Polecany post

24 listopada 2021, E-migrantka z pogadanka o uchodzcach i powrot do "SOS-u"

Wielomiesieczna juz dyskusja wokol osob probujacych dostac sie do Polski z terenow Bialorusi polaryzuje. Polaryzuje nie tylko takich ja i mo...

6 maja 2016, Sadiq Khan czyli syn imigrantow burmistrzem Londynu

@sadiqkhan


To troche tak, jak po wyborach parlamentarnych w Kanadzie. Nagle wszyscy pokochali nowego premiera Justina Trudeau. Za co? Za elokwencje, za "bo jest 2015", za robienie pompek i udawanie rzucania mikrofonu, za obrone "First Nations" i obietnice interwencji w ich naznaczone mizeria zycia w rezerwatach. Za mlodosc, urode, dwujezycznosc i skomponowanie gabinetu z przedstawicieli mniejszosci etnicznych i kobiet.

Ja jednak ciesze sie bardziej z wygranej innego czlowieka. Londyn zdobyl dzis Sadiq Khan. Brytyjski Pakistanczyk, Pako-Brytyjczyk, czy wreszcie (i to chyba najbardziej oddaje istote bycia dwukulturowym),  Brytyjczyk o pakistanskich korzeniach.
- To jest przyklad, ze nasza spolecznosc moze sie swietnie integrowac, jak ktos da jej taka szanse. W UK zadzialo sie cos, co jeszcze nie jest do pomyslenia w Europie - podjal moj maz, kiedy zadzwonilam pogratulowac zwyciestwa przedstawiciela jego narodu (i etni, bo Sadiq Khan jest Pasztunem).

Rzeczywiscie. Gdyby przeanalizowac udzial politykow reprezentujacych mniejszosci etniczne lub obywateli danego kraju o obcojezycznych korzeniach w innych panstwach Europy, wyglada to tak, jakby w imie poprawnosci politycznej dano glos danej mniejszosci, ale traktowano ja jako "folklor" i spychano do pudelka komunitaryzmu. Tak dzieje sie w Belgii, gdzie kilku politykow o korzeniach marokanskich i tureckich nalezacych do socjalistycznej partii PS oraz jedna poslanka pochodzenia tureckiego nalezaca do nacjonalistycznej partii Zjednoczony Sojusz Flamandzki, w zasadzie nie maja znaczacego poparcia poza swoimi spolecznosciami i zajmuje ich bardziej (w konsekwencji), zycie wlasnych krajanow w konkretnych dzielnicach niz polityka kraju jako takiego. Podobnie jest w krajach skandynawskich. Czy ktos slyszal o politykach z polskimi korzeniami? Albo o politykach o "backgroundzie" uchodzcy?

Sadiq Khan jest wiec chlubnym przykladem nie tylko mocy wlasnej spolecznosci. Ale zaufania, jakie spolecznosc jednego z najbardziej ludnych miast Europy w nim pokladla. Kim jest Sadiq Khan?  Z wyksztalcenia prawnik (ukonczyl University od North London), ma za soba imponujaca kariere polityczna. W przeszlosci Minister Transportu, Minister w Gabinecie Cieni (Shadow Lord Chancelor, Shadow Justice Secretary, Shadow Minister of London), zaczal od zasiadania w radzie miasta Tooting (miasto jego urodzenia). Specjalista w zakresie praw czlowieka, bral udzial jako obronca/oskarzyciel w sprawach o dyskryminacje rasowa, religijna czy niesluszne aresztowanie.

Wielu lubi o nim mowic: "syn kierowcy autobusu". Rzeczywiscie - jest potomkiem imigrantow pierwszego pokolenia, ktorzy najpierw uszli z Indii do Pakistanu (po odzyskaniu przez to panstwo niepodleglosci w 1947 roku), a potem szukali lepszej przyszlosci dla swoich dzieci (Khan ma siedmioro rodzenstwa) w UK. Mayor wywodzi sie ze srodowiska popularnego - rodzice dostali przydzial na 3-pokojowe mieszkanie komunalne. Jak podaje Sadiq Khan, rodzice cale zycie pracowali. Ojciec 25 lat wozil pasazerow, a matka byla szwaczka. Bylo normalnym wiec, ze i przyszly prawnik zaczal prace w wieku bardzo wczesnym, daleka od pozniejszej profesji.

