasto zostawialo pewne narodowosci samym sobie. W ciagu kilkunastu lat nie zrobiono wiele dla poprawienia sytuacji niewyksztalconych imigrantow, a i oni sami wiedzieli, jak wykorzystac slabosci polityki spolecznej. Trwanie w relacji zaleznosci calych rodzin - to najwieksze fiasko tutejszego planu. Ale opinia o dzielnicy nie jest bynajmniej "wina" jej mieszkancow. Propagowaniu idei "radykalizmu" i "kolebki terroryzmu" pomogly media. Najpierw lokalne, potem miedzynarodowe. Temat sprzedawal sie jak swieze buleczki w chodliwej piekarni, a wladze go podchwycily i zapowiedzialy "czyszczenie" dzielnicy z mieszkancow potencjalnie zagrazajacych porzadkowi spolecznemu.W ciagu tygodnia opinia o dzielnicy zniweczyla lata pokojowego wspolistnienia wielu spolecznosci w jednym miejscu.

fot. mat. dystrybutora
Epilog: jeszcze przez kilka tygodni mozemy obejrzec w kinach film "Black", ktory eksploatuje utarty topos "Romea i Julii", umieszczajac akcje w dzielnicach "1080" i "Black Bronx" - czyli Molenbeek i Matongé. Obie maja od lat fatalna opinie miejsc handlu narkotykami, wysokiego odsetka przestepczosci i analfabetyzmu oraz, to nowosc po zamachach w Paryzu, radykalizmu. Jednak reprezentanci dwoch wrogich sobie grup (w rzeczywistosci raczej wspolpracujacych), potrafia udowodnic, ze mieszkancow biednych dzielnic stac na luksus sprzeciwu wobec czlonkow wlasnych spolecznosci, gdy chodzi o milosc.

Film okazal sie sporym sukcesem, a mimo to byly kina, ktore odmowily jego wyswietlania. Zdaniem "cenzorow" niewesola sytuacja dzielnicy 1080 jest tutaj pokazana w jeszcze mniej korzystnym swietle. W rzeczywistosci tak nie jest - Matongé lezy w najbardziej dynamicznej dzielnicy Ixelles (studenckiej, europejskiej), rzut beretem od ekskluzywnej ulicy handlowej Chausée d'Ixelles. A Molenbeek ma prezne centrum kultury, w ktorym dzialaja teatry, grupy taneczne i artystyczne. Mieszkacy zas potrafia sie zjednoczyc i powiedziec "nie" szkodzacej latce "kolebki terroryzmu". Jestem jednym z nich. 



30 grudnia 2015, o dyskryminacji ze wzgledu na plec w ogloszeniach o prace

Wydaje sie, ze podzial na role w pracy i zyciu wraz z rewolucja genderowa mamy za soba. Wiemy, ze mozemy pracowac jednakowo, mamy te same kompetencje i zadania. I, teoretycznie, zarabiamy tyle samo. Jednak w swiecie pracy przechodzimy przez dwa bieguny, ktore czesto nie maja ze soba nic wspolnego: teorie i praktyke. W teorii rownouprawienie na swiecie postepuje i jest coraz mniej zachowan i postaw dyskryminacyjnych w pracy. Tak wynika z raportu genderindex.org podzielonego na kraje. Kazdy kraj bowiem jest opisany pod wzgledem kilku najwazniejszych czynnikow (przemoc w rodzinie, integralnosc osobista, zycie zawodowe, preferencje narodzin syna niz corki), ktore komponuja calosciowy oglad sytuacji kraju pod wzgledem traktowania kobiet.

Polska prezentuje sie w sredniej krajow o niskim odsetku tak przemocy w rodzinie, jak i niskim odsetku dyskryminacji w srodowisku pracy. Jednak dzialaczki organizacji kobiecych od lat apeluja, ze zarobki kobiet sa o 30 proc. nizsze niz zarobki mezczyzn. Portal podaje, ze Kodeks Pracy z 1974 roku daje pelne prawo do tych samych funkcji i pensji kobietom i mezczyznom, a Ustawa o Zatrudnieniu i Przeciwdzialaniu Bezrobociu z 1994 roku dodatkowo precyzuje kwetie rownosci plci w procesie rekrutacji i precyzowanie w ofercie pracy, ze jest dostepna dla obydwu plci. W innych krajach europejskich (Belgia, 2012), powolano specjalne komisje do weryfikacji, czy zarobki na poziomie krajowym, sektorowym czy nawet na poziomie przedsiebiorstwa miedzy kobietami a mezczyznami sa rowne.

Jak wyglada praktyka? Przejrzalam kilka ofert pracy na rynku polskim i zagranicznym. Na najpopularniejszych portalach pracy (goldenline, pracuj.pl), ogloszenia sa skonstruowane "poprawnie politycznie". To znaczy, sa adresowane do obydwu plci poprzez stosowanie formy zaimkowej "Ty":
"Jesli lubisz wyzwania, umiesz sie zmotywowac, pracujesz ciezko, ale dobrze...."
"Szukamy kandydatow takich, jak Ty, jesli"
"Do Twoich kompetencji bedzie nalezalo..."
Popularna jest tez forma bezosobowa obudowana rzeczownikami: 
"Kompetencje: pozyskiwanie klientow, praca w stresie, motywowanie klientow".
"Szukamy osoby, ktora umie rozmawiac z klientami"

Na portalach rekrutacyjnych dominuja oferty dla kadry wyksztalconej i doswiadczonej. To rynek head hunterski, dlatego sformulowania familiarne, a czesto osobiste doswiadczenia z kandydatem (branza specjalistow mimo wszystko jest mala), tworza pejzaz zatrudnienia. Ale co, jesli pracownik szuka pracy na stanowiskach typu: sprzatanie, opieka nad osobami starszymi, obsluga klienta? Tu trzeba sie niezle naczytac, aby znalezc wyrazenia "neutralne genderowo". Na portalu Urzedu Pracy w Warszawie mamy wiec oferty dla "murarza", "kucharza", "recepcjonistki", "sprzataczki" czy "sekretarki". Gender jest okreslony w ok. 20% ogloszen jako K/M. W reszcie ogloszen istnieja jasne preferencje plci pracownika tak w tytule, jak i w tresci ogloszenia.

W Belgii, co ciekawe, jest obowiazek publikowania rodzaju obok nazwy stanowiska: H/F. Jest on anonsowany we wszystkich ofertach nawet, jesli nazwa stanowiska sugeruje tzw. meski zawod jak np. "rzeznik". Mozna spotkac wrecz zenskie odpowiedniki nazwy danego stanowiska, jak np. "valet de chambre/femme de chambre" - na stanowisko sprzatacza/sprzataczki. Ogloszenia sa skonstruowane w oparciu o sformulowania neurtralne:
"Do obowiazkow osoby zatrudnionej na to stanowisko bedzie nalezalo",
"Kompetencje na tym stanowisku to"...

Jednak jesli ominiemy portale, gdzie ogloszenia publikuja specjalisci HR, trafimy na podobne do ogloszen na rynku polskim, "babole gender". Na stronie jednej z agend rzadowych publikowane sa oferty przez wlascicieli agencji sprzatajacych czy centrow prasowania. Tu w zasadzie panuje dowolnosc w wypisywaniu, czego oczekuje sie od pracownika. W domysle - kobiety. "Punktualna", "zmotywowana", "zadbana". W zasadzie z 9 ogloszen na 10 bije preferencja zatrudniania kobiet jako sprzataczek.

Pytanie, czy jest jakis kraj, w ktorym dyskryminacja ze wzgledu na plec jest zakazana? Chodzac na seanse informacyjne o pracy w Kanadzie uslyszalam, ze nie tylko nie stosowanie H/F jest karalne (autorowi ogloszenia grozi grzywna), ale nawet CV ma prezentowac przede wszystkim kompetencje kandydata. Nie wolno zamieszczac w nim ani wzmianki o plci, wieku, ani o statusie cywilnym kandydata. Nie ma takze zdjecia, ktore moze dyskryminowac innych ze wzgledu na wyglad.






2 grudnia 2015, koniec swobodnego podrozowania?