"Chcialbym zaoferowac kazdemu Londynczykowi to, co Londyn zaoferowal mnie" - to credo Khana w tegorocznej kampanii. Co Khan obiecal mieszkancom?
- zamrozenie cen biletow na przejazdy komunikacja miejska przez 4 lata
- bezpieczne miasto z surowszymi karami za ataki nozem/polityke przeciw radykalizmowi
- poprawe jakosci ksztalcenia publicznego
- ochrone londynskich szpitali przed cieciami
- pro-biznesowa polityke rozwoju


Gratulujac tej wspanialej zmiany, mam jednak pewne rewendykacje: Panie Sadiq Khan - zmien Pan oblicze Londynu i przetrzyj szlaki innym ciezko pracujacym imigrantom. Abysmy w koncu pracowali na sukces naszych krajow. A nie tylko na wlasny, lichy chleb.

24 kwietnia 2016, Turecki "deal" a wolnosc (sztuki i slowa)

fot. Charles Monty
Zdjecie premiera Turcji Ahmeta Davutoglu, Przewodniczacego Rady Europy Donalda Tuska i Przewodniczacego Komisji Europejskiej Jeana Claude'a Junckera przypomina zdjecie trzech wielmozow, ktory wlasnie zrealizowali i "przyklepali" deal zycia. W swietle "dealu" Turcja zblizy sie do Unii Europejskiej i oddali groze zalania Europy kolejnymi tysiacami uchodzcow. Wszyscy starajacy sie o azyl maja byc zawroceni z Grecji do Turcji. I za kazdego syryjskiego i irakijskiego uchodzce inny uchodzca bedzie relokowany z obozow w Turcji do UE. Ponadto tysiace eurokratow i dzialaczy NGO zostanie rozlokowanych w "hot spotach" na greckich wyspach - dawnych centrach rejestracji dla uchodzcow, ktore zamienia sie w centra zamkniete. Tam przybywajacy maja byc w ekspresowym tempie wysluchiwani, klasyfikowani jako potencjalni uchodzcy (albo nie) i odsylani do Turcji.

Co z dealu ma sama Turcja? Oprocz oczywistego akcesu do UE, na poczatek dostanie mozliwosc bezwizowego podrozowania swoich obywateli. W "dealu" jest 72 pozycji, ktorych Turcja zobowiazala sie przestrzegac, choc, zdaniem blogera BBC, na razie wypelnila ledwie polowe obietnic. Dlaczego wiec nie zaczekac na Turcje i realne wyniki nowozaimplementowanej polityki? Kilka krajow i rzesze NGO dzialajacych w obronie praw czlowieka podnioslo alarm, ze Turcja nie ma zapisu w prawie, ktory pozwala nie-Europejczykom starac sie o azyl. Oznacza to, ze tak Syryjczycy, Irakijczycy i inni azylanci moga byc deportowani, bo nie obowiazuje ich Konwencja Genewska. Wiecej - media obiegla wiesc, ze osmiu uciekinierow przed wojna (w tym kobiety i dzieci), zostalo zastrzelonych przez tureckich pogranicznikow. Jak podaje anonimowo jedna uchodzczyni, policja turecka regularnie otwiera ogien do Syryjczykow. Politycy tureccy zapewniaja, "ze kazdy bedzie chroniony zgodnie z obowiazujacymi miedzynarodowymi standardami", ale....wlasnie dowiadujemy sie, ze standardy demokracji i wolnosci slowa raczej Turcji nie obowiazuja. I to nie tylko w Turcji.

Pisze o tej ciemnej stronie "dealu" zaniepokojona losem jednej z holenderskich dziennikarek "Metra" tureckiego pochodzenia - Ebru Umar, ktora pokusila sie na lamach swojego felietonu nazwac prezydenta Turcji "sultanem" i napisala, aby "sie pieprzyl" [go fuck yourself]. Najpierw zostala aresztowana przez turecka policje, przewieziona do szpitala, aby udowodnic, ze nie byla maltretowana. Dziennikarka ma w tej chwili zakaz opuszczania kraju. Jej laptopa skonfiskowano.  