- Czy kiedykolwiek byl(a) Pan/Pani na terenie, gdzie dzialaja organizacje terrorystyczne? - takiego pytania moga spodziewac sie turysci udajacy sie do USA. Dodatkowo, rzad chce wprowadzic obowiazek weryfikacji linii papilarnych i deponowanie w Konsulacie kraju fotografii wykonanej przed podroza. Senatorzy tlumacza, ze po zamachach z 13 listopada nie moga ryzykowac wpuszczania potencjalnych terrorystow albo ich sympatykow. Ci, ktorzy cieszyli sie wiec z redukcji potencjalnych czynnosci przed podroza (ESTA - Electronic System for Travel Authorization pozwalal na szybki transfer danych z roznych baz), teraz beda musieli dodatkowo dopelnic formalnosci w swoich placowkach dyplomatycznych.

Anglia, mierzaca sie juz z problemem imigracji z Calais, postanowila zaostrzyc kontrole tak na swoich granicach morskich, jak i ladowych, zatrudni tez agentow specjalnych, ktorzy moga podrozowac z nami w samolocie. Francja reaguje podobnie - na lotniskach kontrole paszportowe sa duzo bardziej szczegolowe, a sami pasazerowie maja wrazenie, ze funkcjonariusze przygladaja sie bacznie kazdej twarzy i kazdemu bagazowi. Belgia planuje umieszczenie bramek wykrywajacych metale przed wejsciem na perony, z ktorych odjezdzaja szybkie pociagi Thalys i kontrole pasazerow wchodzacych na poklad samolotow i pociagow miedzynarodowych. 

Jak dojrzalam w BBC, Grecja ryzykuje opuszczenie Schengen w zwiazku ze swoim obskurantyzmem w dzialaniach poprawiajacych przemarsz migrantow i uchodzcow przez swoje terytorium. Szef europejskiego resortu zdrowia Vytenis Andriukaitis odwiedzil Lesbos i stwierdzil, ze przybywajace na wyspe dzieci sa w bardzo zlym stanie. Wiekszosc jest odwodniona i cierpi z wyziebienia. Na miejscu nie ma pomocy medycznej, kocy czy srodkow odkazajacych. Andriukaitis byl swiadkiem, jak noca juz wyziebieni ludzie rozbijali sie na ziemi, bez mozliwosci ogrzania sie, pod golym niebiem. Funkcjonariusz wystosowal wiec list do Jean-Claude'a Junckera, Przewodniczacego Komisji Europejskiej, w ktorym ostrzega, ze Grecja przypomina w swym standardzie traktowania ludzi "kraje Afryki albo kraje rozwijajace sie".

Wydaje sie, ze niebawem podroze z plecakiem przez Europe beda nalezaly do przeszlosci. A podroze z tzw tour operatorem beda przypominaly przygotowania do Swiat Bozego Narodzenia z "goraczka" wlacznie. Uchodzcom i migrantom nalezy wspolczuc, bo podejmuja sie trudnego kroku, tym bardziej w obliczu zblizajacej sie zimy. I nie dosc, ze nie sa juz zapraszani (w ostatnich miesiacach Wegry, Dania, teraz Belgia wystosowaly specjalne listy adresowane do Syryjczykow, Irakijczykow i Afganczykow, ze nie zapraszaja ich na swoje terytoria), to jeszcze koczuja na granicach kilku krajow w ponizajacych warunkach. Za nieprzemyslane posuniecia polityczne placa wiec swoja cene. Placimy ja wszyscy.



23 listopada 2015, stan wyjatkowy


 Zagrozenie w czekaniu
Moj przyjaciel polecial do Paryza "po". Co prawda na lotnisku przeprowadzono skrupulatna kontrole, ale w samym miescie nie czul konsekwencji tego, co sie stalo zaledwie kilka dni wczesniej. Ludzie bawili sie, jak wczesniej, odwiedzali restauracje, sklepy. "Nie mozemy dac sie zastraszyc", "Trzeba isc naprzod" - mowili spotkani znajomi i kuzyn przyjaciela.

Bardzo chcialabym powiedziec to samo w miescie oddalonym od Paryza o ledwie 320 km, czyli 3 godziny drogi samochodem. W tej "stolicy Europy" czujemy strach i zastanawiamy sie kilka razy, zanim wyjdziemy z domu. A jesli juz wyjdziemy, to tylko w miejsca nieuczeszczane masowo, do pobliskich sklepikow, po podstawowe produkty, aby miec co jesc przez kilka dni. Ci, ktorzy pracuja i sa zmuszeni dom opuscic, dostaja specjalne blankiety od przewoznikow, ze spoznili sie w wyniku dzialan prewencyjnych. Pracodawca ma takie usprawiedliwienie uznac.

Jestesmy uziemieni. Nie jezdza: metro, spora czesc tramwajow, autobusow. Popularnosc zdobyly wypozyczane rowery "Villo". Ale czy w temperaturze 2 stopni podroz nalezy do konfortowych? Niektorzy, jak moj maz, poszli do pracy piechota. Maja do pokonania kilka dzielnic i zamiast byc w 15 minut na miejscu, wyruszaja na co najmniej godzine przed rozpoczeciem pracy. Czesc knajpek i restauracji zdecydowala sie zamknac, podobnie centra handlowe. Nie pracuja szkoly, uniwersytety i spora czesc instytucji uzytecznosci publicznej. Miasto wyglada jak z pustynia z plotna Salvadora Dalego. Pustka, tylko zolnierze i zamaskowani funkcjonariusze policji z karabinami.

Fiasko procesu integracji
Jestesmy uziemieni jednak nie tylko dlatego, ze mamy ograniczone mozliwosci poruszania sie po miescie. Wydaje sie, ze nasza polityka integracji siegnela dna. W ciagu 20 lat masowej imigracji panstwo nie wkladalo wysilku w budowe "patchworka" kultur, ktore, jak w Kanadzie, maja silny rdzen "kanadyjskosci" i tworza dobro wspolne. Tu panstwo zostawialo cale spolecznosci samym sobie i budowalo silna relacje zaleznosci przez pokolenia.

Mlody, niewykwalifikowany chlopak/mloda dziewczyna o imigranckich korzeniach wolal(a) rzucic szkole, bo czekal na niego/nia zasilek i zapomoga. Rodzice czesto mieszkali juz w mieszkaniu socjalnym, ktore panstwo podarowalo i utrzymywali liczna rodzine z zasilkow. Rownie czesto rodzice byli niepismienni, porozumiewali sie jak inni mieszkancy swoich dzielnic, jezykiem rodzimym. Dzieci wiec mowily po francusku (w Belgii obowiazuje jeszcze niderlandzki - Bruksela jest dwujezyczna, na poludniu kraju obowiazuje niemiecki), ale gorzej, niz w swoim jezyku rodzimym. Do tego priorytety kultury: kosztowny ozenek i sprowadzenie panny mlodej do domu rodzicow, posiadanie licznej rodziny - znow na garnku panstwa...i tak po latach panstwo zaczelo domagac sie wzajemnosci. Zasilki pozostaly niezmienione, ale ci najbiedniejsi (ktorych nagle zaczeto przeswietlac i okazalo sie, ze maja spore posiadlosci w krajach rodzinnych), otrzymali wezwanie do pracy z ramienia artykulu 60. Praca prosta, bo rodzina pozostala niewykfalifikowana sila robocza. Ale nie starczalo juz, jak poprzednio, na stabilne zycie i na kilkumiesieczne wakacje. Do tego ograniczono do zera sprowadzanie czlonkow rodziny na mocy "polaczenia rodzin", bo w momencie otrzymania obywatelstwa, Belg pochodzenia imigranckiego sprowadzal kilkanascie, czasem kilkadziesiat osob. Panstwo wiec dawalo jeden przywilej, pozbawiajac innych przywilejow, ktore byly dostepne poprzednio.

Restrykcje szczodrego panstwa z pewnoscia "pomogly" w stopniowym odwracaniu sie od niego. Dzis mowi sie tez, ze to, co sie stalo w Paryzu, co stanowi zagrozenie w Brukseli, ma swoje korzenie w polityce. A raczej - w kupnie sojuszy politycznych z Arabia Saudyjska przez glowy panstw europejskich. Tu, w Belgii, ale i we Francji i Hiszpanii, spora czesc meczetow jest ufundowana przez moznych z Zatoki. Jak wiemy, panuje tam restrykcyjny odlam islamu - salafizm. Mufti i imamowie przyjechali wiec z "darem" dla miejscowych spolecznosci, jakimi bylo slowo. I tak ci najbiedniejsi, ktorzy utkwili w swojej wiosce importowanej do Europy (Polacy przy tym wcale nie sa inni, pisalam juz o tym w blogu), dali sie dodatkowo zmanipulowac "powrotem do fundamentow". Nie trzeba pisac, ze powstawaly liczne inicjatywy "zbiorki darow dla walczacych w Syrii", fundowano wycieczki "bojownikom".