Ta afera jest swieza, ledwie sprzed kilku godzin. Ale zapewne pamietamy inna. Afere w niemieckich mediach publicznych ZDF, kiedy niemiecki satyryk nabijal sie z Erdogana, uzywajac niewybrednych porownan. Prezydent Turcji zlozyl natychmiast zazalenie do prokuratury a...Angela Merkel zgodzila sie ukarac satyryka niemieckiego uzasadniajac, ze "Turcja jest krajem związanym z Niemcami "bliskimi i przyjaznymi więzami". Przypomniała, że w Niemczech mieszka kilka milionów Turków, a Niemcy i Turcja są sojusznikami w NATO". Artysta jest w tej chwili scigany...a w tej samej publicznej telewizji pojawil sie klip "Jestesmy Niemcami", gdzie widnieje podobizna Erdogana, Donalda Trumpa, Beaty Szydlo (podniesiona do rangi zniewagi w publicznych polskich mediach), czy Victora Orbana. 


Ale Turcja idzie dalej. Wykorzystujac "niemieckie sciezki" i przychylnosc swojego zachodniego przyjaciela, domaga sie usuniecia slowa "ludobojstwo" z koncertu, jaki ma sie odbyc 30 kwietnia w Dreznie z okazji rzezi Ormian w Turcji. Wedlug Turcji istnieje "inna wersja historii", w swietle ktorej 1,5 mln Ormian nie padlo ofiara ludobojstwa. Wiec czego? W Belgii w parlamencie federalnym odbyla debata plenarna nad upamietnieniem ludobojstwa Ormian przez rzad Belgii. Belgijscy deputowani o tureckich korzeniach odmowili wowczas udzialu w obradach. Partia CdH usunela za to jedna ze swoich deputowanych brukselskich ze swoich szeregow. Podsumowano to wowczas twierdzeniem, ze "zaprzeczenie rzezi Ormian jest gleboko zakorzenione w mentalnosci tureckiej". W odpowiedzi na incydenty, ambasada turecka przyslala oswiadczenie, w ktorym nazwala rzez "wojna domowa".

Czy ten "turecki deal" jest nam potrzebny? Obawiam sie, ze Turcja nie przyjdzie do Europy z chlebem i pieniadzem. Przyjdzie raczej z kolejna (skoro "balagan" po uchodzcach sie posprzatalo), tym razem "legalna" fala migracji - tysiacami Turkow, ktorzy beda chcieli osiedlic sie w Europie/uciec z kraju Erdogana. I niestety czuje, ze tylko Turcja bedzie w "dealu" zwyciezca. Europa przezarta kryzysem ekonomicznym, kryzysem bezrobocia i deficytem mieszkan, bedzie przypominac przepelniony plac zabaw. Gdzie kazdy wyrywa swoje zabawki.


19 kwietnia 2016, imigranci drugiego pokolenia w Belgii - ofiary dyskryminacji?

fot.Constantin Deaconescu

W dyskusji o terroryzmie, radykalizacji i wykluczeniu mowimy czesto o integracji. Ze sie nie udala, ze zawiodlo podejscie rzadu do grup przez lata prekaryzowanych albo ze te grupy nic ze soba nie robily i tkwily w niszy tych zyjacych z zasilkow i zapomog. Belgijski rzad tak wlasnie broni swoich racji twierdzac wrecz, ze w dzielnicy "niektorzy muzulmanie tanczyli na wiesc o zamachach" i ze generalnie nastroje w takim Molenbeek czy Forest sa anty-policyjne i anty-rzadowe. Z drugiej strony, trzecie i czwarte pokolenie mlodych ludzi wloczacych sie po ulicach i przesiadujacych na stacjach metra narzeka na dyskryminacje i rasizm ze strony tak rzadu, jak i przedstawicieli klas srednich w Belgii. Bardzo szybko zreszta sam minister dostal odpowiedz na lamach flamandzkich mediow: "Dyskryminacja, to jest prawdziwy problem, Panie Jambon".  