Homo sacer i stan wyjatkowy

Ten paradoks: dobrego panstwa-zlego swiata-obywatela jako zeslanca, juz ktos kiedys opisal. Odesle wiec chetnych do przeczytania ksiazek "Suwerenna wladza i nagie zycie" oraz "Stan wyjatkowy".  Ich autor, Giorgio Agamben uznal, ze tylko dzięki prawu społeczeństwo może uznać jednostkę za „homo sacer”, tak więc prawo, które nakazuje wykluczenie, jest tym samym, co daje jednostce tozsamosc. Wykluczenie i pauperyzacja rodzi stan wyjatkowy w postrzeganiu siebie w swiecie. "Zeslaniec" w swietle prawa szuka swojego sensu i potwierdzenia siebie ponad prawem. Tylko, czy teraz Europa nie zachowuje sie podobnie?

Europa znieczulona, podzielona jak nigdy i zamykajaca swoje granice, przeswietlajaca przybyszy uciekajacych przed wojna i szukajacych lepszego zycia. Czy o taka Europe chodzilo, kiedy wchodzilismy do Unii, czekajac na swoja kolej? Swobodny przeplyw osob, dostep do zawodow, ktore wykonywalismy w Polsce za granica, perspektywa lepszego startu ekonomicznego - a przede wszystkim - zycie w spolecznosci, gdzie nikt nie patrzy na inny kolor skory jak na jakas anomalie. Gdzie kazdy moze wyznawac swoja religie i gdzie kazdy czuje sie rowny. Czy to juz przeszlosc?

14 listopada 2015, Solidarnosc

#JeanJulien

Slowa latwo nie przychodza. Kryzys humanitarnny zwiazany z naplywem uchodzcow i migrantow stal sie kryzysem czlowieczenstwa. Po ataku na Paryz, w tym momencie po raz drugi zniszczono symbole i zdobycze rewolucji francuskiej: wolnosc, rownosc, braterstwo. A Europa, zamiast sie jednoczyc, dzieli sie na obozy, zamyka podwoje i tonie w ksenofobii. Jak trafnie ujal to ktos w sieci: "ofiarami terroryzmu sa przede wszystkim ci, ktorzy juz przez kilka lat uciekaja od wojny i od przesladowan". Teraz - obok uchodzcow - ofiarami terrorystow stala sie cala Europa. Ta pluralistyczna, wielonarodowa, roznorodna. My wszyscy, mieszkajacy poza Polska, jako integralny skladnik tej Europy. I my, ktorzy w Polsce zostalismy.

13 listopada 2015, Kiedy moj problem jest "mojszy" niz "twojszy" - dlaczego slowa oddzialuja

 Tego kawalka nie da sie zapomniec. Adas Miauczynski jedzacy platki w towarzystwie telewizji, z ktorej plyna unikalne hasla "mojszej racji", a nawet "najmojszej" i ekskluzywnosci tej racji wobec innych ugrupowan, innego punktu widzenia, jakby racja nie byla pojeciem abstrakcyjnym, a obiektem przynaleznosci. I jakby dzielila na "naszych", "obcych" i "nie posiadajacych zadnej racji", czyli takich, co nie wierza. Przynajmniej w te racje:


Ta "walka polityczna" o jedna racje przeszla mi przez glowe w momencie odczytania osobistego apelu o problemie. Pewna kobieta dzielila sie postem, w ktorym opisala poczucie zagrozenia, w jakim zyja: ona, jej maz i ich synek. Post zostal opublikowany dzien po 11 listopada - swiecie niepodleglosci, i zawieral zdjecie meza i malego synka. Ponizej publikuje jego tresc:
 
"Długo myślałam czy napisać tego posta, ale w mojej obecnej sytuacji rodzinnej chyba kazda forma działania ma teraz znaczenie. Na zdjęciu widzicie mojego męża (z synem), jak możecie sadzić wyglada na obcokrajowca czy nawet chrzescijanina*.
Mój maz pochodzi z Indii i jest Sikhem, nosi turban który jest symbolem religijnym Sikhizmu.
Nie jest chrzescijaninem, ksenofobem, zagrozeniem dla porzadku spolecznego*.
Jest wysoko wykształconym człowiekiem, prowadzącym swoją firmę we Wrocławiu. Płaci podatki, Zusy i posiada kartę pobytu.
W ostatnich tygodniach bardzo nasiliły sie ataki rasistowskie w jego kierunku, jest notorycznie obrazany, wyzywany, ludzie bywają agresywni, plują na niego, wytykają palcami i robią zdjęcia bez jego zgody....
Wczoraj nie wychodziliśmy z domu, ze strachu....
Odwiedziła nas tez w domu policja która ostrzegała przed takimi atakami....
Boje sie o mojego męża, boje sie o nasza rodzine i stres z tym związany ostatnio odbiera mi radość życia....Wiem ze nastroje w EU dot. napływu emigrantów z Polski*  nie poprawiaja naszej sytuacji ale mam do was wszystkich tu prośbę:
Wytłumaczcie swoim dzieciom, mężom czy rodzinom ze ciemny kolor skory czy turban na głowie nie świadczy o zagrożeniu, nie jest powodem do ataku na tle rasistowskim.
Uświadamianie w tym temacie jest dla mnie bardzo ważne i być może przyniesie większe poczucie bezpieczeństwa naszej rodziny".

Zaraz, zaraz, czy ta Pani pisze o mnie? Przeciez dyskredytuje moje wyznanie wobec wyznania jej meza, tytuluje mnie takze ksenofobem. Czy taka mysl przeszla Wam przez glowe? Jesli tak, dobrze. To znaczy, ze zwracacie uwage na brzmienie przekazu i na zawartosc tego, co czytacie. Jak czujecie sie, widzac te kilka zdan? Czy oprocz wspolczucia dla pary, nie czujecie sie obrazeni? Jak okreslicie Wasza reakcje na takie zdania?

Usprawiedliwie autorke apelu. Byla pod wplywem silnych emocji, zyla w poczuciu zagrozenia i zdecydowala sie na akt desperacji, majacy uwrazliwic znajomych, rodzine, najblizsze otoczenie na niszczaca sile postaw rasistowskich i przemoc wobec innego koloru skory/wyznania. Cel napisania listu jest zatem jasny i ja sama podpisuje sie pod intencja. A jednak pojawia sie "problem w problemie" - jak autorka broni meza, wskazujac palcem: "zostawcie moja rodzine, to nie my jestesmy be". Czyli tych "be" mozna zwyzywac, opluc, bo sa "chrzescijanami, ksenofobami, zagrozeniem dla porzadku spolecznego"?

Wreszcie inna kwestia, ktora moglismy zobaczyc w urywku "Dnia swira". Moj problem jest "najmojszy", bo moj, bo doswiadcza go moja rodzina. Slowem - w obliczu wlasnych problemow problemy globalne (ataki rasisowskie sie zdarzaja i na nieszczescie padaja ofiarami obcokrajowcy bez wzgledu na wyznanie, kolor skory czy to, co maja na glowie, tak jak ofiarami dyskryminacji padaja LGBT czy osoby z niepelnosprawnoscia, a nawet dlugowlosi, punkowcy, itp), staja sie mniej wazne, bo sa "obok". Zamiast apelu o tolerancje dostajemy apel o zostawienie w spokoju konkretnej rodziny. Czy nie jest to usprawiedliwieniem dla przemocy, tylko plynacej w innym kierunku, nie w "moim"?

Na koniec zredukuje dystans poznawczy, ktory pojawil sie po rozpoznaniu siebie w tych sformulowaniach. Autorka apelu w rzeczywistosci nie miala na mysli naszego kregu kulturowego. Zaznaczylam kontrowersyjne sformulowania gwiazdka. Wiec nie "emigranci z Polski", a "emigranci z Syrii" (ktorzy nota bene uciekaja przed wojna). Wiec nie "chrzescijanie, ksenofobi, zagrozenie porzadku publicznego", a "muzulmanie, terrorysci, zagrozenie bezpieczenstwa kraju". I nie "wyglada na chrzescijanina", a "wyglada na muzulmanina".

Mam nadzieje, ze teraz czujecie sie lepiej. Mnie przywolywanie pewnych spraw i zwracanie uwagi na kwestie kulturowe takze uwrazliwia. Zreszta nadal, po latach, przypominam sobie znane powiedzenie aktywistow: "Twoja niemoc rodzi przemoc". Nie badzmy obojetni.