Czy tak jest rzeczywiscie? Dotarlam do kilku badan, przeprowadzonych li-tylko na spolecznosciach muzulmanskich o korzeniach tureckich i marokanskich z Antwerpii i Brukseli przez trio badaczy: Ahu Alanya, Gulseni Baysu oraz Marc Swyngedouw. Naukowcy zainspirowali sie wypowiedzia czlonka rodziny pochodzenia afrykanskiego, ktory na lamach innej flamandzkiej gazety zalil sie, ze "z powodu wykluczenia i dyskryminacji przez wiekszosc spolecznosci przyjmujacej w Antwerpii drugie pokolenie imigrantow czuje sie jak podejrzani obcy albo nawet najezdzcy z ich innym stylem zycia i brakiem integracji mimo zdobycia dyplomow czy dobrej pozycji socjo-ekonomicznej". 

Przypuszczenia badaczy skupialy sie wiec na udowodnieniu tezy, ze gorzej (pod wzgledem postrzeganej dyskryminacji), beda czuli sie imigranccy mieszkancy Antwerpii niz Brukseli. Sparowali pochodzenie z wyksztalceniem i zestawili z poziomem postrzeganej dyskryminacji.  Co sie okazalo? Imigranci marokanscy postrzegali siebie jako ofiary dyskryminacji, zwlaszcza w kontaktach z policja w Brukseli. Imigranci tureccy odczuwali dyskryminacje (Antwerpia) w czasie wolnym od pracy, kiedy sie gdzies spotykali albo w momencie prezentowania swojej kandydatury do pracy. Obie grupy mieszkajace w Antwerpii deklarowaly wyzszy poziom dyskryminacji jako incydentu, natomiast w Brukseli silniejsza byla dyskryminacja systematyczna (czyli trwala) w kontaktach z silami porzadku. 

Dyskryminacja jest wiec drugim dnem problemow, jakie ma Belgia ze swoimi mlodymi. W polemice wobec wypowiedzi ministra Jana Jambona (szybko nazwanego Donaldem Trumpem Belgii) dzialacz spoleczny Bleri Llesi podaje inne wyniki badan, z KUL w Louvain-la-Neuve w swietle ktorego rasizm ze strony policji i jej brak relacji ze spolecznosciami miejskimi jest najbardziej dojmujacym czynnikiem na drodze do integracji. Autor utrzymuje wrecz, ze policja stosuje w swoich dzialaniach "profil rasowy". 

Jesli rzeczywiscie tak jest, to obie strony (tak ta "biala", rzadowa, jak i mniejszosciowa imigrancka), maja sobie wiele do wyjasnienia. I wiele do wypracowania. Autor polemiki wobec Jambona widzi kilka rozwiazan, ktore moglyby poprawic relacje miedzy tymi dwoma obozami: zwiekszenie obecnosci sil porzadku w dzielnicach z nastawieniem na wspolprace z przedstawicielami spolecznosci, zaangazowanie pracownikow socjalnych i streetworkerow w dzialania prewencyjne oraz poprawe jakosci ksztalcenia. Pozostaje tylko dodac, ze wszystko brzmi ciekawie i inspirujaco, ale, tu zacytujmy ministra Jambona "nie zdarzy sie z dnia na dzien". Mimo wszystko rzadza nami "merytokraci" z okreslonego srodowiska, ktorzy tworza w polityce swoiste lobby. Oddajmy glos jednej z polityczek, ktora zadala niewinne pytanie do protagonisty "rzadow merytokracji", Paula Nuttala: "Czy powiedzialby Pan, ze te 97% bialych mezczyzn zrobilo ostatnio swietna robote z nasza gospodarka?". Dodajmy, z naszym ksztalceniem, z naszym spoleczenstwem?






 


7 kwietnia 2016, o Dybuku i pobiciach obcokrajowcow na polskich ulicach

fot. Gustavo Majstruk
Czasem otworzyc oczy i wyzwolic umysl z ciasnoty moze trauma. Albo sztuka, ktora potrzasnie systemem wartosci. Zastanawialam sie, dlaczego w Polakach tyle hejtu wobec innych religii i innych nacji (ktore w efekcie sprowadzaly sie do przemocy z pobudek typu: kolor skory, inny akcent), jesli Polska przeszla przez takie samo pieklo, jakie maja teraz mieszkancy Bliskiego Wschodu. Tak, tez bylismy uchodzcami, tylko to wydarzylo sie za czasow naszych dziadkow, rodzicow. Nie za naszych. To nie my odbudowalismy nasze miasta ze zgliszcz, to nie my przerzucalismy gruz po pracy w ramach robot spolecznych. To nie my, 20-, 30- i 40- latkowie, grzebalismy naszych bliskich i oplakiwalismy przyjaciol roznych wyznan, ktorzy zgineli podczas zawieruchy wojennej. To nie my zostalismy albo wykluczeni przez wladze PRL, albo zostalismy zmuszeni do wspolpracy z rezimem.

Pewnie dlatego tak chetnie siegamy do symboliki PW i hasel jednosci narodowej, bo nie znamy innej Polski. Pewnie dlatego tak chetnie bijemy obcokrajowcow, a policja nie upatruje w tym motywow rasistowskich (trzy dni temu pobito w Warszawie czlowieka ludzaco podobnego do mojego meza. Czlowieka wyksztalconego, prowadzacego w stolicy wlasna dzialnosc gospodarcza. Ktore to pobicie? W tym roku chyba 3 zgloszone (po Syryjczyku, Chilijczyku)). Pewnie dlatego tak chetnie komentujemy, ze "gdyby go tutaj nie było, to by go to nie spotkało..." albo: "Pakistańczyk ofiarnie dał się pobić dla tej ustawki?" Moze niektorzy z nas pokusza sie o tak generalna konstatacje: "Pobić? Czytałam, że "uchodźcy" są nawet gotowi ofiarnie utopić swoje dzieci, by zapewnić lepsze życie swoim dzieciom

Dlatego zamiast snic o jednosci narodowej i "bialej sile" wolnej od imigrantow, warto zobaczyc Polske jako panstwo wielu kultur - do drugiej wojny swiatowej sama Warszawe zamieszkiwalo ok 27% ludnosci zydowskiej. Juz wtedy nastroje wsrod przedstawicieli prawicy wobec Zydow przypominaly te aktualne, wobec muzulmanow. Byly to glosy slabe, ale wystarczy zacytowac ktoregos z " dmowszczakow", by zobaczyc te agresje: "Gdyby Polska nie miałaby tylu Żydów, nigdy by nie było rozbiorów", " Hitlerowcy rozumieją, że chcąc zorganizować Niemcy na podstawach narodowych, muszą zniszczyć pozycję Żydów i ich wpływ na społeczeństwo niemieckie". Spolecznosc zydowska, ta zasymilowana i ta tradycyjna miala swoj wklad w historie, kulture i spoleczenstwo polskie. Z pewnoscia nie byloby roznych awangard literackich, malarskich, talentow literackich i dramaturgicznych, gdyby Polska nie pozwolila im rozkwitnac. Kultura polska nie mialaby czesci swoich legend, toposow - jak Dybuka wlasnie.

zrodlo: Wikipedia
Dybuk w folklorze zydowskim to duch, ktory nie przezywszy na ziemi wystarczajaco dlugo, wciela sie w cialo kogos sobie bliskiego, zwykle swojego partnera. W wierzeniach tylko egzorcyzmy cadyka moga odpedzic ducha z ciala ofiary. Czesto takze inicjowany jest w sporach miedzy zyjacymi, a duchem, Sad Tory, ktory ma unaocznic historie i motywy opetania ofiary przez dybuka. Takiego "Dybuka" stworzyl dla widzow Warszawy Szymon An-ski (premiera w 1920 roku), takiego ducha przypomniala wspolczesnym Maja Kleczewska, realizujac dzielo zapomnianego dramaturga dla Teatru Zydowskiego w Warszawie.

Dlaczego warto przypomniec "Dybuka"? Bo nieukojony duch tego/tych, ktorzy odeszli przedwczesnie i tragicznie, domaga/ja sie miejsca w naszej pamieci. W sztuce Kleczewskiej stajemy sie swiadkami zaglady, wskrzeszenia dawnej Warszawy, tragedii pokolen Lei i Khanana, ktorym nie dane bylo spelnic zyciowej roli ani miec potomkow, przedluzajacych nic rodziny. Nie ogladamy dramatu Romea, ktory teskni za Julia. Bierzemy udzial w powtarzajacej sie traumie rodzin Zydow, ktorzy zamieszkiwali "nasze" dzielnice. Obrazy momentami za tak doslowne i tak traumatyczne (grzebanie matki Lei czy swiadkowie na weselu Lei z nowym oblubiencem, ktorzy padaja na deski i ukladaja sie w rzedy cial), ze chce sie zamknac oczy. Ale wlasnie trzeba je otworzyc najszerzej, jak sie da. Wtedy zrozumiemy, dlaczego nie mozna dopuscic do glosu ideologii wykluczenia, tendencji do zludnej jednosci narodowej. Ci, ktorzy jeszcze maja watpliwosci - przejdzcie sie na "Dybuka".

A tu znajdziecie material o przemianach mentalnych w Polsce:
Al-Jazeera o Polsce

23 marca 2016: E-migrantka w Rownosci, natemat.pl i radiu TOK FM

fot. natemat.pl
"Zostaje tutaj, nie dam sie zlamac" - te moje slowa znalazly sie na pierwszej stronie portalu natemat.pl.

Bardzo sie ciesze, ze moj glos spotkal sie z zainteresowaniem czytelnikow tak w portalu "Rownosc", jak i wlasnie "natemat.pl". Oczywiscie glosy byly rozne. Niektorzy zarzucali mi manipulacje religijna, niektorzy zarzucali religii jako takiej wyrzadzanie zla. Niektorzy wreszcie interpretowali wersety koraniczne doslownie.

Premier Belgii podczas swojej konferencji prasowej powiedzial, ze ci ludzie, dalecy od swojej religii, dalecy od jakiejkolwiek religii, zrobili zamach na wartosci europejskie: demokracje, wolnosc, europejski styl zycia. I ze kryminalisci nie zlamia spoleczenstwa belgijskiego, ktore bedzie zjednoczone i nie podda sie strachowi.

Jego glos jest dla bardzo wazny. Jestem muzulmanka. Ale przede wszystkim jestem czlowiekiem, potem kobieta, potem feministka, a nastepnie muzulmanka. Wartosci, przeciw ktorym wystepuja ekstremisci, sa wartosciami ogolnoludzkimi, wypracowanymi w ciagu stuleci niepokojow, wojen i konfliktow. Bardzo kruchymi, co widac w tej chwili podczas nowych konfliktow (ktorym swiat Zachodu pomogl sie wylegnac), podczas tych okrutnych atakow. Pamietajmy o tym i w momentach ciezkich dla Europy, dla swiata, powinnismy sie jeszcze bardziej zjednoczyc. Bez wzgledu na wyznawana religie, pochodzenie czy poglady polityczne. Udzial w marszu przeciw terroryzmowi jest wlasnie takim wyrazem zjednoczenia.

Tu mozecie posluchac wypowiedzi o Molenbeek i terrorze w audycji "Post Factum" Agaty Kowalskiej w radiu Tok FM:


 

22 marca 2016, Co wiemy o terroryzmie w Brukseli, czyli wspolwina spolecznosci

fot. Maja Fabczak
To nie bedzie ladny, uladzony post. Wpis ten dedykuje wszystkim ofiarom terroru i terroryzmu. Wszedzie w: Paryzu, Brukseli, Gazie, Bejrucie, Istambule, Damaszku, Alleppo, Bagdadzie. Tam, gdzie gina niewinni ludzie, nie powinno byc miejsca na poblazanie. Jak napisala moja belgijska kolezanka: "dajcie mi karabin!" Bo krew  splywa nie tylko po scianach. Krew uderza do glowy, skoro zadne racjonalne przeslanki nie potrafia wyjasnic, dlaczego znow doszlo do zamachu. Tym razem w moim miescie.

Mieszkam blisko domu rodzinnego mordercy. Przygladam sie jego dzielnicy - mimo francuskich papierow wychowal sie tutaj, na Molenbeeku i zapewne czesto podrozowal w poszukiwaniu zapomogi socjalnej z jednego kraju do drugiego. Podobnie jego brat - prowadzili tutaj razem "dziuple" dla dilerow i drobnych przestepcow, poki nie zlikwidowala jej policja. Miejsce stoi puste, ale wciaz przypomina, czym trudni sie spora czesc mieszkancow tej dzielnicy, w znakomitej wiekszosci z polnocnych czesci Maroka. Drobne kradzieze, wlamania, ataki na funkcjonariuszy policji (w dzien policyjnej interwencji w Forest przeszla moja ulica demonstracja przeciwko policji, podczas ktorej skandowano: policja mordercy), radykalizm i zycie z garnuszka opieki spolecznej - taki pejzaz moze przestraszyc. Dodajmy do tego liste mieszkancow dzielnicy, ktorzy organizowali zamachy: bracia Belhadj, Hassan El Haski (zamach w Madrycie z 2004), Nemnouche (atak na muzeum zydowskie w Brukseli), Abbaaoud, Haddad, Abdeslam, Akrouh (autorzy zamachow w Paryzu), Coulibaly (Paryz, styczen 2015), Khazanni (zamach w pociagu Thalys w 2015).

Mozemy licytowac sie nazwiskami mordercow. Mozemy znow wskazywac palcem - oto dzielnica terrorystow. Ale wiadomo jedno: lata zaniedban i lichej polityki integracyjnej (powtarzam to za kazdym razem), zamknieta spolecznosc - to wszystko kumulowane latami - doprowadzilo do wybuchu. Nie tylko w Zaventem na lotnisku miedzynarodowym czy w metrze Maelbeek. Tam, w dzielnicy, ktora politycy przekupywali zasilkami i zapomogami w zamian za glosy na ich partie...Dzis wiadomo, ze "Komunikacja miedzy policja, a mieszkancami tej dzielnicy nie istniala". To tlumaczy, dlaczego Abdeslam ukryl sie kilkaset metrow od swojego rodzinnego domu, przy ulicy, na ktorej stacjonuja zwiazki zawodowe, CPAS (czyli belgijski OPS) i kilka miejsc kulturalnych, gdzie odbywaja sie imprezy masowe (Brussels Brewery). Morderca ukryl sie w budynku nalezacym do urzedu dzielnicy, na parterze. Razem ze swoim wspolnikiem, jego kuzynka, jej synem i jego zona. Urzad zagrozil kuzynce mordercy (skazanej juz na 2 lata w zawieszeniu i znanej ze swojego radykalizmu), ze ja eksmituje. Ale czy naprawde to zrobi? Rodzina zyla latami w mieszkaniu socjalnym, najpewniej chroniona przez cala bliska spolecznosc, i przez lata rekrutowala dzihadystow do Syrii. Sasiedzi opisali rodzine jako "spokojna, a skazana byla nieszkodliwa, poruszala sie z trudem"...

To nie kilkunastu mordercow trzeba wiezic. Trzeba pociagnac do odpowiedzialnosci cala spolecznosc mieszkajaca w poblizu. Jest ona rownie odpowiedzialna za zamachy, za nieszczescie ofiar. Za ukrywanie mordercow i ich "krycie" wobec policji i sluzb specjalnych. Jesli najbardziej poszukiwany terrorysta Europy przebywal caly czas w Brukseli, a jego dziuple byly nieprzenikalne - traktowac to nalezy jako akt pasywnej odmowy wspolpracy z organami scigania. Ten pasywny opor wobec wlasnego kraju (czlonkowie diaspor dysponowali obywatelstwem Belgii) i celowy brak komunikacji z wladza nalezy rozumiec jako wspoludzial w aktach terroru. Tylko bez ofiar...

Dodac nalezy, ze zamachy w Paryzu, a teraz w Brukseli nasilily wsrod Belgow postawy dyskryminacyjne wobec imigrantow kazdej narodowosci. Znajome skarza sie na trudnosci w nadaniu obywatelstwa (17 lat w Belgii, 2 dzieci urodzonych w tym kraju), albo nawet w przedluzeniu kart pobytu czy zmianie statusu pobytu (inna, z dzieckiem w wieku szkolnym, ktorej po 5 latach nie chciano zmienic statusu na permanentny). A to dopiero poczatek reperkusji. Czy jednak wszyscy powinnismy placic taka sama cene za uparta konsolidacje spolecznosci Maghrebu przeciw demokracji i pokojowemu wspolistnieniu?